Po skończonym
lunchu udałam się z Jace’m na techniki obrony i walki. Przynajmniej znajdzie
się ktoś kto zbierze mnie z podłogi, gdy Jessika ze mną skończy.
- Nie martw się. Pokonasz ją.
Tylko pamiętaj, aby dobrze rozłożyć siły. Jest bardzo wytrzymała. – powiedział,
zupełnie jakby czytał mi w myślach.
- Dzięki za radę. –
odpowiedziałam i poszłam się przebrać w strój sportowy.
Teraz mieliśmy
zajęcia w dużej sali, która była dwa razy większa od poprzedniej.
- Zaczynamy zajęcia z technik
obrony i walki – usłyszałam za sobą głos Jessiki Prince. Ruszyła na środek, a
dopasowane legginsy i obcisła koszulka idealnie podkreślały jej perfekcyjną
figurę. –Czy jest jakiś ochotnik, do
zaprezentowania swoich umiejętności?
Nikt nie odezwał się ani
słówkiem, co oznaczało, że prezentacja swoich umiejętności to inaczej mówiąc,
bójka z panną Prince.
Po chwili ciszy, nasza pani
nauczycielka odezwała się:
- To może,
Jace Black? – spytała z perfidnym uśmieszkiem
Nie wytrzymałam. Ona mnie
prowokowała! Prowokowała, abym to ja wstawiła się za nim. I znakomicie jej to
wyszło.
- Ja się zgłaszam – powiedziałam.
Tak jak myślałam, wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Z godnością
przeszłam na środek słysząc ciche: ,,Powodzenia”.
- Możesz wybrać broń –
powiedziała i wskazała ręką ścianę za mną. Na ścianie wisiało pełno broni, ale
żadnej nie znałam.
- Ty wybierz, jest mi to obojętne
– rzuciłam
- To może ktoś z was wybierze? –
zwróciła się do grupy
Nikt się nie odezwał. Nikt nie
śmiałby mnie bardziej upokorzyć wyborem jakiegoś zabójczo niebezpiecznego
sprzętu, którego nie potrafiłabym nazwać, a co dopiero używać. Kiedy Jessika
zmierzała w stronę broni, ktoś się odezwał:
- Zawalczcie Żywiołami.
Jessika
odwróciła się i zobaczyłam w jej oczach wahanie. Widząc moją zadowoloną minę
syknęła ,,dobra” i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
- Nie wolno przekroczyć czerwonej
linii. Kto ją przekroczy, przegrywa. – powiedziała, a ja spojrzałam w dół i
zobaczyłam, że stoimy w okręgu.
Kiedy podniosłam
wzrok, zobaczyłam, że Jessika szykuje się do ataku. Zrobiłam błyskawiczny unik,
przy okazji tracąc równowagę. Szybko się podniosłam i cisnęłam w nią
strumieniem Wody, który sprawił, że się zachwiała. Pędem się pozbierała i
zobaczyłam jak wywołuje trzęsienie Ziemi. Czyli włada Ziemią, zakodowałam w
głowie i ponownie wycelowałam w nią, tym razem mocniejszym strumieniem. Tym
razem straciła równowagę na sekundę dłużej, co dało mi ogromną przewagę.
Ostatni raz wycelowałam w nią Żywiołem skupiając na nim całą swoją uwagę.
Wyprostowałam ręce i zobaczyłam jak moja nauczycielka zbiera się z podłogi.
Kiedy podniosła się….stała za czerwoną linią!
Usłyszałam okrzyki i wiwaty, gdy
nagle straciłam równowagę. Jace błyskawicznie do mnie podbiegł i złapał w
ostatniej chwili.
- Wszystko
dobrze? Mam wezwać Damiena? – pytał zaniepokojony
- Nie. Wszystko jest okej. –
powiedziałam kiedy próbowałam opanować drżenie rąk – Ja naprawdę ją pokonałam?
W odpowiedzi Jace uraczył mnie
wielkim uśmiechem. Kiedy już się podniosłam zobaczyłam, że przed Jessiką stoi
jakaś kobieta, jak wyjaśnił mi Jace była to przełożona Aniołów i Pół Aniołów
oraz…Damien. Pomógł jej się podnieść, a kiedy prawie upadła, wziął ją na ręce i
wyprowadził z sali, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. To było jak
cios w żołądek. Stłamsiłam w sobie to cholerne uczucie i poszłam do szatni.
Kiedy wyszłam czekał na mnie mój
kolega.
- Musisz iść do pielęgniarki
–powiedział
- Nic mi nie jest. – warknęłam,
czego od razu pożałowałam i milszym głosem dodałam –Rozumiem, że się martwisz,
ale nic mi nie jest.
Ruszyliśmy przed siebie. Nie
wiedziałam gdzie się znajdujemy. Dopiero kiedy poczułam zapach wody utlenionej
zorientowałam się, że Jace prowadzi mnie do pielęgniarki. Miałam już się
odezwać, gdy nagle najbliższe drzwi się otworzyły i wyszła z nich szczupła,
rudowłosa kobieta.
- Oh, Jace.
Coś znowu się stało Evelin? – spytała zmartwiona
- Nie, Meg. Przyprowadziłem
Angeline Tamblyn. – kobieta spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
-Dużo o tobie słyszałam, skarbie.
Jestem pielęgniarką, a niekiedy lekarzem w Domu Żywiołów. Nazywam się Meg
Blunt. Chodź, zobaczymy czy nie masz jakiś cięższych obrażeń po walce z
Jessiką. – powiedziała po czym weszła w głąb gabinetu, a Jace za nią. Przez
głowę przebiegła mi myśl, że mogę zwiać, ale nie wiedziałam którędy. Niechętnie
powłóczyłam nogami w stronę gabinetu pielęgniarki.
Pomieszczenie
było malutkie i wyglądało standardowo. Kozetka, parawan, biurko, pełno szafek z
lekami. Ściany i podłoga były białe, a oświetlenie jasne. Ruszyłam w stronę
kozetki i ostrożnie na niej usiadłam.
- Zaraz przyjdę, ale najpierw
zobaczę co z panną Prince, kruszyno – rzuciła i otworzyła drzwi, których przed
którymi siedziałam. Kątem oka zobaczyłam, że jest tam sala chorych i jedno
łóżko było zajęte, zapewne przez Jessikę. Ktoś koło niej siedział, ale nie
mogłam dostrzec kto, bo pielęgniarka zamknęła drzwi.
- Przepraszam, że musiałem cię
zabrać tutaj podstępem. – dopiero kiedy Jace się odezwał, zauważyłam, że
przygląda mi się badawczo – Mam zobaczyć co z nią? – spytał
- Mógłbyś? – odpowiedziałam
pytaniem na pytanie.
Bez słowa wstał z krzesełka i
ostrożnie wszedł do sali chorych. Po chwili wrócił, a ja po jego minie
stwierdziłam, że nic dobrego tam się nie dzieje. Super, pierwszego dnia
poważnie okaleczyłam moją nauczycielkę.
- Co z nią? –
spytałam
-Z nią wszystko dobrze. Można
powiedzieć, że jak w niebie. Leży i udaje ciężko chorą, a Damien nie odstępuje
jej na krok, trzymając za rękę.
- To…- słowa uwięzły mi w gardle.
Przełknęłam ślinę oraz łzy i powiedziałam – Dobrze.
Nie wiem co się działo. Damien mi
się nie podobał. Nie miałam nawet za co go lubić. Przez niego Kate została
Milczącą, a Andrew zaginął.
Właśnie! Musze się o nim coś
dowiedzieć. Tylko jak? Odpowiedzi muszę poszukać potem, zaraz mam zajęcia z
historii.
Czekałam, jak
głupia, przez pół godziny pod salą na Damiena. Nie doczekałam się. Wściekła
ruszyłam w stronę, z której przyszłam tutaj z Jace’m. On już kończył zajęcia,
więc zaprowadził mnie do skrzydła zachodniego, gdzie miałam mieć zajęcia z
historii magii. Ruszyłam do głównego budynku, do sali chorych. Z łoskotem
otworzyłam drzwi i stanęłam przed chorą Jessiką i zapatrzonym w nią Damianem.
- Jeżeli chciałeś tutaj zostać –
zaczęłam - Nie ma sprawy, tylko wystarczyło, że 40 minut temu otworzyłeś te
drzwi –wskazałam drzwi za sobą – I powiedziałeś, że zajęcia są odwołane, bo
siedziałam u pielęgniarki!
Damien patrzył na mnie tępym
wzrokiem, jednak po chwili źrenice mu się powiększyły i zaczął się tłumaczyć.
- Boże, Angie,
przepraszam. Zapomniałem na śmierć…
- Nie przepraszaj mnie, tylko
oddaj mi zmarnowane, pół godziny życia! – krzyknęłam, gdy do pokoju weszła
zdezorientowana Bella.
- Angie, czekaj, ja to załatwię.
– powiedziała szatynka i stanęła przede mną – Skarbie – zwróciła się do Jessiki
– Nie musisz, aż tak dobrze udawać ciężko chorej i bez tego ten baran ci
wierzy. Tylko pozbawiając Angie zajęć nie sprawisz, że następnym razem cię nie
pokona. Pogódź się z tym, że ktoś jest lepszy od ciebie. – zakończyła i
ukłoniła się teatralnie, po czym złapała mnie za rękę i wyprowadziła.
- Skąd tu się
wzięłaś? – spytałam kiedy stałyśmy na korytarzu
- Zobaczyłam jak szłaś w stronę
sali chorych, więc poszłam za tobą i nasłuchiwałam o co chodzi, bo nie mogę
czytać w twoich myślach. Miałam nie wchodzić ci w paradę, ale kiedy usłyszałam
myśli Jessiki, nie wytrzymałam. Musiałam jej coś powiedzieć, przepraszam, że
się wtrącam. – odpowiedziała na jednym wdechu
- Nie przepraszaj. –
powiedziałam, a po chwili dodałam – Dziękuje za pomoc.
Bella szeroko się uśmiechnęła i
mocno ścisnęła moją dłoń.
- Nie przejmuj się Damienem. Jest
zły na siebie, że zapomniał i na Jessikę. Zaraz wyjdzie i zacznie cię szukać.
Gdzie masz zamiar się zaszyć?
Przez chwilę
zastanawiam się gdzie zawsze siadałam gdy chciałam mieć spokój. W Akademii
miałam swój spróchniały pień, tutaj nie mam niczego.
- Zaprowadź mnie do biblioteki. –
powiedziałam. Zyskam na tym dwie rzeczy. Poznam trochę bardziej Dom Żywiołów i
czegoś się nauczę.
Ruszyłyśmy do
końca korytarza i weszłyśmy schodami na pierwsze piętro. Przeszłyśmy kilka
kroków w lewo i stanęłyśmy przed skromnymi, drewnianymi drzwiami. Znacie to
powiedzenie, że nie sądzisz się książki po okładce? Tak właśnie jest z tą
biblioteką. Kiedy weszłam do środka moim oczom ukazała się dwupoziomowa
biblioteka. Nie ma mowy, że czegoś tutaj nie znajdę. Na parterze było kilka
komputerów, stoliki i fotele, aby wygodnie zasiąść i przeczytać w spokoju
upragnioną lekturę. Na piętrze było podobnie. Pożegnałam Belle i ruszyłam w
stronę pierwszego regału jaki mi się napatoczył. Przeglądałam tytuły nie
szukając niczego konkretnego.
- Pomóc w czymś? – usłyszałam za
sobą cieniutki, ale jakże słodki głos.
- Właściwie, to szukam książek o
historii magii i tym podobne – powiedziałam i zobaczyłam przed sobą niską
dziewczynę, w moim wieku. Na nosie miała okulary, a ciemne włosy miała
zaplecione w dwa warkocze.
- Chodź za mną – powiedziała, a
ja posłusznie weszłam za nią na piętro. Dziewczyna podeszła do najwyższego
regału i podała mi 3 książki, po czym bez słowa się oddaliła. Ruszyłam w stronę
wolnego fotela. Wygodnie usiadłam i zaczęłam czytać, ale nie potrafiłam skupić
się na tekście. Miałam w głowie ogromny mętlik, zresztą od jakiegoś czasu w
głowie nie mam nic innego. Co dzieje się z Kate? Gdzie jest Andrew? Jak mam mu
pomóc? Te pytania sprawiły, że zaczęłam obmyślać jak mogę się czegoś dowiedzieć.
Spojrzałam na
zegarek. Za 10 minut kolacja. Zebrałam się, oddałam książki i ruszyłam na
stołówkę. Podeszłam do swojego stolika i prosto z mostu zaczęłam:
- Mam problem i potrzebuje
pomocy. –zaczęłam, a wszyscy czekali na ciąg dalszy –Pomożecie mi, bez względu
na wszystko? Zrozumiem, jeżeli odmówicie.
To było moje najgorsze piętnaście
sekund życia, czekając na ich odpowiedź.
- Pomożemy – powiedzieli chórem,
a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dobra, pomożemy, ale powiedz o
co chodzi – spytała Isabelle, a ja opowiedziałam im, co wymyśliłam.
______________________________________________________________________________
Po krótkim oczekiwaniu, kolejny rozdział za nami. Mam skromną nadzieje, że zostaniecie ze mną i Angie, czekając na ciąg dalszy. Kolejny rozdział już wkrótce :)
Weronika
Heej. Nominuję cię do Liebster Award~!!!!! Więcej info na moim blogu
OdpowiedzUsuńhttp://kochacnazawsze.blogspot.com/2013/11/nominacja-do-liebster-award.html
dziękuje xD
Usuńczekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, podoba mi się sposób w jaki piszesz te wszystkie części <3
OdpowiedzUsuńdziękuje :))
UsuńHej ;) Jeśli chcesz aby recenzja twojego bloga została wykonana, proszę abyś umieściła w widocznym miejscu link, lub najlepiej button, do naszej ocenialni.
OdpowiedzUsuńokej dodany :)
UsuńPiszesz super, nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3 Mam tylko jedną prośbę - mogłabyś trochę bardziej wydłużać akcję ? ;D
OdpowiedzUsuńpostaram się :))
UsuńZajebiste *-*
OdpowiedzUsuńhttp://ask.fm/xNiunia98x to ja xd
Ładnie ją załatwiła. Tak trzymać, Angie! Blondi nie ma co liczyć na Damiena. Czuć na odległość, że nie ma szans. Co innego Angelina. Ciekawe co takiego wykombinowała. Oby jej się udało znaleźć przyjaciela. Zastanawiam się dlaczego to akurat on zaginął. Moja intuicja mi podpowiada, że to wcale nie był przypadek.
OdpowiedzUsuńna początek chciałabym przeprosić, że wczesniej nie wchodziłam na twojego bloga, ale teraz mam zawalone dnie i wchodzę na kopmuter tylko na 5 minut. teraz znalazłam czas więc przybyłam i komentuję. następne rozdziały postaram się przeczytać jak najszybeciej, ale nie wiem konkternie kiedy.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Angie się zgłosi. To było jasne :D No i bardzo dobrze, że powaliła tą głupią jessicę, dobrze jej tak :D No i widać, że Angie jest zazdrosna o Damiena, chociaż sama nie zdaje sobie z tego sprawy. Słodko :D Niech się teraz jej odwdzięczy jakoś, a nie! No i ciekawe co główna bohaterka wymyśliła! Pozdrawiam :*
:3
OdpowiedzUsuńCu-do-wne! Bella i jej docinki były genialne, już nie mogę się doczekać co takiego wymyśliła Angie ♡ na pewno zostanę z tobą i Angie ;)
OdpowiedzUsuńJa chce żeby Angie i Damien byli razem!!!!!!
OdpowiedzUsuń