- Jesteś pewna,
że to się uda? – spytała Bella, kiedy wszyscy w czwórkę szliśmy do gabinetu
Przełożonej.
- Nie wiem.
Mam nadzieje, że tak. – powiedziałam zgodnie z prawdą
Stanęliśmy przed gabinetem madame
Cecile. Jace cicho zapukał, a gdy w drzwiach stanęła Przełożona, powiedział:
- Znajdź w bazie danych wszystkie
informacje o Andrew Walton i je wydrukuj. Proszę.
Cecile podeszła do biurka i
zaczęła stukać coś w klawiaturze komputera. Jace poszedł za nią i utrzymywał z
nią kontakt wzrokowy. Evelin i Bella stały na czatach, a ja przyglądałam się,
jak Cecile szuka czegoś o moim przyjacielu. Po chwili drukarka zaczęła pracować.
Drukowała i drukowała, zapewne cała ryza papieru poszła na informacje o Andy’m.
- Mamy problem – syknęła Bella
- Co jest? – spytałam
zaniepokojona
- Twój instruktor tutaj idzie.
- Trzymajcie drzwi i nie
pozwólcie mu wejść. – powiedział Jace, nie odwracając wzroku od Cecile.
Dziewczyny równocześnie złapały
klamkę i nie puszczały jej, kiedy Damien za nią szarpał.
- Madame Cecile? – pytał, nie
puszczając klamki.
Zabrałam
wszystkie kartki, na których był zapewne cały życiorys Andrew ze szczegółami i
schowałam je do torby. Ruchem dłoni kazałam Evelin i Jace’owi się zmywać do ich
Przełożonej, a ja z Bellą zostałam. Isabelle delikatnie puściła klamkę kiedy
zobaczyła, że Przełożona się budzi. Kiedy odzyskała świadomość spojrzała się na
nas i spytała:
- Coś się stało?
I w tej chwili wszedł Damien.
Skorzystałam z okazji, aby udało nam się zwiać i, aby wkopać chłopaka.
- Przyszłyśmy, a właściwie ja
przyszłam, dowiedzieć się czegoś o historii magii, bo niestety, moja dzisiejsza
lekcja się nie odbyła.
- Damien,
wyjaśnisz nam to? – zapytała surowo Cecile
Chłopak spojrzał się na nią i na
mnie, a Bella skorzystała z okazji:
- To wy sobie porozmawiacie, a
Angie przyjdzie jutro. – mówiła, wycofując się.
- Nie. Jutro masz zajęcia z
Damianem. – powiedziała stanowczo i dała znak, że mamy już iść.
Damien tam został, a mi nie było
go żal, po tym jak wystawił mnie do wiatru.
Poszliśmy do
mojego pokoju. Zresztą, od dwóch dni siedzimy tylko tam. Podeszłam do biurka i
wyjęłam z torby ogromny plik kartek z całą biografią Andrew.
- Angie…- zaczęła ostrożnie
Evelin. – Nawet jeżeli twój przyjaciel żyje to nie mamy szans z Wygnańcami.
- Jesteście
tutaj już dwa lata i dalej nic nie umiecie? – spytałam
Nikt nie raczył się odezwać.
- Zostaje tylko jedno wyjście. –
powiedziałam po chwili –Będziemy trenować dodatkowo.
- Kto będzie
nas trenować? – spytał Jace
- Będziemy trenować siebie
nawzajem. Jestem tutaj od niedawna, ale już troszkę umiem. Podszkolę Was w
Żywiołach, a Wy mnie w walce wręcz.
Po chwili ciszy odezwała się
Bella. Byłam przekonana, że wstanie, trzaśnie drzwiami i powie, że coś mi na
głowę siadło. Dlatego bardzo mnie zdziwiło to co powiedziała.
- Kiedy będziemy trenować? Bo
rozumiem, że ma to zostać w tajemnicy?
Tego akurat nie przemyślałam. Nie
wiedziałam czy można używać którejś z sal przed, lub po zajęciach.
- Możemy
ćwiczyć rano, przed lekcjami. – zaproponowała Evelin
- Dobry pomysł. – poparł ją Jace.
Swoją drogą, tych dwoje idealnie do siebie pasowało. Tak jakby urodzili się i z
góry było im dane to, że będą razem.
- To jak?
Jutro zaczynamy? – spytała ochoczo Bella
- Tak – szepnęłam, jakby sama do
siebie. Teraz nie liczyło się już nic, poza chęcią ratowania Andrew.
- To co?
Jutro o szóstej rano w małej sali? – spytał Jace
- Okej. Godzina dla nas i naszych
Żywiołów i godzina dla Angie. – odpowiedziała za mnie Bella.
Nastała błoga
cisza. Gdzieś głęboko w sobie chciałam, aby całe towarzystwo zostawiło mnie
samą, abym mogła zabrać się za czytanie biografii mojego, zaginionego
przyjaciela.
- To my już pójdziemy… – zaczęła
Evelin, czekając na moją reakcje, ale się jej nie doczekała. Podniosła się z
mojego łóżka, po czym podała rękę Jace’owi. Bella również wstała. Ruszyli do
drzwi i delikatnie je za sobą zamknęli.
Usiadłam przy
biurku i spojrzałam na pierwszą stronę biografii Andrew. Na samej górze
znajdowało się jego zdjęcie. Mój przyjaciel, zawsze uśmiechnięty potrafiący
doradzić tak samo dobrze, jak Kate. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. To nie
był jakiś wstrząsający płacz. To nie był nawet szloch. To był płacz,
spowodowany poczuciem winy. Poczuciem winy, że to przeze mnie Andy zaginął.
Wytarłam oczy rękawem bluzy, kiedy zobaczyłam, że łzy kapią na tak ważne, dla
mnie dokumenty.
Zaczęłam je czytać. Uważnie
studiowałam całą biografie. Krótki życiorys rodziców Andrew, jego narodziny,
wczesne lata życia, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Schowałam papiery do torby
i poszłam otworzyć. W drzwiach stał mój instruktor.
- Mogę wejść?
– spytał
- Chcesz zmarnować moje kolejne
pół godziny życia? – prychnęłam, nie pozwalając mu wejść.
- Angie, przepraszam, że nie
przyszedłem na zajęcia. Zasiedziałem się u Jessiki. Ja ci wszystko wytłumaczę.
– zrobił pauzę i spojrzał się na mnie – To jak? Mogę wejść?
Odczekałam chwile, uważnie mu się
przyglądając. Widziałam, że cierpi, że zawalił już pierwszego dnia, ale nie
chciałam, aby poszło mu tak łatwo.
- Nie. – powiedziałam stanowczo i
zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, zamykając je na klucz, gdyby zachciało mu
się szarpać za klamkę.
Po wymianie zdań z Damienem
udałam się pod prysznic i usiadłam na łóżku wracając do przerwanej lektury.
Skończyłam na rozpoczęciu edukacji, po schowałam biografie do komody i
położyłam się spać.
Musiałam wstać
wcześniej, bo o piątej rano. Szybko umyłam zęby, ubrałam się, a włosy związałam
w kucyk i ruszyłam w stronę małej sali. Evelin, Jace i Bella już na mnie
czekali. Zrobiło mi się głupio, bo sama prosiłam ich o pomoc i na dodatek
musieli na mnie czekać.
- Od czego
zaczynamy, Angie? – spytał Jace
- Musicie nauczyć się unaoczniać
Żywioł. – powiedziałam rzeczowym tonem, a oni stanęli w równych odstępach i
czekali na jakieś wskazówki.
- Evelin, twoim Żywiołem jest Ziemia.
– dziewczyna pokiwała głową, a ja ciągnęłam dalej –Zamknij oczy i wyobraź
siebie na łące. Trawa łaskota cię w nogi, a dookoła rośnie pełno drzew. W
oddali płynie strumyk, a ty słyszysz delikatny szept kwiatów i drzew. –
starałam się mówić delikatnie i było to najlepsze rozwiązanie, bo po chwili
zobaczyłam jak Żywioł Evelin unaocznia się. Anielica otworzyła oczy i
uśmiechnęła się szeroko. Bella i Jace stali jak wryci, a ja podniosłam kciuk do
góry i odwzajemniłam uśmiech.
-Wyceluj we mnie swoim Żywiołem –
powiedziałam i zobaczyłam, że dziewczyna się waha –No, pośpiesz się, nic mi nie
będzie. – dodałam władczo, a ona wykonała moje polecenie. Odsunęłam się kiedy
Żywioł zmierzał w moim kierunku. Gdyby Evelin przyłożyła więcej siły, nie
zdążyłabym odsunąć się na czas.
- Jest dobrze, ale nie bój się
zaatakować – powiedziałam, po czym zwróciłam się do Jace’a –Zamknij oczy. Jesteś
na pustyni, jest gorąco, chce ci się pić, gdy nagle czujesz delikatny wietrzyk
na twarzy, który sprawie niewyobrażalną ulgę. – Jace otworzył oczy i w tym
samym momencie unaocznił Powietrze. Chłopak skupił się i wycelował we mnie
swoim Żywiołem. Odrobinę mocniej niż Evelin, ale nie tak szybko, aby mnie
dotknął.
- Dobra, to
teraz ja – powiedziała ochoczo Bella
- Zamknij oczy i wyobraź sobie,
że siedzisz przy kominku. Jest wieczór, a ty wpatrujesz się w płomyki, które
radośnie tańczą wokół drewna.
Zobaczyłam uśmiech na twarzy
Belli, a ona po chwili otworzyła oczy, jednak nic się nie działo.
- Super. –
powiedziała gorzko
- Nie przejmuj się. – podeszłam i
ją przytuliłam – Zamknij oczy i rozluźnij się. Weź kilka głębokich oddechów –
zrobiłam pauzę i przyglądałam się przyjaciółce, której złagodniał wyraz twarzy
– Wyobraź sobie cokolwiek. Zapałkę, która delikatnie płonie, a po chwili
gaśnie. Ogień buchający w piecu, lub palący się las. – Bella wypuściła głośno
powietrze, a ja zobaczyłam unaoczniający się Ogień. Po chwili Isabelle
otworzyła oczy.
- Bells,
tylko nie celuj w Angie – powiedział Jace ze śmiechem
- Mogę iść i wycelować w Jessikę?
– zażartowała
- Lepiej wyobraź sobie, że ta
ściana – pokazałam ścianę za mną – To Jessika.
Bella skoncentrowała się, a po
chwili jej Żywioł uderzył z całą siłą w ścianę. Jej reakcja zbiła z pantałyku nas
wszystkich. Spodziewaliśmy się biegania w koło i napadu radości, a zamiast tego…Ona
się popłakała.
- Bella? – spytała wystraszona Evelin
– Nic ci nie jest?
- Nie. Tylko…Wzruszyłam się. –
spojrzała się na nas i kontynuowała dalej gdy zobaczyła nasze pytające
spojrzenia – Po prostu, nikt nigdy nie poświęcił mi tyle czasu jak Ty. –to
mówiła do mnie - Rozumiesz? Po prostu jesteś pierwszą osobą, która uwierzyła,
że mogę cokolwiek zdziałać z Ogniem. Uwierzyłaś we mnie jako jedyna… - te
ostatnie słowa wypowiedziała szeptem
- Nie. Nie tylko ja w ciebie
wierzę. – podeszłam i stanęłam naprzeciwko niej – Jeżeli sama w siebie nie
uwierzysz, to nikt tego nie zrobi. Jesteś dobra, ale masz niską samoocenę i za
szybko się poddajesz. Pokaż wszystkim prawdziwą Isabelle Turner. Tą silną
Wampirzyce, a nie ofiarę losu.
Dziewczyna podniosła głowę w
górę, a ja właśnie w tym momencie wiedziałam, że wzięła sobie moje słowa do
serca.
Przez następne
pół godziny trójka moich przyjaciół dzielnie celowała we mnie swoimi Żywiołami.
Jedynie Powietrze Jace’a lekko dotknęło mojego ramienia. Dziewczyny bały się
mnie ruszyć. Właściwie to tylko Evelin, bo Bella z przyjemnością cisnęłaby we
mnie Ogniem, jednak jej zachłanność nie pomogła jej.
- Angie to może teraz ty
potrenujesz? – wyspał, wykończony treningiem Jace.
- Dobra. – powiedziałam i ruszyłam
na środek sali – Co mam robić?
- Nie pozwól,
aby cię otoczyli. – zaczęła Bella
- Atakuj prosto w serce, a jeżeli
się nie da, zrań go gdziekolwiek. Jak najgłębiej wbij ostrze. – dodał Jace
- Nie możesz tracić równowagi. –
zakończyła Evelin.
Po chwili cała trójka się na mnie
rzuciła. Starałam się zaatakować Evelin, gdyż sądziłam, że sobie z niż poradzę.
Jest taka krucha i delikatna, ale nic bardziej mylnego! Położyła mnie jednym, mizernym
ciosem. Straciłam równowagę i upadłam na ramię. Podniosłam się z maty,
rozmasowując obolałe miejsce.
- Musimy popracować nad jej
równowagą. – powiedziała Isabelle, zwracając się do Evelin i Jace’a. Właściwie,
to patrzyła cały czas na Anielice.
- Pomogę jej. – odpowiedziała
Evelin – Tylko kiedy, Bells?
- Hej, ja tu jestem! – powiedziałam
(do krzyku było temu daleko) do nich, jednak mało sobie z tego zrobili. Nawet
na mnie nie spojrzeli.
- Po lekcjach. – powiedziała
Bella – U ciebie w pokoju. Nikt nie musi wiedzieć, że jej pomagasz.
- Pomoże mi, w czym? – spytałam
już lekko podirytowana. Wreszcie na mnie spojrzeli. Bella dała znak Evelin i ta
zaczęła mówić.
- Będę z tobą ćwiczyć równowagę.
To dzięki niej Wybrańcy, jak Jessika czy Damien są tak dobrzy. Umieją utrzymać
równowagę. – tymi paroma zdaniami wyjaśniła mi wszystko.
- Dobrze, ale
kiedy? – spytałam
- Po zajęciach. – powiedziała, po
chwili dodając – U mnie w pokoju.
***
Po ustaleniu
gdzie będę się dokształcać z koordynacji ruchowej poszliśmy na stołówkę.
Zasiedliśmy przy swoim Kręgu i czekaliśmy, aż wszyscy ,,domownicy” przybędą i
gdy wybije punkt ósma rano, bo dopiero o tej godzinie stół szwedzki zostaje w
jakiś magiczny sposób nakryty. Aczkolwiek jedzenie smakuje bardzo…,,nie
magicznie”. Takie jakie serwują w najnormalniejszej restauracji i dzięki im za
to. Jeszcze trochę nadprzyrodzonych rzeczy i zwariuje.
Po skończonym
śniadaniu, składającym się z kilku, może kilkunastu tostów i dwóch kubków
herbaty ruszyłam, a właściwie poturlałam się pod małą salę gdzie miałam już
drugą lekcje z magii. Na wczorajszych zajęciach udało mi się unaocznić Wodę.
Nie wiem jak będzie dzisiaj, ale zaraz się przekonam.
- Dzisiaj, moi
drodzy – zaczęła Nikki –Będziemy ćwiczyć unaocznianie Żywiołów, tak samo, jak
wczoraj. Wracacie do swoich wczorajszych partnerów i ćwiczycie. Skupcie się na
tym co wam wczoraj nie wyszło. – skończyła mówić, po czym siadła w tym samym
miejscu co wczoraj. Odszukałam wzrokiem Belle, która zmierzała już w moim
kierunku. Podeszła do mnie i razem ruszyłyśmy w kąt sali.
- Mam ochotę dzisiaj zabłysnąć –
powiedziała Isabelle, na co ja wybuchłam śmiechem. – I z czego się śmiejesz? –
spytała po chwili, gdy ja starałam opanować ataki śmiechu.
- Z twojej ochoty zabłyśnięcia –
powiedziałam, po czym znowu dostałam ataku głupawki.
- Co powiesz na to, że Damien tu
jest i patrzy się na ciebie? – spytała, a ja momentalnie odwróciłam się w
stronę drzwi. Stał tam i spoglądał w naszą stronę z ledwo widocznym uśmiechem.
Na moment wyłapałam spojrzenie jego zielonych oczu. Starałam się opanować,
jednak marnie mi to szło. Cały czas śmiałam się z Belli.
Kiedy Kate chciała, abym
przestała głupieć, podchodziła i porządnie mną trzęsła, aż się opanowałam.
Zapomniałam o dwóch rzeczach. Jestem tutaj z Isabelle Turner, nie Katharine
Hemingway. Drugą sprawą było to, że Żywiołem Belli jest Ogień.
Odwróciłam się w ostatniej
chwili.
- Dobra, już jestem spokojna. –
powiedziałam, podnosząc ręce w obronnym geście widząc, że Isabelle jest gotowa
do ataku. Wampirzyca opuściła ręce, po czym zamknęła oczy. Tak, chciała
unaocznić Ogień. Kiedy zobaczyłam, że utworzyła się kula Ognia, przymknęłam
powieki. W mojej wyobraźni pojawił się kilkusekundowy film. Ostatni dzień
,,normalności” kiedy naprawiłam kran w łazience, bo Kate nie mogła zmyć
maseczki z twarzy. Kiedy unaoczniłam jezioro i wpatrywałam się w śliczne kwiaty.
Moje kwiaty. I wczorajszy dzień, kiedy udało mi się unaocznić wodę na
zajęciach.
Otworzyłam oczy i przyjrzałam się
dokładniej ogromnej kuli Wody i Ognia. To sprzeczne z ludzkimi prawami, że
Ogień nie zgasł przy kontakcie z Wodą, ale w Domu wszystko jest inne. Spoglądając
kątem oka na inne pary, nasza kula była ogromna. Spojrzałam kolejny raz na
nasze Żywioły i zauważyłam, że przed ich ,,zlaniem się” oddziela je
niewidzialna bariera. W dodatku większą część naszej magicznej bańki zajmował
mój Żywioł. Przynajmniej tak mi się wydaje, chyba, że w Domu Żywiołów kolor
niebieski oznacza Ogień.
Moje rozważania
przerwało pulsowanie w głowie. Jakby ktoś ,,wdarł” się do mojego umysłu i
próbował zmusić mnie do wykonania jakiejś czynności. Przeniosłam wzrok na
Belle, która uparcie wpatrywała się w bańkę, próbując zmusić ją do poruszenia
się. Postanowiłam jej pomóc. Skupiłam swoje myśli na Żywiołach. Po chwili kulka
drgnęła, robiąc piruet. Potem poszło już z górki. Wkładając bardzo małą ilość
mocy, sprawiłam, że bańka w tempie ekspresowym rozbiła się o ścianę, na drugim
końcu sali, sprawiając, że pozostali musieli uciekać jej z drogi.
To wszystko
trwało parę minut. Przez te parę minut, znowu byłam w centrum uwagi.
- Angie…- zaczęła Bella – Jakim
cudem udało ci się coś, co mi nie wychodziło przez 2 lata. W dodatku osiągnęłaś
to w kilka minut? – spytała zszokowana. Zresztą nie tylko jej otworzyły się
usta ze zdziwienia. Dwie osoby zachowały się inaczej od pozostałych – Nikki i
Damien. Anielica uśmiechała się do mnie z aprobatą, a Damien spoglądał gdzieś w
przestrzeń, chociaż mogłam przysiądź, że mi się przyglądał.
- Angie to co
teraz zrobiłaś było…- zaczęła moja nauczycielka
- Niezwykłe? – spytała Bella
- Tak. To było niezwykłe. –
dopowiedziała Nikki.
- Ale przecież, aby zaatakować
potrzebna jest koncentracja dwóch osób. To nie tylko moja zasługa. – zaczęłam
się tłumaczyć, chociaż niepotrzebnie.
- Nie, Angie. Na poziomie dla
początkujących, owszem, we dwie osoby koncentrujecie się, aby zaatakować, a to
po to, żeby zobaczyć, kto z Was jest silniejszy i czy nadajecie się do bycia
partnerami. Jeżeli przyjdzie tobie i Belli walczyć z Wygnańcami nie będziecie w
stanie obie skupić się na ataku. Jedna atakuje, a druga chroni. Musicie umieć
porozumieć się bez pomocy słów. Rozumiesz? – mówiła przyjemny, ale rzeczowym
tonem. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. – No, już! Wracamy do pracy! –
krzyknęła i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
Przez kolejne
czterdzieści minut atakowałam, na przemian z Isabelle, ściany. Z wyjątkiem
jednego incydentu, gdy bańka otarła się o jakiegoś Wampira. Na szczęście obyło
się bez poważniejszych szkód.
- Powiedz mi, Bella – zaczęłam
kiedy zbierałyśmy się do wyjścia. Właściwie to ona się zbierała, ja miałam
zajęcia z Damienem. – Czemu Evelin ma mnie podszkolić? – spytałam. Isabelle
podniosła na mnie wzrok, znad kanapki. Jak na kogoś kto ma tak idealną figurę
je stanowczo za dużo. Godzinę temu przecież zjadła 2 miski płatków z mlekiem!
-Evelin jest najbardziej
opanowana. Nam również pomogła w równowadze, ale dalej nie dorównujemy jej.
Znasz to powiedzenie cicha woda brzegi rwie? – spytała, a ja przytaknęłam – Dzisiaj
przekonałaś się, że kiedy trzeba potrafi być świetnym wojownikiem, jeżeli chce.
- Więc czemu
na zajęciach udaje, że nic nie umie? – spytałam
- Tak naprawdę to tego nikt nie
wie. Próbowałam coś wyczytać z jej myśli, ale nie znalazłam tam nic istotnego,
więc albo potrafi doskonale maskować swoje myśli, albo sama nie zdaje sobie
sprawy, że na zajęciach jest tak kiepska. - szłyśmy kawałek w milczeniu, jednak
po chwili Wampirzyca się odezwała – Dobra, wracaj na zajęcia i wymyśl sobie
przekonującą gadkę, czemu wczoraj byłaś u Przełożonej. Nasz wojownik nie
uwierzył, że byłaś tam, aby się czegoś nauczyć. – powiedziała, po czym szybkim
krokiem ruszyła przez korytarz, a ja nie miałam możliwości dowiedzenia się
czegoś.
- Chodź. Zaczynamy zajęcia. –
podskoczyłam jak oparzona, kiedy usłyszałam głos Damiena. Odwróciłam się i
ruszyłam w stronę sali, usiłując wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę.
________________________________________________________________________________
Po krótkiej przerwie, kolejny rozdział dodany. Dziękuje, za miłe komentarze, zwłaszcza przy pierwszym rozdziale :) Mam nadzieje, że dalej będziecie komentować, już nowsze rozdziały.
Weronika
Genialne! Przeczytałam wszystkie rozdziały i wywarły na mnie duże wrażenie ;D Czekam na następne! Pozdr
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńIle ty masz lat, że piszesz tak dobre opowiadania w takim krótkim czsie? Oczywiście masz swoje prawo zachować to w prywatności, ale bardzo mnie to ciekawi ;) Życzę dużych sukcesów i pozdtawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuńMój wiek to nie żadna tajemnica, aczkolwiek może Cię rozczarować. Mam lat 14 :) W styczniu 15 xd
UsuńNie rozczarował mnie xd podejrzewałam, że jakieś 14-16 lat :D Powodzenia życzę :)
Usuńdziękuje :)
UsuńZakochałam się twoich opowiadaniach ! Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały. Powodzenia w dalszym pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje :)
UsuńKiedy będzie następny rozdział XD ?
OdpowiedzUsuńNie wiem sama :/ Już go zaczęłam, ale małe szanse, że go dzisiaj skończę. Myślę, że najpóźniej za tydzień, ale nic nie obiecuje :/
Usuń: (
Usuńmi również przykro, ale nie zawsze mam czas i wenę :)
UsuńCzekamy na kolejne rozdziały i na pewno nie przestawaj ich pisać, bo są bardzo interesujące i ciekawe <3
OdpowiedzUsuńdziękuje ;*
UsuńJeju to jest świetne. Niesamowicie piszesz. Z każdym rozdziałem coraz bardziej zaciekawiasz i wprowadzasz nas w twoją wyobraźnię. Już nie mogę się doczekać 11 rozdziału.
OdpowiedzUsuńJoasia
dziękuje :)
UsuńKiedy mniej więcej pojawi się 11 rozdział?
OdpowiedzUsuńwłaśnie go dodałam :))
UsuńWspaniały blog ;)
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Jace, Evelin i Belli, że jeszcze nic nie umieją, a są już dwa lata w Domu Żywiołów. W sumie uważam, że powinni juz wcześniej dać z siebie wszystko, skoro widzieli, że treningi nie przynoszą skutków. Teraz Angie musi się za nich wziąć i ich zaciągnąć do ćwiczenia. Podoba mi się jej pomysł. Fajnie, że dokładnie opisałaś jak wyglądała ich wzajemna nauka. Kibicuję Belli, na pewno stać ją na dużo więcej, więc niech się rozwija!
No no, znowu jestem dumna z naszej Angie. Znowu dała wspaniały popis. Jestem ciekawa co jeszcze takiego ją odróżnia od innych. No i widać, że tęskni za Kate.
Odniosłam wrażenie, że w tym rozdziale jakoś nieobecny był Damien. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będzie go więcej, no i że będzie taki jak dawniej. Pozdrawiam! Jutro postara m się wpaść również ;*
:3
OdpowiedzUsuńEveline i Jace mnie intrygują, będą wnosili urocze i romantyczne scenki do tej historii mam nadzieję? :D Jestem bardzo zaciekawiona i już lecę czytać dalej <3
OdpowiedzUsuń22 year old VP Quality Control Minni Nevin, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Analyze This and Rafting. Took a trip to Medina of Fez and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. przeskocz to strony
OdpowiedzUsuńrzeszow adwokaci prawo karne
OdpowiedzUsuń