Strony

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział XXIX

- To było cudowne, Em. – powiedziała po raz setny Irvette, kiedy stałyśmy na korytarzu.
- Powtarzasz to już tysięczny raz. – wtrącił znudzonym głosem Troy, opierając się niedbale o ścianę.
- I będę powtarzać do znudzenia. Dokopałaś tej małpie. Piąteczka! – krzyknęła, wystawiając w stronę Emmy dłoń. Dziewczyna pokręciła w przeczeniu głową i zignorowała gest koleżanki.
- Słuchajcie, ja wam muszę coś powiedzieć… – zaczęła Wampirzyca, ale Irvette nie pozwoliła jej skończyć
- O, Damien idzie. – zauważyła, a ja podążyłam za jej wzrokiem.
- Pójdę już. – powiedziałam szybko. Nie chciałam, aby poruszył przy nich temat magii.
Chłopak stał kilka metrów dalej, z rękami włożonymi w kieszenie jeansów. Kiedy zobaczył, że kieruję się w jego stronę, odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Wydaje mi się, że kultura wymaga, abyś na mnie zaczekał. – odezwałam się, kiedy weszłam za nim do małego saloniku.
 -Sumując nasze przewinienia, wychodzę przy tobie na aniołka. – odparł, opierając się o parapet.
- To ten moment, kiedy dostaję reprymendę od Damiena de Wintera? Czym sobie zasłużyłam na ten przywilej? – zapytałam sarkastycznie, krzyżując ręce na piersi.
- Może ty mi powiedz? – spytał, podchodząc w moją stronę. Stanął na tyle blisko, że musiałam unieść głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Byłam dziś grzeczna jak aniołek. – odpowiedziałam najsłodszym głosem, na jaki było mnie stać.
Chłopak zmrużył podejrzliwie oczy, ale nie zapytał już o nic. Odsunął się ode mnie i wrócił na poprzednie miejsce, przy parapecie, a ja zajęłam miejsce na wygodnym fotelu.
- Masz jakieś pytania? – spytał, świdrując mnie wzrokiem.
Zamyśliłam się. Miałam bardzo dużo pytań, ale większość z nich nie nadawała się do tego, aby je wypowiedzieć. A na inne, podświadomie, nie chciałam znać odpowiedzi.
Złoty Krąg.
Znowu ten głos. Może ja naprawdę wariuję? Ubzdurałam sobie jakiś głosik i wmawiam sobie, że to jakaś siła wyższa? No cóż, najwidoczniej bardzo skuteczna siła.
- Co to Złoty Krąg? – wypaliłam.
Chłopak prychnął
- To bajki dla dzieci.
- Skąd ta pewność? – zapytałam podejrzliwie.
Chłopak wziął głęboki oddech.
- Każdego z nas karmiono słowami tej historii. Mieliśmy się pilnie uczyć, aby pewnego dnia okazało się, że należymy do takiego Kręgu. Że jesteśmy ważniejsi od innych i to dzięki nauce i treningowi. To miała być zachęta. Ludzkie dzieci wychowały się na super bohaterach i księżniczkach, a my na tej opowieści.
Właściwie, wszystko układało się w całkiem logiczną całość. W końcu, znalazłam to w książce z baśniami i legendami. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby spytać akurat o to. Jestem naiwna. Boże, nawet samej sobie nie mogę ufać. To tylko bajeczka dla małych wampirzątek i aniołków. Nic niezwykłego.
- Chwila. – powiedziałam szybko – Powiedziałeś, że ,,wychowaliście się” na tej opowieści. To ty nie zostałeś ze swoją mamą? – zapytałam, a on spojrzał na mnie tępym wzrokiem –Ludzką mamą. – dodałam znacząco
-Z reguły, Wybraniec zostaje z ludzkim rodzicem, matką. Takie są reguły. Kobieta wie, kim jest ojciec jej dziecka i się na to godzi. Tu nie potrzeba czarów, to instynkt macierzyński. – wyjaśnił
- Nie pytam o regułę, pytam o ciebie.
- Moja matka nie żyje. Kiedy zmarła, ojciec mnie zabrał. Nie mogłem trafić do domu dziecka, bo mogłoby wyjść na jaw, że panuję nad Żywiołem.
Zrobiło mi się głupio. To dość delikatny temat.
- Przykro mi z powodu mamy – szepnęłam, otulając się ramionami. Nagle zrobiło mi się zimno.
- Tu nie ma za co przepraszać. Każdy kiedyś umrze. Trzeba być na to przygotowanym. – powiedział, a ja odebrałam to dwuznacznie. No tak, Andrew.
- Z tą myślą oswajamy się wtedy, kiedy musimy. Przygotowujemy się na śmierć babci, dziadka, starszych ludzi. I tylko wtedy nie doznajemy tak ogromnego szoku. Taka jest kolej rzeczy. Nie możemy być przygotowani na śmierć osoby, przed którą całe życie. – odparłam
Nastała niezręczna cisza. Wciągnęłam powietrze przez zęby i szczelniej otuliłam się ramionami.
- Jak ci się tutaj podoba? – zapytał nagle.
Prychnęłam
- A nie widać? – powiedziałam sarkastycznie
- Wolałbym to usłyszeć.
Chrząknęłam przygotowując się do przemowy.
- A więc. – zaczęłam – Wpakowałam najlepszą przyjaciółkę do sekty, jestem Przywódcą jakiegoś Kręgu, wysłałam w pogoń za dwiema dziewczynami chłopaka, który niczym nie zawinił i kilkanaście razy naruszyłam zasady, których raczej nie powinnam naruszać. A, i nauczyłam się, że przy pewnych osobach nie warto oddychać albo w ogóle żyć, bo zostaniesz za to uderzony. – wyliczyłam.
- Czemu jesteś tak uprzedzona do Jessiki? – spytał cicho
Zaśmiałam się gorzko
- Co, proszę? Ja jestem uprzedzona? To ona mnie nienawidzi, od kiedy się poznałyśmy. Nie na odwrót.
- Widocznie coś zrobiłaś, może nieświadomie. – stwierdził, wzruszając ramionami.
Zagotowało się we mnie. On jest ślepy, czy co? Odkąd przyjechałam do Domu Żywiołów, Jessika Prince publicznie okazywała niechęć do mnie, ale nie wiedziałam, dlaczego. Ale, tak! Ja jej coś zrobiłam. No przecież, moim życiowym celem jest irytowanie wszystkich dookoła.
- Przeproś ją ode mnie za to, że żyję. – warknęłam, po czym wstałam i wyszłam, trzaskają drzwiami.
Nie. Tak nie może być. To ostatni raz, kiedy ktoś mówi, że robię coś źle, kiedy wiem, że jest inaczej.
Mama zawsze mówiła, że nie można przepraszać za to, że się żyje. Nie można za to przepraszać. Nie wolno. I ja też zrobiłam to ostatni raz.

***

Minął wtorek. Minęła środa. Minął czwartek. Każdy z tych dni wyglądał tak samo, jak poniedziałek: było widać, że coś się dzieje, ale nikt o to nie zapytał. A Bella umierała; powoli, ale nadal za szybko. Jace miał do mnie pretensje, że nic z tym nie robię. Ale ja nie umiałam. Nie miałam w sobie dość odwagi, aby usiąść i ją pocieszyć. Byłam za słaba.
Z Damienem też nie było różowo. Prawie nigdy ze sobą nie rozmawiamy. Nie czuję się mile widziana w pomieszczeniu, w którym on także jest. Jak to możliwe, że w jednej sekundzie jest idealnie, a za chwile któreś z nas wychodzi, trzaskając drzwiami?

***

Miałam już opuszczać małą salę, kończąc trening z Damienem. Byłam już przy drzwiach, kiedy coś przyszło mi do głowy. Odwróciłam się w stronę chłopaka i zapytałam
- Masz jakiś kontakt z Patrickiem?
- Nie pakuj się w gorsze kłopoty. – odpowiedział
- Co masz na myśli? – spytałam ostro, zakładając ręce na piersi
- Nie pomożesz mu, wydzwaniając do niego. – odparł sucho
- Aha! – krzyknęłam – Masz do niego numer. – powiedziałam, wymierzając oskarżycielsko palec w jego stronę
- Mówię poważnie, Angie. Zostaw to w spokoju.
- Nie dla mnie jest ten numer. – szepnęłam
Damien spojrzał na mnie podejrzliwie, unosząc brwi
- Więc dla kogo?
Przygryzłam wargę. Mówić mu, że dla Isabelle, czy skłamać? To prawda, że nieraz lepiej skłamać, ale ja już nie mam siły brnąc w większe bajoro niedomówień.
- Dla Belli.
- Sądziłem, że się nienawidzą. – stwierdził, podchodząc do mnie.
- To źle sądziłeś. Wszyscy źle sądziliśmy. – mruknęłam – To jak? Dasz mi ten numer?
- Wieczorem do ciebie przyjdę. – powiedział, a ja słabo się uśmiechnęłam. Jeden problem mniej.
Wyszłam na korytarz z nowym przyjacielem. Nadzieją.

***

Siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż Damien przyjdzie. Na kolacje nie poszłam. Nie chciałam denerwować Jace’a swoją bezradnością.
Zamiast tego, posprzątałam pokój. Moje łóżko nareszcie wyglądało tak, jak wyglądać powinno, a każdy ciuch znalazł swoje miejsce w szafie. Byłam z siebie zadowolona.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a potem ich skrzypnięcie. W przejściu stał chłopak z kapturem zarzuconym na głowę. W innych okolicznościach, na pewno bym się wystraszyła, ale wiedziałam, że to tylko de Winter.
Chłopak zrzucił kaptur, przeczesał palcami włosy, po czym przeszedł przez pokój i usiadł na krześle.
- Nie było cię na kolacji. – stwierdził
- Nie byłam głodna. – skłamałam
- Isabelle od tygodnia nie chodzi na kolację. – ciągnął, jakby chciał poznać odpowiedź.
- Bystry jesteś, zrozumiesz czemu. – odpowiedziałam
Pokiwał głową i wyciągnął coś z kieszeni bluzy. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, dochodząc do wniosku, że to kawałek kartki.
- Proszę. – odezwał się, podając mi świstek.
Spojrzałam na kartkę, przyglądając się ciągowi zapisanych cyfr.
- Sprawdź, czy dobry. – powiedział, a ja przytaknęłam.
Wstałam i podeszłam do biurka, biorąc z niego komórkę. Wystukałam na klawiaturze numer i przystawiłam aparat do ucha. Za trzecim sygnałem, usłyszałam głos Patricka
- Tak, słucham?
- Patric? – spytałam
- Angie? – odpowiedział
- Tak, to ja.
Usłyszałam zamykane z hukiem drzwi i jakieś szmery
- Patric? – zapytałam zaniepokojona – Co się dzieje?
- Angie, nie mogę teraz rozmawiać. – powiedział, a potem usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
Ze złością rzuciłam telefon na łóżko.
- Co z nim? – odezwał się Damien, przyglądając mi się badawczo
- Nie może rozmawiać. – rzuciłam z przekąsem
- Nie zapominaj, że jest na służbie. – upomniał mnie
W poniedziałek, powiedziałam sobie, że koniec z mówieniem mi, co jest źle, kiedy ja wiem swoje. I mam zamiar tego się trzymać.
- To może powiesz mi, po co ci jego numer? Bo według mnie, on służy do kontaktowania się i nie sądzę, abyś ty do niego nie dzwonił, więc nie mów mi, że to ja znowu zrobiłam coś źle. – warknęłam
- Nie dzwoniłem do niego. – powiedział, ale widząc moją oskarżycielką minę, westchnął i dodał – Dał mi ten numer, żebym informował go, gdybyście wpakowały się w jakieś problemy.
- I jeszcze nie zadzwoniłeś? – spytałam ironicznie
- Nie żartuj sobie z tego. – zbeształ mnie
Byłam zła. Na nich obu. Czy naprawdę, Patric musiał wiedzieć, kiedy wpakuję się w jakieś łajno? Damien też nie był święty, chociaż miał mniej na sumieniu, niż Wampir.
- Może chodźmy zanieść jej ten numer. – zaproponował, kiedy ja próbowałam poukładać myśli.
- Dobry pomysł. – poparłam go.
Schowałam do kieszeni spodni karteczkę razem z telefonem i wyszłam z pokoju razem z chłopakiem. Przekręciłam klucz w zamku i ruszyłam w stronę skrzydła Przełożonych.
Stanęliśmy pod pokojem Isabelle. Zapukałam, chociaż wiedziałam, że odpowie mi cisza.
- Wejdę tam. – szepnęłam do Damiena i pociągnęłam za klamkę.
W pokoju jak zwykle panował mrok. Wiedziałam już, gdzie znajduje się włącznik, więc ze światłem uporałam się raz, dwa. Teraz czekała mnie trudniejsza część misji.
- Mam coś dla ciebie. – powiedziałam, siadając na skraju łóżka. Dziewczyna leżała zwinięta w kłębek, cicho szlochając. Nawet się nie odwróciła w moją stronę. Westchnęłam i podałam jej kartkę. – Proszę.
Nic. Zero reakcji. Nie widziałam sensu siedzenia i mówienia do czterech ścian.
Byłam już przy drzwiach, kiedy usłyszałam jej zachrypnięty głos
- Co to za szyfr?
Odwróciłam się w stronę łóżka i zobaczyłam, że dziewczyna siedzi na nim po turecku.
- To numer telefonu. Do Patricka. – wyjaśniłam.
Wampirzyca spojrzała na mnie, jakby zobaczyła ducha. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpaść w drobny mak, a zarazem, jakby była niezniszczalna.
To było jak kalejdoskop: w jednej chwili nie wierzyła w to wszystko, potem uśmiechnęła się promiennie, aby w następnej sekundzie się rozpłakać.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. – wyszeptała przez łzy – Moje serce jest podzielone na pół. Jedną połową jest on, a drugą ty. Jesteś inną połową mnie. Lepszą połową. Połową, którą ja nigdy nie będę. Tą połową, która doprowadza mnie do szału. Połową, której zawsze będę potrzebować.
W tamtej chwili, ja też płakałam. Znowu usiadłam na łóżku obok przyjaciółki, uśmiechając się do niej przez łzy. Tęskniłam za nią. Irytowała mnie, ale to miało swój urok.
- Jeśli chcesz płakać, będę twoim ramieniem. Jeśli chcesz się śmiać, będę twoim uśmiechem. Jeśli chcesz się wspinać, będę twoją drabiną. Jeśli potrzebujesz przyjaciela, nieważne kiedy, będę wszystkim czego potrzebujesz. Pamiętaj o tym. – powiedziałam, kiedy się uspokoiłam.
- Dziękuję ci, Angie. – odparła po chwili ciszy. Nie musiałam nic odpowiadać. Jeden uścisk wystarczał.
Nigdy nie przytula się człowieka bez powodu. W tym małym geście, są zawarte wszystkie nasze uczucia względem drugiej osoby: tęsknota, miłość, wdzięczność. To nigdy nie jest nic nieznaczący dotyk.
- Ja już przyzwyczaiłam się do tego, że muszę go kochać. I nie żałuję tego kroku. – wyznała, kiedy zbierałam się do wyjścia.
- Miłość to jedyna rzecz, która sprawia, że czujemy się żywi. – odpowiedziałam, po czym uścisnęłam ją na dobranoc i wyszłam.
Damien stał przy schodach, a kiedy zobaczył, że wychodzę, podszedł do mnie.
- Jak z nią?
- Nadal płacze, ale ze szczęścia. – odparłam, schodząc po schodach.
- On i tak coś zepsuje. – mruknął
- Zakochujemy się tak, że to aż rani i krwawi. Ale z czasem przemija. – powiedziałam
- Miłość może boleć, ale może też leczyć.
- Równocześnie boli i leczy. – dodałam. Żadne z nas już nic więcej nie dodało.
Po krótkiej chwili, kiedy między nami panowała cisza, chłopak się odezwał
- Byłaś kiedyś zakochana? – zapytał, przyglądając mi się.
Musiałam się zastanowić. Nie nad tym, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać. Ale nad tym, czy kiedykolwiek darzyłam kogoś romantycznym uczuciem.
- Nie byłam. – odpowiedziałam – A ty byłeś?
On też potrzebował chwili do namysłu.
- Nie byłem.
Uśmiechnęłam się do niego. On także się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że to akurat Damien de Winter rozwiąże problem Belli. W gruncie rzecz biorąc, on zawsze pomagał mi rozwiązywać każdą błahostkę, lub coś cięższego. Ale ja dalej nie wiedziałam, kim był dla mnie.
- Twój pokój. – odezwał się, kiedy weszliśmy na piętro.
- Widzę. – odpowiedziałam, sprawiając, że się uśmiechnął.
Otworzyłam drzwi pokoju i stanęłam przy nich, odwracając się w stronę chłopaka.
- Dobranoc. – powiedział cicho
- Dobranoc, luby. – odpowiedziałam, uśmiechając się zadziornie. Pokręcił tylko głową.
- Śpij dobrze, Julio. – dodał, po czym odszedł.
Stałam tam jeszcze chwilę, patrząc jak odchodzi.
Weszłam do pokoju i zsunęłam się na podłogę. Przyglądając się mu, doszłam do tego, kim był. Kim był dla mnie. Był jak antidotum na wszystko z wyjątkiem mnie.
__________________________________________________________________________________

Muszę powiedzieć (a to nowość), że jestem troszeńkę zadowolona z tego rozdziału. Najbardziej z rozmowy Angie i Belli. A poza tym, dalej mi się nie podoba.
Dużo osób narzekało, na brak relacji Angie & Damien. W tej części starałam się ujawnić kilka faktów z życia de Wintera. I jak Wam się podoba?
Następny rozdział planuję dodać na początku sierpnia, nie przewiduję niczego wcześniej :)
Na marginesie, na 20 000 wyświetleń, pojawił się zwiastun mojego bloga. Widnieje on na pasku bocznym. Co o nim sądzicie? 
Bardzo, ale to bardzo dziękuję jego autorce ♥ 
To chyba już wszystko z mojej gadaniny. Do napisania,
Weronika

18 komentarzy:

  1. Haha pierwsza...tak.nareszcie nawet nie zdajecie sb sprawy jak dlugo na to czekalam :D. A propo rozdzialu genialny naprawde dziewczyno super Angie wreszcie zrozumiala ze cos chyba czuje do Damiena. Och... zeby on tylko tez to zrozumial ale no nic juz taki jest. Szczerze to kiedy gadali o tej milosci to myslalam ze cos sie wydarzy ale i bez tefo bylo super pisz dalej. Pozdro i bardzo, bardzo, bardzo duzo WENY :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę krótko i szybko, bo jestem na obozie ;)
    Rozdział - cudo!!!
    Dangie *-* Tyle miłości ;-;
    Kocham i zapraszam do sb, Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  3. Planujesz wydanie książki? Bo według mnie to naprawdę się nadaje. Jest takie życiowe. :')
    Bardzo się cieszę, że w końcu rozdział Ci się podoba (chociaż troszkę). Jestem z Ciebie dumna :")
    Nie mam pojęcia jak wytrzymam tyle czasu bez Twojej kochanej pisaniny. No cóż jakoś muszę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie to się nie nadaje na książkę.
      Dodałabym go wcześniej, ale jadę na krótki wypoczynek i może mnie coś natchnie :)

      Usuń
    2. Uwierz w siebie :))
      W takim razie życzę Ci miłego wypoczynku C:

      Usuń
  4. Twoje opowiadanie naprawdę wciąga. Całość przeczytałam w niecałe 2 dni. Naprawdę jest to bardzo dobre i powinnaś wydać książkę.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale moim zdaniem, to nie nadaje się na książkę :)

      Usuń
    2. Nadaje nadaje :) tylko drobne błędy do poprawki ale po za tym jest naprawdę świetna :) Mam nadzieję że kiedyś twoja książka znajdzie się w mojej kolekcji :)

      Usuń
  5. Masz bardzo duzy potencjal moglabys wydac ksiazke , ciekawie sie czyta brawo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągające opowiadanie, zgadzam się z resztą, powinnaś napisać książke, naprawde :)
    ~Daria

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam do nas na rozdział 15 :>
    http://sophieandzayn.blogspot.com/
    /Aga xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno! Ja cię poprostu ubustwiam!!! Piszesz ciekawie i nadodatek zrozumiale (co jest niezwykle rzadkie wśród blogerów- wiem z własnego doświadczenia) Twojego bloga pochłonełam w jedną noc co wywołało wory pod oczami, ale było warto :D
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    M.A

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj. ;) Zostawiłaś u mnie reklamę, więc jestem. Może na początku przyznam się, iż numerek rozdziału był wyznacznikiem, że dużo mnie ominęło. ;) Rzadko kiedy potrafię wgryźć się w fabułę po przeczytaniu ostatniego wpisu, więc nie dostaniesz ode mnie sensownych słów. Przepraszam. Może zacznę od estetycznego wglądu, bo brak wyjustowanego tekstu, cały ciąg - przeraził mnie. Trudno się czyta. Może warto się tym zająć, co? ;) I jeszcze dużo dialogów. fajnie, że nie masz z nimi problemów, ale brak mi troszeczkę opisów. Są, ale takie maluteńkie. Jeszcze, bo mi się przypomniało, przyczepię się do błędnego zapisu dialogów. Może poczytaj coś na ten temat, co? ;) Pod przykryciem tego wszystkiego jest fabuła. Ciekawa. Twój styl ma to coś, przekazujesz takie małe rady, cytaty i to jest miłe. Doskonal się! Może kiedyś wrócę i spróbuję przeczytać całość. Twoje opowiadanie czeka w kolejce. ;)
    Pozdrawiam Cię cieplutko. I dodam, tak już od siebie, że uwielbiam kolor tła, u Ciebie na blogu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. wow! cudne podoba mi się !
    ps. nowy na : http://niesmiertelny-czlowiek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ŚWIETNE <3 PISZ DALEJ, TO JEST GENIALNE ! :*
    KOCHAM <333

    OdpowiedzUsuń
  12. Przybyłam, przeczytałam, komentuję :D
    Rzeczywiście, bardzo fajna scena Belli i Angie. Uwielbiam ich relację, mimo, że czasami się kłócą. Ale tak zawsze jest, nigdy nie ma idylli :D naprawdę, rozczuliłam się! Słodko, że Angie zdobyła telefon Patrica dla przyjaciółki. To było kochane i to było to, czego Bella potrzebowała.
    To aż tak Bella kocha Patrica, że płacze po nim całymi dniami? Trochę uważam, że to lekka przesada. Mogłaby chodzić przybita całymi dniami, nic nie chcieć jeść, tęsknić, ale żeby aż płakać non stop? No nie wiem, może to przez to, że ja bym tak nie robiła ze względu na chłopaka? :D Kurczę, to ja chyba jakaś bezuczuciowa jestem XD Ale jak już pisałam, Bella i Patric musza być razem!
    Cieszę się ze scen Angie i Damiena i z ich życiowych, a nawet wręcz filozoficznych rozmów. Podobało mi się! Lubię, kiedy rozmawiają o czymś głębszym, jak są ze sobą szczerzy i otwarci. Chciałabym, by ich związek coraz bardziej się rozwijał.
    Myślałam, że więcej będzie o Emmie, ale może jesxzcze się pojawi? :D
    i czemu Damien zasugerował, że może Angie coś zrobiła jessice? Przecież Prince to suka :D (wybacz, musiałam :D)
    Urzekło mnie to zdanie: "Wyszłam na korytarz z nowym przyjacielem. Nadzieją." Jest po prostu genialne :D
    Pozdrawiam serdecznie! :*
    Zapraszam do siebie na XII rozdział ;)
    http://-the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale super ♥ Taaaak, rozmowa Angie i Belli była świetna. ale co do reszty rozdziału też nie powiinaś mieć zarzutów, ponieważ jest on, tak jak z resztą wszystkie, GENIALNY ♥

    OdpowiedzUsuń