-
To było cudowne, Em. – powiedziała po raz setny Irvette, kiedy stałyśmy na
korytarzu.
- Powtarzasz
to już tysięczny raz. – wtrącił znudzonym głosem Troy, opierając się niedbale o
ścianę.
- I będę
powtarzać do znudzenia. Dokopałaś tej małpie. Piąteczka! – krzyknęła,
wystawiając w stronę Emmy dłoń. Dziewczyna pokręciła w przeczeniu głową i
zignorowała gest koleżanki.
- Słuchajcie,
ja wam muszę coś powiedzieć… – zaczęła Wampirzyca, ale Irvette nie pozwoliła
jej skończyć
- O, Damien
idzie. – zauważyła, a ja podążyłam za jej wzrokiem.
- Pójdę już. –
powiedziałam szybko. Nie chciałam, aby poruszył przy nich temat magii.
Chłopak
stał kilka metrów dalej, z rękami włożonymi w kieszenie jeansów. Kiedy
zobaczył, że kieruję się w jego stronę, odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Wydaje mi
się, że kultura wymaga, abyś na mnie zaczekał. – odezwałam się, kiedy weszłam
za nim do małego saloniku.
-Sumując nasze przewinienia, wychodzę przy
tobie na aniołka. – odparł, opierając się o parapet.
- To ten
moment, kiedy dostaję reprymendę od Damiena de Wintera? Czym sobie zasłużyłam
na ten przywilej? – zapytałam sarkastycznie, krzyżując ręce na piersi.
- Może ty mi
powiedz? – spytał, podchodząc w moją stronę. Stanął na tyle blisko, że musiałam
unieść głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Byłam dziś
grzeczna jak aniołek. – odpowiedziałam najsłodszym głosem, na jaki było mnie
stać.
Chłopak
zmrużył podejrzliwie oczy, ale nie zapytał już o nic. Odsunął się ode mnie i
wrócił na poprzednie miejsce, przy parapecie, a ja zajęłam miejsce na wygodnym
fotelu.
- Masz jakieś
pytania? – spytał, świdrując mnie wzrokiem.
Zamyśliłam
się. Miałam bardzo dużo pytań, ale większość z nich nie nadawała się do tego,
aby je wypowiedzieć. A na inne, podświadomie, nie chciałam znać odpowiedzi.
Złoty Krąg.
Znowu ten
głos. Może ja naprawdę wariuję? Ubzdurałam sobie jakiś głosik i wmawiam sobie,
że to jakaś siła wyższa? No cóż, najwidoczniej bardzo skuteczna siła.
- Co to Złoty
Krąg? – wypaliłam.
Chłopak
prychnął
- To bajki dla
dzieci.
- Skąd ta
pewność? – zapytałam podejrzliwie.
Chłopak wziął
głęboki oddech.
- Każdego z
nas karmiono słowami tej historii. Mieliśmy się pilnie uczyć, aby pewnego dnia
okazało się, że należymy do takiego Kręgu. Że jesteśmy ważniejsi od innych i to
dzięki nauce i treningowi. To miała być zachęta. Ludzkie dzieci wychowały się
na super bohaterach i księżniczkach, a my na tej opowieści.
Właściwie,
wszystko układało się w całkiem logiczną całość. W końcu, znalazłam to w
książce z baśniami i legendami. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby spytać akurat
o to. Jestem naiwna. Boże, nawet samej sobie nie mogę ufać. To tylko bajeczka
dla małych wampirzątek i aniołków. Nic niezwykłego.
- Chwila. –
powiedziałam szybko – Powiedziałeś, że ,,wychowaliście się” na tej opowieści.
To ty nie zostałeś ze swoją mamą? – zapytałam, a on spojrzał na mnie tępym
wzrokiem –Ludzką mamą. – dodałam znacząco
-Z reguły,
Wybraniec zostaje z ludzkim rodzicem, matką. Takie są reguły. Kobieta wie, kim
jest ojciec jej dziecka i się na to godzi. Tu nie potrzeba czarów, to instynkt
macierzyński. – wyjaśnił
- Nie pytam o
regułę, pytam o ciebie.
- Moja matka
nie żyje. Kiedy zmarła, ojciec mnie zabrał. Nie mogłem trafić do domu dziecka,
bo mogłoby wyjść na jaw, że panuję nad Żywiołem.
Zrobiło mi się
głupio. To dość delikatny temat.
- Przykro mi z
powodu mamy – szepnęłam, otulając się ramionami. Nagle zrobiło mi się zimno.
- Tu nie ma za
co przepraszać. Każdy kiedyś umrze. Trzeba być na to przygotowanym. –
powiedział, a ja odebrałam to dwuznacznie. No tak, Andrew.
- Z tą myślą
oswajamy się wtedy, kiedy musimy. Przygotowujemy się na śmierć babci, dziadka,
starszych ludzi. I tylko wtedy nie doznajemy tak ogromnego szoku. Taka jest
kolej rzeczy. Nie możemy być przygotowani na śmierć osoby, przed którą całe
życie. – odparłam
Nastała
niezręczna cisza. Wciągnęłam powietrze przez zęby i szczelniej otuliłam się
ramionami.
- Jak ci się
tutaj podoba? – zapytał nagle.
Prychnęłam
- A nie widać?
– powiedziałam sarkastycznie
- Wolałbym to
usłyszeć.
Chrząknęłam
przygotowując się do przemowy.
- A więc. –
zaczęłam – Wpakowałam najlepszą przyjaciółkę do sekty, jestem Przywódcą
jakiegoś Kręgu, wysłałam w pogoń za dwiema dziewczynami chłopaka, który niczym
nie zawinił i kilkanaście razy naruszyłam zasady, których raczej nie powinnam
naruszać. A, i nauczyłam się, że przy pewnych osobach nie warto oddychać albo w
ogóle żyć, bo zostaniesz za to uderzony. – wyliczyłam.
- Czemu jesteś
tak uprzedzona do Jessiki? – spytał cicho
Zaśmiałam się
gorzko
- Co, proszę?
Ja jestem uprzedzona? To ona mnie nienawidzi, od kiedy się poznałyśmy. Nie na
odwrót.
- Widocznie
coś zrobiłaś, może nieświadomie. – stwierdził, wzruszając ramionami.
Zagotowało się
we mnie. On jest ślepy, czy co? Odkąd przyjechałam do Domu Żywiołów, Jessika
Prince publicznie okazywała niechęć do mnie, ale nie wiedziałam, dlaczego. Ale,
tak! Ja jej coś zrobiłam. No przecież, moim życiowym celem jest irytowanie
wszystkich dookoła.
- Przeproś ją
ode mnie za to, że żyję. – warknęłam, po czym wstałam i wyszłam, trzaskają
drzwiami.
Nie.
Tak nie może być. To ostatni raz, kiedy ktoś mówi, że robię coś źle, kiedy
wiem, że jest inaczej.
Mama
zawsze mówiła, że nie można przepraszać za to, że się żyje. Nie można za to
przepraszać. Nie wolno. I ja też zrobiłam to ostatni raz.
***
Minął
wtorek. Minęła środa. Minął czwartek. Każdy z tych dni wyglądał tak samo, jak
poniedziałek: było widać, że coś się dzieje, ale nikt o to nie zapytał. A Bella
umierała; powoli, ale nadal za szybko. Jace miał do mnie pretensje, że nic z
tym nie robię. Ale ja nie umiałam. Nie miałam w sobie dość odwagi, aby usiąść i
ją pocieszyć. Byłam za słaba.
Z
Damienem też nie było różowo. Prawie nigdy ze sobą nie rozmawiamy. Nie czuję
się mile widziana w pomieszczeniu, w którym on także jest. Jak to możliwe, że w
jednej sekundzie jest idealnie, a za chwile któreś z nas wychodzi, trzaskając
drzwiami?
***
Miałam
już opuszczać małą salę, kończąc trening z Damienem. Byłam już przy drzwiach,
kiedy coś przyszło mi do głowy. Odwróciłam się w stronę chłopaka i zapytałam
- Masz jakiś
kontakt z Patrickiem?
- Nie pakuj
się w gorsze kłopoty. – odpowiedział
- Co masz na
myśli? – spytałam ostro, zakładając ręce na piersi
- Nie pomożesz
mu, wydzwaniając do niego. – odparł sucho
- Aha! –
krzyknęłam – Masz do niego numer. – powiedziałam, wymierzając oskarżycielsko
palec w jego stronę
- Mówię
poważnie, Angie. Zostaw to w spokoju.
- Nie dla mnie
jest ten numer. – szepnęłam
Damien
spojrzał na mnie podejrzliwie, unosząc brwi
- Więc dla
kogo?
Przygryzłam
wargę. Mówić mu, że dla Isabelle, czy skłamać? To prawda, że nieraz lepiej
skłamać, ale ja już nie mam siły brnąc w większe bajoro niedomówień.
- Dla Belli.
- Sądziłem, że
się nienawidzą. – stwierdził, podchodząc do mnie.
- To źle
sądziłeś. Wszyscy źle sądziliśmy. – mruknęłam – To jak? Dasz mi ten numer?
- Wieczorem do
ciebie przyjdę. – powiedział, a ja słabo się uśmiechnęłam. Jeden problem mniej.
Wyszłam
na korytarz z nowym przyjacielem. Nadzieją.
***
Siedziałam
jak na szpilkach, czekając, aż Damien przyjdzie. Na kolacje nie poszłam. Nie
chciałam denerwować Jace’a swoją bezradnością.
Zamiast
tego, posprzątałam pokój. Moje łóżko nareszcie wyglądało tak, jak wyglądać
powinno, a każdy ciuch znalazł swoje miejsce w szafie. Byłam z siebie
zadowolona.
Usłyszałam
pukanie do drzwi, a potem ich skrzypnięcie. W przejściu stał chłopak z kapturem
zarzuconym na głowę. W innych okolicznościach, na pewno bym się wystraszyła,
ale wiedziałam, że to tylko de Winter.
Chłopak
zrzucił kaptur, przeczesał palcami włosy, po czym przeszedł przez pokój i
usiadł na krześle.
- Nie było cię
na kolacji. – stwierdził
- Nie byłam
głodna. – skłamałam
- Isabelle od
tygodnia nie chodzi na kolację. – ciągnął, jakby chciał poznać odpowiedź.
- Bystry
jesteś, zrozumiesz czemu. – odpowiedziałam
Pokiwał głową
i wyciągnął coś z kieszeni bluzy. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem,
dochodząc do wniosku, że to kawałek kartki.
- Proszę. –
odezwał się, podając mi świstek.
Spojrzałam na
kartkę, przyglądając się ciągowi zapisanych cyfr.
- Sprawdź, czy
dobry. – powiedział, a ja przytaknęłam.
Wstałam
i podeszłam do biurka, biorąc z niego komórkę. Wystukałam na klawiaturze numer
i przystawiłam aparat do ucha. Za trzecim sygnałem, usłyszałam głos Patricka
- Tak,
słucham?
- Patric? –
spytałam
- Angie? –
odpowiedział
- Tak, to ja.
Usłyszałam
zamykane z hukiem drzwi i jakieś szmery
- Patric? –
zapytałam zaniepokojona – Co się dzieje?
- Angie, nie
mogę teraz rozmawiać. – powiedział, a potem usłyszałam dźwięk zakończonego
połączenia.
Ze złością
rzuciłam telefon na łóżko.
- Co z nim? –
odezwał się Damien, przyglądając mi się badawczo
- Nie może
rozmawiać. – rzuciłam z przekąsem
- Nie
zapominaj, że jest na służbie. – upomniał mnie
W
poniedziałek, powiedziałam sobie, że koniec z mówieniem mi, co jest źle, kiedy
ja wiem swoje. I mam zamiar tego się trzymać.
- To może
powiesz mi, po co ci jego numer? Bo według mnie, on służy do kontaktowania się
i nie sądzę, abyś ty do niego nie dzwonił, więc nie mów mi, że to ja znowu
zrobiłam coś źle. – warknęłam
- Nie
dzwoniłem do niego. – powiedział, ale widząc moją oskarżycielką minę, westchnął
i dodał – Dał mi ten numer, żebym informował go, gdybyście wpakowały się w
jakieś problemy.
- I jeszcze
nie zadzwoniłeś? – spytałam ironicznie
- Nie żartuj
sobie z tego. – zbeształ mnie
Byłam zła. Na
nich obu. Czy naprawdę, Patric musiał wiedzieć, kiedy wpakuję się w jakieś
łajno? Damien też nie był święty, chociaż miał mniej na sumieniu, niż Wampir.
- Może chodźmy
zanieść jej ten numer. – zaproponował, kiedy ja próbowałam poukładać myśli.
- Dobry
pomysł. – poparłam go.
Schowałam
do kieszeni spodni karteczkę razem z telefonem i wyszłam z pokoju razem z
chłopakiem. Przekręciłam klucz w zamku i ruszyłam w stronę skrzydła
Przełożonych.
Stanęliśmy
pod pokojem Isabelle. Zapukałam, chociaż wiedziałam, że odpowie mi cisza.
- Wejdę tam. –
szepnęłam do Damiena i pociągnęłam za klamkę.
W pokoju jak
zwykle panował mrok. Wiedziałam już, gdzie znajduje się włącznik, więc ze
światłem uporałam się raz, dwa. Teraz czekała mnie trudniejsza część misji.
- Mam coś dla
ciebie. – powiedziałam, siadając na skraju łóżka. Dziewczyna leżała zwinięta w
kłębek, cicho szlochając. Nawet się nie odwróciła w moją stronę. Westchnęłam i
podałam jej kartkę. – Proszę.
Nic. Zero
reakcji. Nie widziałam sensu siedzenia i mówienia do czterech ścian.
Byłam
już przy drzwiach, kiedy usłyszałam jej zachrypnięty głos
- Co to za
szyfr?
Odwróciłam się
w stronę łóżka i zobaczyłam, że dziewczyna siedzi na nim po turecku.
- To numer
telefonu. Do Patricka. – wyjaśniłam.
Wampirzyca
spojrzała na mnie, jakby zobaczyła ducha. Wyglądała jakby zaraz miała się
rozpaść w drobny mak, a zarazem, jakby była niezniszczalna.
To
było jak kalejdoskop: w jednej chwili nie wierzyła w to wszystko, potem
uśmiechnęła się promiennie, aby w następnej sekundzie się rozpłakać.
- Nie wiem, co
ci powiedzieć. – wyszeptała przez łzy – Moje serce jest podzielone na pół.
Jedną połową jest on, a drugą ty. Jesteś inną połową mnie. Lepszą połową.
Połową, którą ja nigdy nie będę. Tą połową, która doprowadza mnie do szału.
Połową, której zawsze będę potrzebować.
W
tamtej chwili, ja też płakałam. Znowu usiadłam na łóżku obok przyjaciółki,
uśmiechając się do niej przez łzy. Tęskniłam za nią. Irytowała mnie, ale to
miało swój urok.
- Jeśli chcesz
płakać, będę twoim ramieniem. Jeśli chcesz się śmiać, będę twoim uśmiechem.
Jeśli chcesz się wspinać, będę twoją drabiną. Jeśli potrzebujesz przyjaciela,
nieważne kiedy, będę wszystkim czego potrzebujesz. Pamiętaj o tym. –
powiedziałam, kiedy się uspokoiłam.
- Dziękuję ci,
Angie. – odparła po chwili ciszy. Nie musiałam nic odpowiadać. Jeden uścisk
wystarczał.
Nigdy
nie przytula się człowieka bez powodu. W tym małym geście, są zawarte wszystkie
nasze uczucia względem drugiej osoby: tęsknota, miłość, wdzięczność. To nigdy
nie jest nic nieznaczący dotyk.
- Ja już
przyzwyczaiłam się do tego, że muszę go kochać. I nie żałuję tego kroku. –
wyznała, kiedy zbierałam się do wyjścia.
- Miłość to
jedyna rzecz, która sprawia, że czujemy się żywi. – odpowiedziałam, po czym
uścisnęłam ją na dobranoc i wyszłam.
Damien
stał przy schodach, a kiedy zobaczył, że wychodzę, podszedł do mnie.
- Jak z nią?
- Nadal płacze,
ale ze szczęścia. – odparłam, schodząc po schodach.
- On i tak coś
zepsuje. – mruknął
- Zakochujemy
się tak, że to aż rani i krwawi. Ale z czasem przemija. – powiedziałam
- Miłość może
boleć, ale może też leczyć.
- Równocześnie
boli i leczy. – dodałam. Żadne z nas już nic więcej nie dodało.
Po krótkiej
chwili, kiedy między nami panowała cisza, chłopak się odezwał
- Byłaś kiedyś
zakochana? – zapytał, przyglądając mi się.
Musiałam się
zastanowić. Nie nad tym, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać. Ale nad tym, czy
kiedykolwiek darzyłam kogoś romantycznym uczuciem.
- Nie byłam. –
odpowiedziałam – A ty byłeś?
On też
potrzebował chwili do namysłu.
- Nie byłem.
Uśmiechnęłam
się do niego. On także się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że to akurat Damien de
Winter rozwiąże problem Belli. W gruncie rzecz biorąc, on zawsze pomagał mi
rozwiązywać każdą błahostkę, lub coś cięższego. Ale ja dalej nie wiedziałam,
kim był dla mnie.
- Twój pokój. – odezwał się, kiedy weszliśmy na piętro.
- Widzę. – odpowiedziałam, sprawiając, że się uśmiechnął.
Otworzyłam drzwi pokoju i stanęłam przy nich, odwracając się w
stronę chłopaka.
- Dobranoc. – powiedział cicho
- Dobranoc, luby. – odpowiedziałam, uśmiechając się zadziornie. Pokręcił
tylko głową.
- Śpij dobrze, Julio. – dodał, po czym odszedł.
Stałam tam jeszcze chwilę, patrząc jak odchodzi.
Weszłam do
pokoju i zsunęłam się na podłogę. Przyglądając się mu, doszłam do tego, kim
był. Kim był dla mnie. Był jak antidotum na wszystko z wyjątkiem mnie.
__________________________________________________________________________________
Muszę powiedzieć (a to nowość), że jestem troszeńkę zadowolona z tego rozdziału. Najbardziej z rozmowy Angie i Belli. A poza tym, dalej mi się nie podoba.
Dużo osób narzekało, na brak relacji Angie & Damien. W tej części starałam się ujawnić kilka faktów z życia de Wintera. I jak Wam się podoba?
Następny rozdział planuję dodać na początku sierpnia, nie przewiduję niczego wcześniej :)
Na marginesie, na 20 000 wyświetleń, pojawił się zwiastun mojego bloga. Widnieje on na pasku bocznym. Co o nim sądzicie?
Bardzo, ale to bardzo dziękuję jego autorce ♥
To chyba już wszystko z mojej gadaniny. Do napisania,
Weronika
Haha pierwsza...tak.nareszcie nawet nie zdajecie sb sprawy jak dlugo na to czekalam :D. A propo rozdzialu genialny naprawde dziewczyno super Angie wreszcie zrozumiala ze cos chyba czuje do Damiena. Och... zeby on tylko tez to zrozumial ale no nic juz taki jest. Szczerze to kiedy gadali o tej milosci to myslalam ze cos sie wydarzy ale i bez tefo bylo super pisz dalej. Pozdro i bardzo, bardzo, bardzo duzo WENY :3
OdpowiedzUsuńPiszę krótko i szybko, bo jestem na obozie ;)
OdpowiedzUsuńRozdział - cudo!!!
Dangie *-* Tyle miłości ;-;
Kocham i zapraszam do sb, Ola :$
Planujesz wydanie książki? Bo według mnie to naprawdę się nadaje. Jest takie życiowe. :')
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że w końcu rozdział Ci się podoba (chociaż troszkę). Jestem z Ciebie dumna :")
Nie mam pojęcia jak wytrzymam tyle czasu bez Twojej kochanej pisaniny. No cóż jakoś muszę :/
Według mnie to się nie nadaje na książkę.
UsuńDodałabym go wcześniej, ale jadę na krótki wypoczynek i może mnie coś natchnie :)
Uwierz w siebie :))
UsuńW takim razie życzę Ci miłego wypoczynku C:
Twoje opowiadanie naprawdę wciąga. Całość przeczytałam w niecałe 2 dni. Naprawdę jest to bardzo dobre i powinnaś wydać książkę.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale moim zdaniem, to nie nadaje się na książkę :)
UsuńNadaje nadaje :) tylko drobne błędy do poprawki ale po za tym jest naprawdę świetna :) Mam nadzieję że kiedyś twoja książka znajdzie się w mojej kolekcji :)
UsuńMasz bardzo duzy potencjal moglabys wydac ksiazke , ciekawie sie czyta brawo :)
OdpowiedzUsuńWciągające opowiadanie, zgadzam się z resztą, powinnaś napisać książke, naprawde :)
OdpowiedzUsuń~Daria
Serdecznie zapraszam do nas na rozdział 15 :>
OdpowiedzUsuńhttp://sophieandzayn.blogspot.com/
/Aga xx
Dziewczyno! Ja cię poprostu ubustwiam!!! Piszesz ciekawie i nadodatek zrozumiale (co jest niezwykle rzadkie wśród blogerów- wiem z własnego doświadczenia) Twojego bloga pochłonełam w jedną noc co wywołało wory pod oczami, ale było warto :D
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
M.A
Książka ! :)
OdpowiedzUsuńWitaj. ;) Zostawiłaś u mnie reklamę, więc jestem. Może na początku przyznam się, iż numerek rozdziału był wyznacznikiem, że dużo mnie ominęło. ;) Rzadko kiedy potrafię wgryźć się w fabułę po przeczytaniu ostatniego wpisu, więc nie dostaniesz ode mnie sensownych słów. Przepraszam. Może zacznę od estetycznego wglądu, bo brak wyjustowanego tekstu, cały ciąg - przeraził mnie. Trudno się czyta. Może warto się tym zająć, co? ;) I jeszcze dużo dialogów. fajnie, że nie masz z nimi problemów, ale brak mi troszeczkę opisów. Są, ale takie maluteńkie. Jeszcze, bo mi się przypomniało, przyczepię się do błędnego zapisu dialogów. Może poczytaj coś na ten temat, co? ;) Pod przykryciem tego wszystkiego jest fabuła. Ciekawa. Twój styl ma to coś, przekazujesz takie małe rady, cytaty i to jest miłe. Doskonal się! Może kiedyś wrócę i spróbuję przeczytać całość. Twoje opowiadanie czeka w kolejce. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko. I dodam, tak już od siebie, że uwielbiam kolor tła, u Ciebie na blogu. ;)
wow! cudne podoba mi się !
OdpowiedzUsuńps. nowy na : http://niesmiertelny-czlowiek.blogspot.com/
ŚWIETNE <3 PISZ DALEJ, TO JEST GENIALNE ! :*
OdpowiedzUsuńKOCHAM <333
Przybyłam, przeczytałam, komentuję :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, bardzo fajna scena Belli i Angie. Uwielbiam ich relację, mimo, że czasami się kłócą. Ale tak zawsze jest, nigdy nie ma idylli :D naprawdę, rozczuliłam się! Słodko, że Angie zdobyła telefon Patrica dla przyjaciółki. To było kochane i to było to, czego Bella potrzebowała.
To aż tak Bella kocha Patrica, że płacze po nim całymi dniami? Trochę uważam, że to lekka przesada. Mogłaby chodzić przybita całymi dniami, nic nie chcieć jeść, tęsknić, ale żeby aż płakać non stop? No nie wiem, może to przez to, że ja bym tak nie robiła ze względu na chłopaka? :D Kurczę, to ja chyba jakaś bezuczuciowa jestem XD Ale jak już pisałam, Bella i Patric musza być razem!
Cieszę się ze scen Angie i Damiena i z ich życiowych, a nawet wręcz filozoficznych rozmów. Podobało mi się! Lubię, kiedy rozmawiają o czymś głębszym, jak są ze sobą szczerzy i otwarci. Chciałabym, by ich związek coraz bardziej się rozwijał.
Myślałam, że więcej będzie o Emmie, ale może jesxzcze się pojawi? :D
i czemu Damien zasugerował, że może Angie coś zrobiła jessice? Przecież Prince to suka :D (wybacz, musiałam :D)
Urzekło mnie to zdanie: "Wyszłam na korytarz z nowym przyjacielem. Nadzieją." Jest po prostu genialne :D
Pozdrawiam serdecznie! :*
Zapraszam do siebie na XII rozdział ;)
http://-the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
Ale super ♥ Taaaak, rozmowa Angie i Belli była świetna. ale co do reszty rozdziału też nie powiinaś mieć zarzutów, ponieważ jest on, tak jak z resztą wszystkie, GENIALNY ♥
OdpowiedzUsuń