niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział VIII


- Angie, od godziny powtarzamy cały czas to samo. Zaatakuj mnie. – krzyknął ze środka sali.
Od godziny (ściślej mówiąc, to od godziny i dziesięciu minut), Damien uczył mnie ataku na Wygnańców. Myślałam, że zaczniemy od jakiejś jogi czy podstawowych kroków, ale on tylko dał mi atrapę srebrnego ostrza, pokazał gdzie mam celować (czyli w serce) i tyle z nauczycielskiej przemowy.
- Czyli mam to coś – wskazałam na atrapę ostrza – wbić w twoje serce?
-Chciałoby się – powiedział i uśmiechnął się, ale nie tak jak do Jessiki z przymusem. To był szczery uśmiech, który tak rzadko gościł na jego twarzy, a sprawiał ogromną radość.
Zaatakowałam. Po raz tysięczny tego dnia. I po raz tysięczny wylądowałam na macie zanim zdążyłam go dotknąć.
- Może chociaż pokazałbyś mi jak mam zaatakować lub jakieś podstawowe kroki? Bo to jest jak szukanie igły w stogu siana. – powiedziałam, podnosząc się z materaca, dzięki któremu jeszcze się nie połamałam.
- Nie mam czego ci pokazywać. Musisz załapać rytm. – powiedział i czekał, aż się podniosę i znowu spróbuje zaatakować. Niedoczekanie jego.
- Próbujesz mi udowodnić, że jestem taka beznadziejna, bo zjadłam na śniadanie tylko jogurt i nie posłuchałam ciebie, czy może uświadamiasz mi, że tutaj nie pasuje? – spytałam, a w duchu modliłam się, aby do oczu nie napłynęły mi łzy.
- Angie…- zaczął łagodnie
- Co, Angie?! – chciałam dokończyć, kiedy na sale weszła Evelin.
- Oh…Przepraszam. – powiedziała zmieszana – To ja może przyjdę później…
- Nie – powiedział Damien, a ton jego głosu znowu stał się surowy – Mów, o co chodzi.
- Właściwie to mam sprawę do Angie…- szepnęła
- Do mnie? – spytałam oszołomiona – Co się stało?
- Chodzi o to, że.. – słowa jakby utknęły jej w gardle, a gdy miała już coś powiedzieć, ktoś ją poturbował. Tym kimś była Bella.
- Evelin, nie powiedziałaś jej jeszcze?
- Czego, nie powiedziała? – wtrąciłam
- Jak to czego?! Krąg się zamknął! – krzyknęła po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę stołówki. Słyszałam za sobą dość soczyste przekleństwa, które wypływały z ust osób, których Isabelle taranowała.
Wpadłyśmy do stołówki i jednej rzeczy byłam pewna. Po tym co się teraz wydarzyło na pewno nie będę mieć normalnego życia.
Dookoła naszego stolika zebrała się niemała grupka gapiów. Podeszłyśmy bliżej i zobaczyłam, że kwiat….mój kwiat świeci się na złoto. Bił od niego taki blask, że musiałam przysłonić oczy. Roślina ostatni raz zabił mocnym światłem po czym tak szybko jak to się stało, tak szybko się skończyło. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że kwiatek nie jest już biały, tylko niebieski. Dokładnie tak niebieski jak woda w jeziorze, które unaoczniłam.
- Angie? – spytał zaniepokojony Jace – Wszystko w porządku?
- W porządku? Nic nie jest w porządku! – wrzasnęłam
- Wszystko jest na swoim miejscu. – odezwał się ktoś z tłumu, a ja wiedziałam kto. Damien widział wszystko. – Zostałaś ich Przywódcą. Krąg został zamknięty i nic na to nie poradzisz.
- Żebyś się nie zdziwił – warknęłam i ruszyłam przez tłum, który rozstąpił się jakby robił drogę specjalnie dla mnie. Właściwie to tak było. Szybko ruszyłam w stronę gabinetu Przełożonej.

***

- Jak to, wiedziała pani, że Krąg zostanie zamknięty? – spytałam Cecile, która uważała, że zamknięcie tego Kręgu za najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
- Angelino, to było widać na pierwszy rzut oka, że nie jesteś normalnym Wybrańcem. Kiedy przybyłaś do Domu Żywiołów, nie mogłam czytać w twoich myślach. Teraz też nie mogę. Anioły nie mogą na ciebie wpływać. To pierwsza taka sytuacja. Jesteś wyjątkowa i ywój Krąg także.
- Nie obchodzi mnie, czy jestem wyjątkowa, czy jakaś pospolita. Chce wrócić do domu.
- Twój dom jest tutaj.
- Nie! Mój dom jest w Akademii razem z Kate i Andrew! – wrzasnęłam i wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Angelino, nie mogę pozwolić żebyś teraz opuściła Dom Żywiołów, a nawet jeżeli go opuścisz będziesz mieć obstawę.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Kiedy zostaje się Przywódcą Kręgu pozostali członkowie zawsze są z tobą. Może nie aż tak dosłownie, ale nie spuszczają z ciebie oczu. Jeżeli teraz jakimś cudem uda ci się wydostać z Domu to oni i tak cię znajdą i będą chodzić za tobą jak pieski.
- Czyli albo tutaj zostanę, albo dostanę w gratisie trzy pupilki? – prychnęłam i zamilkłam na chwil. – Dobra, zostaje. – sama nie wiem, czemu to powiedziałam. Może dlatego, że wizja trzech osób łażących za mną jak cień nie była zbyt zachwycająca? Nie wiem.
Wyszłam z gabinetu i spojrzałam na zegar, który wisiał centralnie przede mną. Zbliżała się godzina 12, czyli pora lunchu. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku, którym przyszłam.
Weszłam do stołówki i nagle wszyscy ucichli i zaczęli się na mnie gapić. Starałam zachować się jak najnormalniej i ruszyłam w stronę Kręgu, który przed 20 minutami został zamknięty.
- Cześć – powiedziała Isabelle.
- Już się widziałyśmy – rzuciłam lodowato, wzięłam swój talerz i podeszłam do bufetu. Kiedy nakładałam na talerz sałatkę grecką zaczepiła mnie Jessika.
- Że niby ty masz być Przywódcą Kręgu? – zakpiła – Nie umiesz nawet walczyć, a co dopiero kimkolwiek dowodzić. Zresztą tamci – wskazała głową na Belle, Evelin i Jace’a – Nie potrafią wiele więcej. Idealnie się dobraliście.
Nie wytrzymałam. Jeszcze przed dwiema minutami miałam puścić to wszystko mimo uszu, ale coś we mnie drgnęło. Nie pozwolę, aby ktoś obrażał jedyne osoby, które przygarnęły mnie do siebie.
- Zamkniesz się wreszcie? – spytałam – Jeżeli masz zamiar mnie poniżać, proszę bardzo, ale zrób to na zajęciach, które odbędą się za godzinę, a teraz zejdź mi z oczu. – rzuciłam i wyminęłam ją.
Nastała chwila ciszy, a gdy już miałam usiąść na krześle usłyszałam.
- Prosisz, to masz, Tamblyn. – wzruszyłam ramionami i zaczęłam dłubać w mojej sałatce.
- Aleś ją załatwiłaś – szepnął Jace
- A za godzinę ona załatwi mnie. – odparłam zamyślona
- Nie, nie załatwi. – powiedziała Bella – Wyczytałam z jej myśli, że widzi w tobie konkurencje i dobrze myśli. Nie dasz jej tej satysfakcji, że cię pokonała, prawda? – spytała z nadzieją w głosie
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Masz racje. Nie dam jej tej satysfakcji.
________________________________________________________________________________

Wyjątkowo krótki rozdział, przepraszam. Jutro postaram się dodać, kolejną część, już trochę dłuższą :)
Weronika

8 komentarzy:

  1. Podoba mi się fabuła, Twój styl pisania. Są małe niedociągnięcia w interpunkcji, ale nie zawsze wszystko jest idealne. Zaciekawiło mnie to, dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za uwagi, postaram się na przyszłość zwracać większą uwagę na interpunkcje :)

      Usuń
  2. nie cierpię mojego komputera, nie da się dodać komantarza, tak jest zawieszony. -.- ale mam nadzieję, że teraz się uda.
    wow, krąg jest pełny! z początku myślałam, że przybyła dwójka nowych osób, a tu się okazało że ten krąg w czwórkę się zamknął. nie spodziewałam się tego, zaskoczyłaś mnie! no i nasza Angelina jest Przywódcą. Szkoda tylko, że ta lekcja z Damienem była taka krótka. Lubię ich relację. on wydaje sioę czasem taki surowy, ale tak naprawdę jest troskliwy i czuły. uwielbiam go już teraz ! Życzę mnóstwo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wizja trzech rzepów też by mnie przekonała, żeby zostać. Mam nadzieję, że Angie jakoś zaaklimatyzuje się w nowym miejscu i skończą się te lekkie wybuchy złości. W końcu złość piękności szkodzi, a przy Damienie trzeba wyglądać kwitnąco. :) Cieszę się, że krąg się zamknął i Angelina została przywódcą. Jestem pewna, że świetnie da sobie radę i pójdzie w pięty Blond Gwieździe. Niech tak nosa nie zadziera, bo się potknie. Śmigam dalej. Muszę zobaczyć jak Angie wygrywa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!! <3
    Buziaczki ;**
    Fantazja xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, jestem jasnowidzem! :D Pierwsza kłótnia z Jessicą, z niecierpliwością czekam na następną ;) Damien i to jego nauczanie, hehe ;D nie jestem jego wielką fanką, wydaje mi się że Jace mnie zainteresuje, pomimo tego że jeszcze niewiele o nim wiemy :D

    OdpowiedzUsuń