niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział XVI

Szłam wolnym krokiem przez korytarz, a gdy nie słyszałam już żadnych głosów dochodzących ze stołówki, zaczęłam biec w stronę swojego pokoju. Chciałam zostać sama, otulić się kołdrą i cofnąć się do czasów, kiedy było dobrze. Albo chociaż lepiej niż teraz, bo dobrze tak w stu procentach, nigdy nie było. Teraz oddałabym wszystko, aby zmagać się z tymi błahostkami, które kiedyś były dla mnie problemami nie do pokonania. Dorastasz, a z tobą twoje problemy podpowiadał mi głos w głowie. Musiałam przyznać mu rację, dorosłam.
Stanęłam pod pokojem 666 i wyjęłam z kieszeni jeansów klucz. Włożyłam go do zamka i przekręciłam.
Rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam przy biurku. Jeśli mam być szczera, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, chociaż wychodząc ze stołówki postanowiłam pójść spać. Teraz ten pomysł nie wydawał się tak atrakcyjny, jak przed trzema minutami.
Po kilku chwilach, kiedy do mojego mózgu nie docierały żadne myśli, ani to, co wokół mnie się dzieje postanowiłam zrobić to, co robiłam przez dwie poprzednie noce – dalej studiować bardzo, bardzo dokładną biografię Andy’ego.
Podeszłam do komody i wyjęłam z niej stertę kartek, które traktowałam z największą pobożnością. W końcu to od nich zależało, czy dowiem się, gdzie jest Andrew. To jest śmieszne, że życie mojego przyjaciela zależało od pliku kartek. Tak śmieszne, że aż żałosne. 
Wróciłam do biurka i położyłam na nim biografie mojego przyjaciela, a sama zaczęłam szukać kolorowych zakreślaczy.
- Przecież tutaj były. – mruknęłam sama do siebie, zrzucając wszystko z biurka. Łącznie z moimi najcenniejszymi kartkami. – Niech to szlag! – zaklęłam
- Coś ty taka w gorącej wodzie kąpana? – podskoczyłam gdy usłyszałam głos Belli. Zapomniałaś zamknąć drzwi na klucz, ofermo przypomniał mi głos, który z każdą kolejną minutą zaczynał mnie coraz bardziej irytować. Zresztą, sama siebie irytowałam.
- Wystraszyłaś mnie. – powiedziałam, po czym schyliłam się po biografie Andrew i pozostałe rzeczy, które w akcie rozpaczy, zrzuciłam z biurka. – Co tu robisz? – spytałam i spojrzałam na Wampirzycę, która wkładała garść spinaczy do przybornika, po tym jak wypadły z niego, gdy przez biurko przeszedł tajfun o nazwie Zirytowana Angie.
- Przez tego kretyna straciłaś pamięć? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Nie musiała dodawać, że chodziło o Patricka. – Umówiliśmy się, że pomożemy ci w szukaniu jakiś istotnych informacji na temat twojego przyjaciela.
Nie ma co, pamięć to ty masz doskonałą złajał mnie głosik, a ja miałam ochotę mu przywalić. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Jace i Evelin stoją w drzwiach i czekają aż ich wpuszczę, albo wydam jakieś polecenia.
- Wejdźcie. – powiedziałam, a oni, bez zadawania zbędnych pytań, weszli. Dopiero po chwili zobaczyłam, że trzymają coś za plecami. – Co tam macie? – spytałam i ręką wskazałam na owe przedmioty. Okazało się, że były to torby.
- Śpiwory i jakieś koce. – odpowiedziała Wampirzyca, układając ostatnie rzeczy na biurku. Napotykając moje pytające spojrzenie dodała – Chyba musimy gdzieś spać, no nie? Wątpię abyśmy w godzinę skończyli to czytać. A teraz wstawaj, musimy zrobić na to wszystko miejsce.
Podniosłam się z podłogi i położyłam torby, które przynieśli na łóżku.
- Mogę rozpakować? – spytałam
- Jasne. – odpowiedział pogodnie Jace, a ja znowu doznałam szoku, jak oni szybko potrafią zmieniać swoje nastroje. Potrząsnęłam głową i zabrałam się za rozpakowywanie pierwszej torby.
Pociągnęłam za zamek błyskawiczny torby i wyjęłam z niej granatowy, puchowy śpiwór. Pod śpiworem leżała karimata, a z boku poduszka w kształcie serduszka i termos z herbatą. Podałam Jace’owi karimatę oraz śpiwór, resztę położyłam na łóżku.
Dwie pozostałe torby miały podobną zawartość: śpiwór, karimata, poduszka oraz jakieś przekąski.
Rzuciłam torby na krzesło przy biurku, sadowiąc się we własnym łóżku. Wszyscy już siedzieli w swoich śpiworach i czekali, aż przydzielę im jakieś zadanie.
Wzięłam do ręki dokumenty, odliczając dla każdego po jednym rozdziale z życia Andrew.
- Zaznaczajcie fragmenty, które mogą być istotne. – powiedziałam i podałam każdemu po pliku kartek i kolorowym zakreślaczu. Bez słowa wzięli je ode mnie i zabrali się żwawo do roboty. Ja także poszłam w ich ślady.

***

- Angie, możesz tu podejść? – po dwóch godzinach ciszy, melodią dla mych uszu był zachrypnięty głos Jace’a. Odłożyłam papierzyska, które miałam na kolanach i podeszłam do kolegi, który wskazywał mi zaznaczony fragment. Przykucnęłam przy nim i przeczytałam: Ostatni raz widziany na terenie Akademii św. Joanny w środę, około godziny 16. Dopiero po przeczytaniu tego zdania, zdałam sobie sprawę, że nie wiem jaki jest dzień tygodnia.
- Jaki dzień dzisiaj jest? – spytałam. Bałam się, że pomyślą, że jestem idiotką, skoro nie wiem czegoś takiego. Ale nawet jeżeli tak pomyśleli, ukryli to.
- Jeszcze jest piątek. – odpowiedziała Bella, nie spuszczając oczu znad lektury.
- Jak to ,,jeszcze”? – spytałam, marszcząc brwi.
- Tak to, że za pół godziny wybije północ, a o godzinie pierwszej, automatycznie wchodzimy w nowy dzień, w tym wypadku będzie to sobota. – odpowiedziała znużonym głosem i wskazała zatyczką zakreślacza na zegarek, który stał na biurku. Miała racje. Była godzina 23:30.
Poświęcają się dla ciebie, spójrz na Evelin moje ,,sumienie”, bo tak mogę nazwać ten upierdliwy głosik w głowie, niestety, ale miało racje. Evelin już się oczy zamykały, mimo, że starała się nie pokazywać zmęczenia.
- Jeżeli jesteście zmęczeni, zostawcie to i połóżcie się spać. – to stwierdzenie kierowałam głównie do Anielicy, która naprawdę wyglądała fatalnie.
- Żartujesz sobie? Obiecaliśmy. – odpowiedziała Bella, spoglądając na mnie jak na kosmitę.
- Nie mów za wszystkich. – upomniałam ją.
- Ale obiecaliśmy, a my nigdy nie łamiemy obietnic. – odpaliła bez zastanowienia.
- Nawet wtedy, kiedy musisz zarywać nockę, bo jakiejś wariatce ubzdurały się nocne maratony czytania biografii zaginionych przyjaciół? – spytałam, unosząc przy tym jedną brew.
- Zwłaszcza wtedy moja droga. Nie tylko ty lubisz bawić się w litościwą Matkę Teresę.
Zabolało mnie to. To nie był ból w stylu siarczystego policzka. To nie był ból, jakby ktoś wziął moje serce i roztrzaskał je na miliona kawałeczków. To był ból w stylu nieznośnego ukłucia mojego serca malutką igiełką. A ból czymś tak malutkim jest najdotkliwszy.
Chciałam przemilczeć jej uwagę, udać, że spłynęła po mnie jak po kaczce. Nie chciałam robić awantury, w końcu mi pomagała. Ale nie umiałam też udawać, że mnie to nie ruszało.
Podniosłam się z podłogi, rozprostowałam kończyny, po czym ruszyłam w kierunku drzwi i wyszłam. Nie miałam w planach biec, ale gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, rzuciłam się biegiem w stronę wyjścia na dziedziniec. Gdy do mych płuc napłynęła fala chłodnego, nocnego powietrza, zwolniłam. Podeszłam do fontanny i usiadłam obok marmurowego aniołka, który celował strzałą w niebo. Podkuliłam nogi i objęłam je ramionami. Było mi zimno, ale musiałam ochłonąć. Chciałam posiedzieć sama, ale jak zwykle, nie było mi to dane. Usłyszałam za sobą kroki. Postanowiłam uprzedzić mojego towarzysza, zanim do mnie podejdzie.
- Nie jestem w nastroju do rozmowy. – powiedziałam, a echo niosło mój głos. Nie musiałam się nawet odwracać, żeby usłyszeć westchnięcie owej osoby, która postanowiła za mną przyjść. Zapewne wysłali Belle…Chociaż nie. Pewnie wysłali Evelin, żeby mnie udobruchała. Jakim zdziwieniem było, kiedy usłyszałam męski głos. Oschły głos Damiena.
- Więc weź chociaż bluzę, żebyś nie stała się posągiem jak ten kupidyn, obok którego siedzisz.
Pan nauczyciel we własnej osobie mruknęło sumienie. Nieraz potrafiło gadać do rzeczy, a nieraz doprowadzać do białej gorączki. Przypominało mi kogoś? Tak, Kate. Chyba zżyłam się z nią tak bardzo, że nawet głos w mojej głowie, mówił jak ona.
- Jak dla mnie, bomba. Mogę zostać skamieliną i tobie nic do tego. – warknęłam. Nie był moim ojcem, więc nie będzie mi rozkazywał. Liczyłam, że rzuci jakąś zgryźliwą uwagę i sobie pójdzie, ale on podszedł i usiadł naprzeciwko mnie.
- Ktoś cię przysłał żeby prawić mi morały? – spytałam i celowo odwróciłam wzrok.
- Sam doskonale wiem, komu mam prawić morały. – odparł spokojnie.
- To zaszczyt, że jestem na liście osób, którym zawracasz głowę w nocy? – spytałam i podniosłam na niego wzrok. Jego zielone oczy wyróżniały się na tle nocy. Można powiedzieć, że się iskrzyły. Nigdy nie widziałam tak pięknych oczu. W oczach Andrew można było utonąć, ale oczy Damiena hipnotyzowały.
Czekałam na odpowiedź, która wyrwałaby mnie z tego otępienia, jednak on nie zamierzał odpowiedzieć. Zignorował moje pytanie.
- Czemu tu siedzisz? Jest późno.
- Mówi to ten, który wygląda jakby wrócił z nocnej eskapady. – odcięłam się, w duchu dziękując, że zdążyłam otaksować go wzrokiem, zanim mój mózg przestał odbierać impulsy z zewnątrz. Damien ubrany był w polarową bluzę, dżinsy i buty do biegania.
Jeżeli ktoś myśli, że biegał myli się. Było tak ciemno, że potknęłam się kilkanaście razy pokonując stu metrowy odcinek od drzwi Domu do fontanny. Niemożliwe, żeby biegał.
- To nie twoja sprawa, co robiłem. – odrzekł bez zająknięcia. Uderzył mnie chłód jego głosu. Przez głowę przeszła mi myśl, że mógł się o mnie martwić. Ale, to jednak nie było to. Już tak nie jęcz, że cię nie lubi upominała mnie ,,Kate”.
- To samo mogę powiedzieć o twoim pytaniu. – odpowiedziałam i w tej samej chwili na dziedzińcu rozległy się jakieś głosy. Po chwili usłyszeliśmy nawoływania. Wołali mnie.
- Angie! Angie! Angie! – słyszałam na przemian głos Belli, Jace’a i Evelin.
- To ten…Miło się rozmawiało. – powiedziałam do chłopaka, wstając. Gdy odwróciłam się do niego plecami i zamierzałam ruszyć w przeciwnym kierunku do fontanny i przyjaciół, którzy niestrudzenie mnie wołali, chłopak zapytał.
- Dokąd idziesz?
I znowu zmienił się w zatroskanego Damiena, którego coś obchodziłam. Nie wiem, w jakiej granicy to owe ,,coś” się mieści, ale jednak nie byłam tylko nieposłuszną dziewczyną, którą musiał szkolić.
W sumie, sama nie wiedziałam gdzie chcę iść. Wiedziałam tylko, że nie zamierzam wrócić do pokoju. Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy usłyszałam kolejny wrzask.
- Co się tu dzieje?! – to był kobiecy głos. Głos madame Cecile. Nastała głucha cisza, zapewne przyjaciele nie chcieli powiedzieć, że wyszłam z pokoju, w końcu i tak miałam na pieńku z Przełożoną, za akcje z Jessiką. – Marsz do pokoi, jutro się z wami rozprawię. – zarządziła. Nie mogła mnie zobaczyć z takiej odległości, bo zasłaniał mnie aniołek, ale gdyby przeszła kilka kroków naprzód, też bym oberwała. Cecile rozejrzała się pobieżnie po terenie, a gdy jej wzrok zbliżał się ku fontannie, Damien pociągnął mnie na ziemię i wskazał ruchem dłoni, że mam siedzieć cicho. I bez tego gestu, uczyniłabym to.
Siedziałam, a właściwie na wpół leżałam, bardzo blisko Damiena. Tak blisko, że mogłam usłyszeć rytm, jaki wybijało jego serce. Chłopak nie zwracał na mnie uwagi, więc mogłam przysłuchiwać się tej spokojnej melodii, bez obawy, że mnie na tym przyłapie, bo był zbyt zajęty obserwowaniem Przełożonej, która stała na dziedzińcu i obserwowała teren jeszcze przez kilka minut, aż dała za wygraną i weszła do środka budynku. Dopiero po paru sekundach otrząsnęłam się i wstałam. Damien jeszcze siedział, ale wzrok miał utkwiony na mnie.  
- Więc, dokąd idziesz? – spytał, a jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.
Stałam jak sparaliżowana przez kilka chwil, aż wreszcie, bez żadnych wyjaśnień ruszyłam drogą, którą przeszłabym kilkanaście minut temu, gdyby nie nagła interwencja szpiegowska Cecile.
Modliłam się w duchu, aby sobie odpuścił i zostawił mnie w spokoju, ale jak widać wyczerpałam limit modlitw do Boga. Tak, poszedł za mną.
- Masz zamiar spędzić tutaj całą noc? – spytał, kiedy mnie dogonił.
- Muszę tutaj spędzić całe życie. – odparłam, a on zaśmiał się pod nosem, po czym oboje zamilkliśmy. Z reguły lubię ciszę, ale zawsze od reguły są wyjątki. Wyjątkami jest wymuszona cisza, tak jak dzisiaj na stołówce oraz niezręczna cisza, taka jak teraz.
Prawda jest taka, że nie czułam się swobodnie przebywając z Damienem sam na sam. Wywoływał u mnie nieznane do tej pory uczucia. Uczucie lęku, obawy, a gdy był blisko mnie, moje serce wykonywało salta, a żołądek nieznośnie się kurczył. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Może nie byłam bardzo rozrywkowa, ale nigdy nie krępowałam się, aż tak w towarzystwie chłopaka. Nie zdarzały mi się jeszcze odruchy wymiotne spowodowane obecnością płci męskiej.
Jakoś wcześniej nie zwróciłam uwagi na temperaturę na zewnątrz. Nie przeszkadzało mi zimno. Można powiedzieć, że złość i rozżalenie przyćmiły chęć okrycia się ciepłym kocem, ale teraz, kiedy emocje opadły, wróciła myśl o ciepłym łóżku. Mimowolnie objęłam się ramionami, co nie uszło uwadze Damiena.
- Weź to. – powiedział i podał mi swoją bluzę. Zawahałam się.
- Dzięki. – wyszeptałam i zarzuciłam ją na ramiona. Bluza pachniała lasem, ale wyczułam także delikatną nutę męskich perfum. Nie przeszkadzało mi to. Zapach ten mnie uspakajał, a to dlatego, że bluzy Andrew pachniały bardzo podobnie.
Tak strasznie za nim tęskniłam, a tęsknota sprawia, że z człowiekiem dzieją się różne rzeczy. Nawet najdrobniejszy gest przypominał mi o nim. Każdy trening, każda rozmowa, każda osoba, która była choć trochę podobna do mojego przyjaciela. Uratuj go, a nie spaceruj z tym chłopakiem podpowiadał, a właściwie syczał głos w mojej głowie. Zaczynałam go lubić. Umiał jasno wyrazić coś, co mi sprawiało trudność. I tak jak ja, miał dosyć mojego użalania się.
- Ja już pójdę. – zatrzymałam się i zdjęłam z ramion jego bluzę. Chłopak przyglądał mi się w milczeniu. – Dzięki za pomoc i bluzę. –powiedziałam po czym podałam mu jego okrycie, ale go nie wziął.
- Zatrzymaj ją. – odparł. Przyglądałam mu się przez sekundę. Musiałam przetrawić te słowa.
- Yy…dzięki. – odpowiedziałam, wymawiając powoli każde słowo, po czy, ruszyłam w stronę dziedzińca, gdy nagle odwróciłam się gwałtownie. Damien dalej stał w tym samym miejscu i patrzył jak odchodzę. – Dobranoc. – powiedziałam i wbiegałam do środka budynku.
_______________________________________________________________________________
I tak oto, pojawił się rozdział. Nie wierze, że dobrnęłam, aż tak daleko. Sądziłam, że skończę pisać po 5 rozdziale, a tu taka niespodzianka ;) Postaram się, dodać rozdział za dwa tygodnie, może wcześniej :) A teraz czytajcie i komentujcie ;)
Weronika

23 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba ten rozdział jak i to że piszesz w takim stylu :* Pisz dalej no i powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!!!

    Zapraszam do mnie!
    http://madaleneforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. WKONCU SIE DOCZEKALAM ! Myslal ze bedzie lepszy byl nudniejszy niz poprzednie ale i tak swietny! Najlesza byla chyba koncowka ;3 Teraz zbowu trzeba czekac ok.dwoch tygodni :(((czekam z nieciesplowoscia i zycze weeny ;3
    + mialas juz ferie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa :)
      Tak, dwa tygodnie temu skończyłam :/

      Usuń
  4. Super! Nie mogę się doczekać nexta!
    P.S fajnie piszesz, Masz talent! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle wszystko świetne, opisane , podoba mi się to !, masz ogromny talent do pisania, z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie normalny Damien :)
    Dał jej bluzę, o joj *.*
    Kocham tą parę <3
    Całuję Ola :$
    Ps: U mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szóstka gotowa wbijaj! :3
      Kocham i całuje, Ola :$

      Usuń
  7. Jak zawsze świetny rozdział :) Bardzo podoba mi się twój styl pisania, nawet gdy czasami akcja wolniej się rozgrywa, nigdy nie jestem znudzona :) Masz talent :) Ten moment kiedy dziewczyny i Jace przyszli do pokoju był świetny. Cieszę się, że oni chcą jej pomagać. Strasznie szkoda mi Andrewa :/ Mam nadzieję, że nic mu nie jest, nie znam go zbyt dobrze a już zdążyłam go polubić xD I ten moment kiedy pokazał się Damien się pokazał :3 A potem opisywałaś uczucia Angie ;) Widać, że nie jest jej obojętny :) I pozwolił jej zostawić swoją bluzę ;) xD Czekam na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam, Monia x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Serdecznie zapraszam na 10 rozdział
      http://sophieandzayn.blogspot.com/2014/03/rozdzia-x.html
      PS. Z niecierpliwością czekam na twój i życzę weny
      Monia x

      Usuń
    2. http://sophieandzayn.blogspot.com/ Zapraszamy! :D
      ~ Aga & Monia ♥

      Usuń
  8. Ojejku jaki piękny jest ten blog :) czekam na next :) a w między czasie zapraszam o mnie http://one-life-one-chance-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle super! :)
    Twoja historia idealnie nadaje się na książkę, powinnaś o tym pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, dzięki :) Nie wiem, w sumie, czy się nadaje :)

      Usuń
  10. Nosz książka, po prostu książka! I to taka utrzymująca się ponad rok na pierwszym miejscu! Najlepszy seler zdecydowanie. Tylko pamiętaj -> jak juz kupię o autograf! <3
    Nareszcie wiecęj Damienia, choć za mało. Zdecydowanie! Patrick może i jest spoko, no ale Damien! No proszę Cię :P Damien, Damien! Zachwowuję się jak ostatnia kretynka. Może lepiej bym już zamilkła? Ale tak serio to dawaj autografów i to już! :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mnie dawno tutaj nie było. Gorąco przepraszam, ale byłam teraz w Krakowie i dopiero teraz wróciłam i mam czas przeczytać.
    Fajnie, że przyjaciele postanowili jej pomóc w szukaniu wskazówek o Andrew. To takie... przyjacielskie :D Widać, że się o siebie troszczą. Słowa: "Nie tylko ty lubisz bawić się w litościwą Matkę Teresę." uważam, że są trafne, choć bolesne. Angie powinna dać ludziom sobie pomagać. Jej zachowanie -to że wybiegła - mnie zaskoczyło. Czasami zachowuje się jakby chciała, by wszystko było po jej myśli, a przecież nie zawsze tak się da. Ale mimo to, że czasami mnie wkurza, czuję do niej sympatię.
    AAA! Wrócił Damien! ten kochany, którego polubiłam! tęskniłam za nim, jak już pisalam wcześniej. No i doczekałam się jakiejś poważniejszej sceny w relacji Angie-Damien. Ciągle oczekuję ich pocałunku! :D Postaram się jutro wpasc przeczytac kolejny rozdział. Pozdrawiam i przepraszam, że tak wolno mi schodzi z czytaniem rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej, już z Jace'm wszystko ok ♥ nadal zastanawiam się nad tym, o co wtedy chodziło, liczę że znajdę odpowiedź :D Damien jest intrygujący, ale mimo że jest najsilniejszym wojownikiem to boi się Cecile- urocze ;D pewnie robił cos złego, ciekawe czy Angie się dowie co... a tymczasem ja czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń