piątek, 12 września 2014

Rozdział XXXVII

    Zajęcia przed lunchem były spokojne, bez zbędnych spięć. Lunch minął, jak dla mnie, za szybko. Bałam się zajęć z Jessiką.
- Czym ty się przejmujesz? – zapytała Bella
- Jak, to czym? – warknęłam – Ona mnie zabije, dlatego, że dał jej kosza.
- Nawet cię nie tknie. – zapewniła, pewna siebie
- Nie byłabym tego taka pewna. – mruknęłam
- Będę was obserwować. – obiecała, wracając do obiadu.  
Więcej nic się nie odezwałam. Starałam się przeciągnąć chwilę, kiedy będę musiała opuścić stołówkę, jednak i ona nadeszła, więc musiałam wyjść z pozostałymi.
- Nie widziałam tej żmii na lunchu. – szepnęła Irvette, biorąc mnie pod ramię.
Bomba. Pewnie zaczęła mi kopać grób.
Weszłam na sale i czekałam. Czekałam, aż blond włosa piękność wejdzie na sale i zrobi wszystko, abym nie wyszła stąd cało.
- O cholera, Damien. – szepnęła Irvette.
Stałam tyłem do niej, więc nic nie widziałam. Odwróciłam się, a chłopak stanął przed nami.
- Dzisiaj macie zajęcia ze mną. – powiedział
I teraz pytanie: to dar czy przekleństwo?
- Dlaczego? – zapytał Troy.
- Jessika jest w tej chwili zajęta. – odpowiedział, a przez grupę przeszedł pomruk zadowolenia.
Zobaczyłam, jak jakiś cień porusza się przy drzwiach. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Bellę, uśmiechającą się do mnie. Co ona zrobiła Jessice?
- Ćwiczycie w parach. – odezwał się ponownie Damien.
Zagapiłam się na moją przyjaciółkę i nie zauważyłam, kiedy wszyscy zaczęli ćwiczyć, a ja zostałam sama.
- Nie masz z kim ćwiczyć? – zapytał instruktor, stając przede mną.
Wzruszyłam ramionami.
- Na to wygląda.
Chłopak rozejrzał się po sali, upewniając się, że rzeczywiście nie mam nikogo do pary.
- Możesz ćwiczyć ze mną, ewentualnie kogoś zmienimy. – zaproponował
Zastanowiłam się. Owszem, szedł mi na rękę, chcąc zamienić mnie z kimś. Jednak, nie chciałam, aby potem ktoś miał mi za złe, że go wyrzuciłam. Wygrał głos sumienia, a nie własne pobudki.
- Ćwiczę z tobą.
Pokiwał głową i wyszedł z sali, wracając po chwili z dwoma srebrnymi ostrzami.
Stanęliśmy gdzieś z boku, mierząc się wzrokiem. W pewnym momencie, chłopak podskoczył do mnie, wymierzając mi cios w ramię. Odskoczyłam, próbując uderzyć go w serce. Pochylił się, uciekając przed ciosem. Próbowałam jeszcze kilka razy, ale zgrabnie unikał moich uderzeń. Atakowałam go zawzięcie, chcąc udowodnić mu, że mogę się czegoś nauczyć. Powoli zaczęłam wpadać w furię.
Za którymś razem, złapał mnie za moją wolną rękę, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Przyglądaliśmy się sobie w milczeniu, aż wreszcie przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
,,Nie zwalą z nóg Wygnańca, ale Jessikę, Patrica lub Damiena na pewno”, powiedziała Isabelle, ucząc mnie tego.
Szybko się obróciłam i kopnęłam go w bok. Uderzenie nie było najmocniejsze, ale wykonałam je z zaskoczenia, sprawiając, że Damien mnie puścił, nieznacznie się zachwiał i upuścił ostrze.
Uśmiechnęłam się szeroko i usłyszałam oklaski. Odwróciłam się i zobaczyłam, że wszyscy nam się przyglądają. Ktoś przepychał się przez tłum, a potem rzucił mi się na szyje.
Cofnęłam się dwa kroki i odwzajemniłam uścisk Belli.
- Jesteś pierwszą osobą, której udało się wytrącić mu z ręki to małe diabelstwo. – szepnęła mi do ucha
- To dzięki tobie. – odparłam
- Zostaw ją, Bells! – krzyknął ktoś z tłumu.
Wampirzyca odsunęła się ode mnie i spojrzała na niemałe zbiorowisko.
- Boli cię, że ja mogę ją przytulać, a ty nie, Baden? – zapytała, a wszyscy się zaśmiali.
Po chwili, każdy wrócił do ćwiczeń, a Isabelle gdzieś się ulotniła.
Była jak kot. Pojawiała się, kiedy miała na to ochotę i znikała, zanim człowiek zdąży się do niej przyzwyczaić.
- Dobrze ci poszło. – pochwalił mnie Damien z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
- Dzięki. – odparłam
Staliśmy obok siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. To było dziwne, zważywszy na to, że z reguły mieliśmy tematy do rozmowy.
- Dlaczego nie ma Jessiki? – spytałam, mając dosyć milczenia
- Ktoś mnie poprosił, abym ją zastąpił, a Jessika chętnie przystała na tę propozycję.
Jakoś łatwo było mi to wszystko połączyć. Bella, kręcąca się gdzieś w pobliżu tylko potwierdziła moje przypuszczenia.
- Isabelle cię poprosiła?
- Tak. – odpowiedział, wzdychając.
- Nie musiałeś. – stwierdziłam
- Wiem, ale chciałem. – odparł, wkładając ręce do kieszeni.
Znowu zamilkliśmy. Przyglądałam się, jak Jace walczy z Troy’em i uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy bił się ze mną, mógłby położyć mnie na łopatki jednym ciosem. Teraz, atakował chłopaka złym końcem broni.
- Koniec zajęć! – krzyknął Damien, a ja spojrzałam na niego z ukosa.
Wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu.
- Dzięki za pomoc. – powiedziałam po chwili i dołączyłam do reszty.
Nie odwracaj się, Angie. Nie odwracaj.
Zdusiłam w sobie, chęć zerknięcia w tył, idąc przez salę. Wyszłam ostatnia i zatrzymałam się przy drzwiach. Ostrożnie spojrzałam się za siebie i uśmiechnęłam do chłopaka, który ciągle stał w tym samym miejscu, odprowadzając mnie wzrokiem.

***

- Pamiętacie plan? – spytała Bella, kiedy siedzieliśmy u mnie w pokoju – Punktualnie o 11:25 widzimy się pod bramą. Jace, to dla ciebie. – powiedziała, wręczając mu czarny plecak.
- Mam nadzieje, że to nie bomba. – mruknął, biorąc go do ręki.
- To tylko bandaże i inne, niezbędne rzeczy.
- Nie chcę wiedzieć, co rozumiesz poprzez ,,niezbędne” – wtrąciłam
Dziewczyna udała, że mnie nie usłyszała i zwróciła się do Evelin
- Zostajesz z Angie u pielęgniarki i gdyby nie chciała was wypuścić, wrzuć do sali chorych to. – mówiąc to, podała jej małe, czarne urządzenie, przypominające kształtem koralik.  
- Co to? – zapytaliśmy równocześnie
- To uruchomi alarm, dając wam czas na ucieczkę. – wyjaśniła. – Nie zgub tego, błagam.
Ja naprawdę boję się, co ona byłaby jeszcze w stanie wymyślić.

***

Na zegarku wybiła równa dwudziesta. Zbierałam się właśnie do łazienki, aby wziąć prysznic, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie do nich podeszłam i otworzyłam. Za nimi, stał Damien.
- Wejdź. – powiedziałam, zanim zdążył się odezwać i odsunęłam się, robiąc mu przejście.
Chłopak niepewnie usiadł na krześle, a ja naprzeciwko niego, na łóżku. Byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia, ale nie zaprzątałam sobie nim myśli. Całkowicie pochłaniała mnie moja misja, a w niej, nie było miejsca na Damiena.
- Pewnie już słyszałaś o mnie i o Jessice. – zaczął, a ja pokiwałam głową – Zachowałem się jak ostatni pajac, ale ja naprawdę nic do niej nie czuję. Wydawało mi się, że coś może z tego wyjść, do dzisiaj. Przed śniadaniem, zaczepiła mnie Irvette i zaprowadziła na piętro. Pewnie resztę historii już znasz.
Znowu kiwnęłam.
- Nigdy nie chciałem cię zranić. Ani dzisiaj, ani wczoraj, ani tydzień temu. Po prostu…jeżeli czegoś bardzo pragniesz i próbujesz robić wszystko jak najlepiej, potykasz się na prostej drodze.
Zamilkł na chwile i spojrzał w okno, a ja zaczęłam bawić się rąbkiem koszulki.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że miłość nie jest miłością, dopóki kogoś nią nie obdarzysz. Nie wiem, czy kogoś nią obdarzyłem, bo wciąż uczę się kochać.
Spojrzałam na niego i natychmiast opuściłam głowę. Zauważyłam, że stykaliśmy się kolanami. Po kilku głębszych oddechach, odważyłam się na niego zerknąć. Przyglądał mi się z niepewnością wymalowaną na twarzy, po czym ostrożnie się nade mną nachylił.
I wtedy to się stało. Kiedy jego wargi musnęły moje, zamknęłam oczy. To był delikatny pocałunek, pełen obietnic i przyrzeczeń. Czułam, jakby mój mózg na chwilę przestał pracować. Miałam kompletną pustkę.
Trwaliśmy tak, złączeni przez kilka sekund, aż Damien zakończył pocałunek. Nasz pierwszy pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy. Czułam w brzuchu motylki. Ten najpiękniejszy gatunek. Latały dookoła, nadrabiając stracony czas, kiedy nie umiałam przyznać się, że go kocham.
W tej samej chwili, ktoś zapukał do drzwi i otworzył je, nie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Do pokoju, jak burza, wpadła zdyszana Isabelle.
- Choleracholeracholera! – krzyczała bez ładu i składu, biegając po pokoju.
- Co się stało? – zapytałam równocześnie z Damienem.
- Patric dzwonił. – wyjaśniła, wyrywając sobie włosy z głowy.
- I? – spytałam, nadal nic nie rozumiejąc. Nie dziwcie się; Dopiero odzyskiwałam sprawność kontaktowania z ludźmi.
W tej samej chwili, Damien wyciągnął komórkę z kieszeni i wykręcił numer. Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Podeszłam do Belli i przytuliłam ją, chcąc, aby stanęła w jednym miejscu.
- On jest, gdzieś w Akademii świętej Joanny – mruknęła w moje włosy.
Moje serce ponownie zamarło w ciągu dziesięciu minut.
- Te dziewczyny tam były. – kontynuowała – I…w trakcie zajęć zaatakowali Wygnańcy. Udało mu się uciec, ale nie wie, co z tymi dwiema. On tak błąka się po tym przeklętym Londynie i nigdy tutaj nie wróci!
Odsunęłam się od niej i zobaczyłam, że jest bliska płaczu.
- Nie płacz. – poprosiłam – Zaraz wszystko wyjaśnimy.
Kogo ja oszukiwałam? Sama byłam bliska płaczu. Atak na Akademię. Przecież tego, nikt mógł nie przeżyć!
Damien wrócił do pokoju, kończąc rozmowę.
- Wygnańcy zaatakowali twoją szkołę. – powiedział do mnie – Patric zorientował się na tyle wcześnie, że części osób udało się uciec, ale w tym natłoku, zwiały mu dwie Pół Anielice.
- Ile jest ofiar? – zapytałam, starając się, nie załamywać.
- Kilku uczniów oraz woźny.
- Nie rozumiem tego. – wtrąciła po chwili Bella, a my na nią spojrzeliśmy – Jakim cudem, jednemu Patrickowi udało się uratować kilkaset osób? Dobrze wiesz, de Winter, że nawet mając stu ludzi do pomocy, szkody byłby o wiele większe.
- Miał pomoc. – stwierdziłam, mając w głowie obraz dwóch dziewczyn, których szukał Wampir.
Wampirzyca prychnęła.
- Mówisz o tych dwóch, za którymi biega od kilku dni? Obie są warte Wygnańców.
- Nie znasz ich. – złajałam ją
- One uciekają, ale pewnie nawet nie wiedzą, przed czym. Nie zdziwiłabym się, gdyby współpracowały z Wygnańcami. Pewnie dały im cynk, że mogą zaatakować. Nie widzisz tego, Angie?
- W istocie, ktoś dał im cynk. – powiedział rzeczowo Damien, przerywając nam – Ale ktoś też ich ostrzegł. Dziewczyny dobrze zrobiły, że uciekły. Dobrze wiesz, Isabelle, że mamy coraz mniej wojowników. Strata tych dwóch, tylko by to pogorszyła.
- Kto ich ostrzegł? – zapytałam
- Robert Evans. – odpowiedział spokojnie.
Mój nauczyciel biologii współpracuje z istotami nadprzyrodzonymi? 
__________________________________________________________________________________
Możecie mnie zabić. Za długość rozdziału i za samą treść, która nie trzyma się kupy. Naprawdę, poświęciłam bardzo dużo czasu, aby nadać temu ręce i nogi, ale nic. Możecie na mnie krzyczeć, chętnie wysłucham. 
Wiem, że nie podoba Wam się zasada, jeden rozdział na dwa tygodnie, ale ja naprawdę nie widzę innej możliwości. Wyjątkowo dodaje ten rozdział dzisiaj, bo jest krótki. Nie wiem, jak z następnym. Pojawi się do dwóch tygodni, to wszystko, co mogę na jego temat powiedzieć. 
Z milszych rzeczy, to chciałabym podziękować Elizie oraz Rachel Dare za recenzje mojego opowiadania. Jesteście świetne, dziewczyny! Zapraszam na ich blogi, bo warto :) 
Z ogłoszeń parafialnych, to wszystko. Czekam na jakieś treściwe komentarze lub cokolwiek. Do napisania.
Weronika

19 komentarzy:

  1. Pierwsza ;p zajebisty rozdział i ten pocałunek! Tylko troche szkoda że tak rzadko będziesz dodawać, ale rozumiem cię. Szkoła, kartkówki i te ( sorry za wyrażenie) pierdoły ale się rozpisałam ;p no życze duuuużo weny i żeby było wiècej Dangie<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bella :D
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Bella ma wyczucie czasu...~ Mrs.Bieber

    OdpowiedzUsuń
  4. Juuuuhuuuuu! Bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział :-)
    Mówiłaś, że możemy Cię zabić. Możemy krzyczeć a ty chętnie wysłuchasz naszych lamentów. Okay.
    To było świetne! Naprawdę! Pocałuek *·*. Bella <3. Nauczyciel biologii. DAMIEN! Jestem jednak odrobinę rozczarowana, że nie pojechali jeszcze uratować Andrew :-(. No i rzeczywiście jest trochę krótki. Rozumiem jednak jak trudne bywa napisanie chćby jednego sensownego zdania.
    Co by tu jeszcze...? Aha! Rozbroiła Damienia! Angie rozbroiła Damienia! Mówiłam już, że Cię uwielbiam? Tak? Trudno, powiem jeszcze raz: UWIELBIAM CIĘ! (to był krzyk - właśniena Ciebie nakrzyczałam. Jesteś usatysfakcjonowana? Oby!)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Laxus
    P.S. A propos zabijania - na to przyjdzie jeszcze czas. Póki co musisz dokończyć to WSPANIAŁE opowiadanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej mnie to wciąga. Nie chce wyjść na jakąś psycholke ale nie mogę się doczekać nexta. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Eee tam przesadzasz rozdział jest świetny ^^
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. pan Evans był starym od robaków? XD
    weny :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooooooooooooooooooaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Zabieram się za czytania i...
    - czytam, czytam, czytam -
    *trochę minut pózniej
    ... Cudo <3 Ale czy kiedyś pisałam coś innego!??? :D
    I to długo oczekiwane...
    DAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAANGIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE <3
    PS. Tak na serio to oczywiście się nie cieszę nowym rozdziałem i wgl... Maskara... Nosz kurcze... Nie, nie, nie... :*

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne jak zawsze. mmm. uwielbiam . ! ♥ pozdrawiam gorąco : )

    OdpowiedzUsuń
  11. AAAAA ! *O*
    świetny rozdział!
    czekam na kolejny // W

    OdpowiedzUsuń
  12. Abgkvodmwlzoxjrbgxksbrkd ❤️ W końcu był MOMENT ! To było takie piękne i idealnie i ogólnie Umieram 😘 Lepiej nie mogłaś tego wymyślić. Cały rozdział cydowny. Tyle emocji że wymiękam 😭

    OdpowiedzUsuń
  13. Serdecznie zapraszam na ostatni rozdział na blogu, potem pojawi się już tylko epilog.
    http://sophieandzayn.blogspot.com/
    Aga xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do LA. Więcej informacji na http://wszystko-ulega-zmianie.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html :D
    Pozdrawiam
    Luna :D

    OdpowiedzUsuń
  15. a wstępie- czy na jednej stronie musi być kilka postów?
    Czołem:)
    Jak ostrzegłam (^^) wpadłam do Ciebie jeszcze raz. Nie po to jednak, żeby przybliżać Ci, co mi się nie podoba itp, nic z tych rzeczy. Możesz spać spokojnie...
    Przybyłam z nadzieją, że (jak mówiłaś) doczekałaś się nowego szablonu. Moje przypuszczenia były słuszne, aż dziwne. Szablon ładny, przyjemny dla oka i aż korci żeby pozostać na dłużej w Twoich progach i je trochę ponaruszać.
    Treści nie tykam.
    Łepka nie zawracam.
    Rozwijaj się, ucz, a ja idę pić kawę i pisać, bo pisania w brut, a czasu mało, wena chciwa. Sama rozumiesz^^
    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć!
    Jestem stażystką w Mieście Krytyki – ocenialni, do której zgłosiłaś swojego bloga. Na chwilę obecną to ja zajmuję stanowisko administratorki. Piszę, bo chciałabym, abyś wybrała osobę, która oceniłaby Twoje opowiadanie.
    Pozdrawiam :)

    PS. Przepraszam, że zamieszczam tę informację pod rozdziałem, ale nie wiedziałam za bardzo, gdzie mogłabym ją napisać.

    OdpowiedzUsuń
  17. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! WRESZCIE! HA! wreszcie się doczekałam! Damien i Angie pocałowali się! *.* Nawet ja mam motyle w brzuchu! :D Po prostu szczerzy mi się buzia do ekranu laptopa i nie może przestać. No bo serio, tak im kibicuję i już tak długo czekałam, ale warto było. Kurczę, oni się POCAŁOWALI *.*
    I jeszcze ta scena walki Damiena i Angie! Genialnie, że udało jej się pokonać samego de Wintera :D
    Fakt, że myślałam, że w tym rozdziale będzie odbicie Andrew, ale nie żałuję, że nie było, skoro dostałam pocałunek Ange i Damiena <3 Znowu jak sobie to przypomnę, to się jaram :D
    Uwielbiam Bellę, jest cudowna!
    I dobrze, że jakaś wiadomość o Patricu. Bellę i Patrica też uwielbiam, są świetni razem. Bo kto się czubi ten się lubi! :D Mam nadzieję, że Patric wróci za niedługo i będzie okej .

    PS. wybacz,że ten komentarz miał tyle ekspresji, ale nie potrafiłam inaczej! :D
    Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwo weny! :*
    I zapraszam do siebie: http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie jestem wielką fanką Dangie, za to Bella i Patric... ♥

    OdpowiedzUsuń