Strony

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział XLI

   - Przepraszam. Przepraszam, że masz przeze mnie kłopoty. Przepraszam, że przeze mnie, Patric musiał wyjechać. I przepraszam, że namieszałam ci w życiu, pojawiając się tutaj. – wyznałam, kiedy Wampirzyca zamykała mój pokój na klucz.
Wybierałyśmy się właśnie na stołówkę, a ja zbierałam się w sobie, aby wyznać wszystko, co miałam do wyznania.
Dziewczyna spojrzała na mnie i prychnęła.
- Po pierwsze, nie przepraszaj za tego pajaca. Odpoczynek od siebie, dobrze nam zrobi. Po drugie, ja zawsze pakuję się w kłopoty. To moje hobby. Po trzecie, owszem, namieszałaś mi w życiu, ale w pozytywnym sensie. Więc, jeżeli już za coś masz przepraszać, to nie mnie. I nie sama, bo to nie jest całkowicie twoja wina. Wina nigdy nie leży po jednej stronie, pamiętaj. – Wypowiadając ostatnie słowa, lekko mną potrząsnęła.
Uśmiechnęłam się do niej, czując niewyobrażalną ulgę. Czułam się, jak na rollercoasterze. Emocje we mnie opadały, za każdym razem, gdy już zjechałam w dół, a chwile potem znowu się wzbierały, kiedy widziałam ostry zakręt.
Szybko przeszłyśmy przez korytarz i stanęłyśmy przed drzwiami, prowadzącymi na stołówkę. Isabelle, jednym porządnym ruchem, pchnęła je, po czym weszłyśmy do środka.
Czułam się niezręcznie, kiedy wszystkie rozmowy ucichły. Stałam przy drzwiach, mając w głowie jedynie chęć ucieczki. Gapiłam się przed siebie i rozpoznałam jedną, znajomą twarz. Troy stał przy bufecie, a widząc nas, odstawił talerz na stół i zaczął klaskać. Po chwili, większość zebranych, dołączyła do niego.
Wampirzyca w tym czasie, szarpnęła mnie w stronę naszego stolika. Syknęłam z bólu, kiedy złapała mnie w miejscu rozcięcia.
- Przepraszam. – mruknęła, kiedy zajęłyśmy swoje miejsca. – Zabiję go. Posiekam na kawałki i rzucę psom na pożarcie, za tą szopkę.
- Nie przesadzaj. – złajałam ją, rozglądając się po pomieszczeniu. – Odwrócił trochę ich uwagę.
- Za jakieś dziesięć sekund, do jadalni wparują Przełożone, więc tylko ich nakręcił. Zobaczysz, że jeszcze pomożesz mi zacierać ślady zbrodni. – powiedziała, a właściwie, wykrakała.
Jak na zawołanie, drzwi ponownie się otworzyły, a do środka weszły dwie kobiety z obstawą. Cecile i Selene stanęły przy bufecie, a kilku chłopaków, po ich bokach. Rozpoznałam tylko jednego z nich. I naprawdę, wolałabym go w tej chwili nie znać.
- Myślę, że wszyscy doskonale wiedzą, co się stało. – odezwała się Przełożona Wampirów
- Nie wszyscy. – Skąd ja znałam ten upierdliwy głos? No tak, zapomniałam, że Jessika uwielbia mnie kompromitować.
- Skoro, nie wiesz, Jessiko, to zaraz ci wytłumaczę. – wtrąciła Selene – Twoi koledzy, wyjechali bez pozwolenia z Domu, aby uratować człowieka. Zabili przy tym pięciu Wygnańców, a dwóch ogłuszyli. Czy coś jeszcze chcesz wiedzieć?
Sądziłam, że tylko Cecile używa tego pretensjonalnego tony, ale się myliłam. Zarówno ona, jak i Przełożona Aniołów, biegle nim władała. I myślę, że nie czułabym się tak dobrze, słysząc ten ton, ale użyła go dla Jessiki.
- Nie wiem, jacy koledzy. – Blondynka nie dawała za wygraną.
Selene już miała się odezwać, ale Cecile jej nie pozwoliła.
- Wystarczy tych pytań. Jutro, przyjeżdżają Milczący. Jutro, WSZYSCY siedzicie w małej sali i nie opuszczacie jej, bez pozwolenia. Nie życzę sobie, aby wydarzyło się coś podobnego.
Nikt się nie odezwał, ani nie spojrzał w stronę Przełożonych. To zrozumiałe, że zaostrzą ochronę. No, przynajmniej ja to rozumiałam. Ukradkiem zerknęłam w stronę kobiet; Rozmawiały ze sobą szeptem. Po chwili, madame Cecile odchrząknęła i ponownie się odezwała:
- Nie mówię, że Krąg Angeliny postąpił rozsądnie, ale wykazał się nie lada odwagą i pomysłowością. Myślę, że każdy z nas może się czegoś od nich nauczyć. Nawet ja.
W pomieszczeniu ponownie, wybuchły gromkie brawa, a Przełożona podeszła do naszego stolika.
- Przyjdźcie po kolacji do mojego gabinetu. – poprosiła, po czym odeszła.
- Jej chodziło o to, że ja i Angie mamy iść. – wyjaśniła Bella, spoglądając na mnie porozumiewawczo.
- Wy macie posiedzieć z Andrew. – dodałam szybko, łapiąc, o co jej chodzi.
W kompletnej ciszy, ale bacznie obserwowana, zjadłam kolacje, składającą się z kilku kanapek i ciepłej herbaty z cytryną.
Skończyłam i rozsiadłam się wygodniej na krześle, czekając, aż Isabelle dokończy swój posiłek.
Dziewczyna szybko zjadła i wstała od stołu, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. Jak na komendę, podniosłam się z krzesła i wyszłam za nią, nie patrząc na nikogo. Czułam na sobie świdrujące spojrzenia wszystkich zgromadzonych, ale starałam się to ignorować. Poczułam się lepiej, gdy Wampirzyca zamknęła za mną drzwi.
W milczeniu, przeszłyśmy korytarz i bez pukania, weszłyśmy do gabinetu Cecile.
Kobieta siedziała przy biurku, przeglądając jakieś dokumenty. Spojrzała na nas i w jednej sekundzie porzuciła swoje poprzednie zajęcie.
- Gdzie Evelin i Jace? – zapytała, wstając.
- Niech mnie pani posłucha. – zaczęła Bella, ale złapałam ją za ramię.
- Nie. To ja się będę tłumaczyć. – wtrąciłam stanowczo i wzięła głęboki oddech – Evelin i Jace nie mają z tym nic wspólnego. Nie chcieli brać w niczym udziału, ale musieli, ze względu na mnie. Od początku nie pochwalali mojego pomysłu i nie chcę, aby ponosili odpowiedzialność za moje chore plany. To nie oni zawinili. Tutaj, nawet nie zawiniła Isabelle.– mówiąc to, spojrzałam na przyjaciółkę, która przyglądała mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy – Zawiniłam tylko i wyłącznie, ja.
Zakończyłam swoją wypowiedź i w duchu uśmiechnęłam się do siebie. Tak, byłam zadowolona, bo tłumaczyłam się sama. Zawsze ktoś się za mnie tłumaczył. Mam tego po dziurki w uszach. Muszę zacząć brać odpowiedzialność za swoje postępki. I właśnie to robię.
- Madame Cecile. – odezwała się cicho Wampirzyca – Wiem, co powiedziała Angie. I pewnie potem za to oberwę, za to, co powiem, ale zgodziłam się na jej warunki. Nasze Aniołki – nie. I dlatego chcę, aby ukarała nas pani obie. Nie tylko Angelinę. Mnie również.
Przełożona westchnęła i ponownie zasiadła za biurkiem. Położyła ręce na gustownym meblu i oparła na nich brodę.
- Nie mówię, że postąpiłyście doskonale, ale nie mówię też, że postąpiłyście źle. Jestem pod wrażeniem, ale to nie znaczy, że kara was ominie. Mogę pójść wam na rękę i ominąć w tym wszystkim Evelin i Jace’a…
- Dziękujemy. – powiedziałyśmy równocześnie, przerywając jej.
Kamień spadł mi z serca.
- A wy, od poniedziałku, po swoich zajęciach, będziecie szkolić kilka słabszych osób. Skoro dałyście sobie rade z Wygnańcami to nie widzę przeszkody, abyście nauczyły kilku ciosów innych.
- Kogo będziemy trenować? – zapytała Isabelle.
- Jeszcze nie wiem. – odpowiedziała, opierając się na krześle. – Dowiecie się w poniedziałek. Oczywiście, na kuchni dalej pracujecie. Do odwołania.
- Dobrze. – mruknęłam
Kobieta machnęła na nas ręką, dając do zrozumienia, że mamy już wyjść. Stałam przy drzwiach i ostatni raz odwróciłam się w jej stronę
- Dziękujemy. – dodałam i wyszłam.
Właściwie, ta kara nie była taka straszna. Na pewno nie będziemy trenować Jessiki i jej świty, więc będzie dobrze.
- Dziewczęta, zaczekajcie. – Na dźwięk słów madame Cecile, zatrzymałyśmy się natychmiast.
Kobieta podeszła do nas zamaszystym krokiem.
- Jutro przyjeżdżają Milczący. Muszą zdecydować, co z tym chłopakiem. – Zrozumiałam, kogo miała na myśli. – Oraz przyjedzie nasza informatorka. Musicie być tam obecne. Wystarczycie wy dwie.
- Okej. – odpowiedziała Isabelle, wzruszając ramionami.
Przełożona odeszła, a my przystanęłyśmy przy gabinecie Meg.
- Wejdę do Andrew. – powiedziałam, chwytając klamkę. Wampirzyca, położyła swoją rękę na mojej, uniemożliwiając mi, otwarcie drzwi.
- Wiem, że dawno go nie widziałaś, ale jest pewna osoba, która chce z tobą porozmawiać i właśnie tu idzie. – szepnęła, wskazując ruchem głowy na schody.
O barierkę, opierał się Damien, przyglądając nam się.
- I z tego, co wiem, nie jest zadowolony. – dodała równie cicho – De Winter! Jest wolna. – powiedziała głośno, odwracając się w stronę chłopaka.
Ten, niespiesznie zszedł do nas i kiedy był kilka kroków przed nami, Bella popchnęła mnie w jego stronę.
- Musimy pogadać. – stwierdził bez ogródek.
- Wiem.
W kompletnej ciszy ruszyliśmy w stronę wyjścia z budynku. Posłałam przyjaciółce ostatnie spojrzenie i z ociąganiem, poszłam za chłopakiem.
Wyszliśmy na dziedziniec i stanęliśmy przy fontannie. Wyglądało to trochę dziwnie. Staliśmy metr od siebie, mierząc się spojrzeniami, a pomiędzy nami znajdował się kupidynek.
- Mogę wiedzieć, co ty sobie wyobrażałaś, uciekając?
Prychnęłam.
- Jeżeli widzisz, to wróciłam. Nigdzie nie uciekłam. Po prostu pojechałam po bardzo ważną osobę.
Tym razem, on prychnął.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że wyszedłem na kompletnego idiotę? Do cholery, jestem za ciebie odpowiedzialny! I co ja miałem powiedzieć Cecile, kiedy pytała mnie, gdzie jesteś? Co miałem powiedzieć im wszystkim?!
Pamiętam, że kiedyś powiedziałam, że nie chcę mieć do czynienia ze złym Damienem. Nadal nie chcę, ale coś we mnie pękło. Ja nie byłam nikim innym, jak jego kulą u nogi. Musiał mnie pilnować, aby dobrze wypaść w oczach Przełożonych. Nie zależało mu na mnie. Zależało mu na opinii. Opinii Cecile i Selene. I całej reszty.
- Nie, nie zdawałam sobie z tego sprawy i nadal nie zdaję. – odparłam najspokojniej, jak umiałam. – Ale doszłam do innego, wyjątkowo ciekawego wniosku.
Chłopak założył ręce na piersi i uniósł brwi.
- Oświeć mnie.
- Zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie umiałbyś pokochać mnie tak, jak kochasz samego siebie. A nawet nie tyle, co siebie, co opinię o samym sobie. Jeżeli ten cholerny pocałunek, miał sprawić, że byłabym łatwiejsza w pilnowaniu, to przykro mi, że ci się nie udało.
Żadne z nas nie jest święte, fakt. Jednak ja nigdy nie traktowałam cię tak, aby zyskać w czyichś oczach. Nigdy nie byłeś moją przepustką do kogokolwiek i czegokolwiek. Jak widać, ja byłam kimś takim dla ciebie. Właściwie, to już nie ,,kimś’’, a ,,czymś”. Tak się nie traktuje człowieka. Tak nie traktuję się niczego!
Ostatnie słowa wykrzyczałam, czując wzbierające się pod powiekami łzy złości. Zamrugałam kilka razy, pozbywając się ich.
- Nigdy tak cię nie traktowałem. – zaprotestował
- Więc dlaczego wychodzi teraz na to, że ty jesteś poszkodowany, bo nie wiedziałeś, gdzie jestem? No, do cholery, dlaczego!?
Nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Bo dla ciebie, to prawda. Ja byłam złem koniecznym. Ale wiesz, co? To koniec. – Bezradne rozłożyłam ręce – Nie będę dla ciebie niepotrzebnym ciężarem. Osobiście o to zadbam. I nie martw się, porozmawiam z Cecile o twojej pozycji w waszym małym świecie. A teraz przepraszam, ale ktoś na mnie czeka.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do budynku, nie odwracając się. Do cholery, czemu to musi tak boleć? Czemu, chociaż jeden raz, nie może być idealnie? Nie dobrze, nie super, ale IDEALNIE?
Bo to nie bajka, rusałko wodna mruknęło sumienie.
Chciałabym żyć w bajce. Chciałabym mieć swojego rycerza na białym koniu, dla którego byłabym księżniczką, a nie kulą u nogi. Czy ja naprawdę proszę o coś niemożliwego?
Tak odparł Upierdliwiec.
Nie pozostaje mi nic innego, jak się z nim zgodzić.

***

Od godziny siedziałam z Andrew, zabawiając go rozmową. Właściwie, to on mnie raczej zabawiał. Odganiał ode mnie szare myśli, nie wiedząc nawet, że to robi. On był po prostu sobą; Potrafił być dla mnie dziadkiem, opowiadającym historie z przeszłości, mamą, której mogłam wypłakać się na ramieniu, albo ukochanym zwierzakiem, który nie mówił nic. Po prostu był.
Teraz był moim ciekawskim przyjacielem. I takiego Andrew potrzebowałam najbardziej. Tęskniłam za nim i to bardzo, bardzo mocno.
Przyjaźń z nim, była najpiękniejszą formą miłości. Ja nie potrzebowałam pocałunków, albo czułych słówek. Wystarczył mi serdeczny uścisk i kilka, kiepskich żartów. On, potrafił mi to dać.
Był dla mnie jak brat. Mogłam się z nim bić, kłócić i go nienawidzić, ale kiedy działa mu się krzywda, pierwsza stawałam w jego obronie.
Ta miłość była dziwna.
- Angie, musisz już iść.
Przyjemną sielankę przerwała Meg, wchodząc do sali chorych.
- Oh. – bąknęłam, wstając.
- Nie może zostać jeszcze chwile? – zapytał z nadzieją Andy.
Przyjrzałam się z nadzieją pielęgniarce, ale ta smutno pokręciła głową.
- Za niedługo cisza nocna. – wyjaśniła, a ja westchnęłam.
- Dobranoc. – szepnęłam w stronę przyjaciela, ściskając go ostatni raz za rękę.
- Słodkich snów. – odparł, odwzajemniając uścisk.
Pożegnałam się z Meg i wyszłam na korytarz, a tym samym, powróciły smutne myśli. Damien mnie nie kochał. Nigdy.
A czy on kogokolwiek lub cokolwiek kochał, poza samym sobą? Zapytał Upierdliwiec.
Nie wiem. Może kochał Jessikę? Nieraz ciężko jest się przyznać przed samym sobą, do uczuć. Może on jeszcze tego nie zrobił?

***

Weszłam do swojego pokoju i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Nie wiem, co czuła Bella, kiedy myśli każdego człowieka, wdzierały jej się do umysłu, ale była cholernie dzielna. Ja nie wytrzymywałam z natłokiem swoich przemyśleń i wspomnień.
On znowu to zrobił. Odszedł. Odszedł, do cholery.
Życie lubi odbierać co jakiś czas, każdą, dobrą rzecz w życiu mruknęło sumienie.
Zastanowiłam się. Myślę, że nie mogłabym go nazwać rzeczą. Ale poza tym, ten mały, upierdliwy głosik, miał racje. Nie tylko Damien był tą przyjemnością życia. Andrew też nią był. Straciłam go, ale odzyskałam.
Skoro udało mi się odzyskać Andy’ego, to jego też mogę odzyskać. Pytanie, czy jego powrót byłby dla mnie dobry.
Tak, chcę go z powrotem. Chcę jego miłości, jakakolwiek by ona była. Ale, jednak nie chcę. Nie chcę znowu cierpieć. Serce lubi wprowadzać człowieka w błąd. Czemu zakochujemy się tak łatwo?
Jeszcze łatwiej tracimy ukochane osoby wtrącił Upierdliwiec.
Niezgrabnie wstałam z podłogi i podeszłam do szafy. Chciałam wyciągnąć z niej, jakiś podkoszulek i iść spać, ale jedna z bluz zaatakowała mnie po czym, wylądowała na podłodze.
Z cichym westchnięciem, schyliłam się po nią i gwałtownie wstrzymałam oddech. Ze wszystkich ciuchów, akurat ten musiał wypaść. W dodatku, to nie była moja bluza. To była bluza Damiena.
Przytuliłam się do materiału i lekko pociągnęłam nosem. Zapach był ledwie wyczuwalny, ale i tak poczułam niewyobrażalną tęsknotę. Da się tęsknić za kimś, kto nigdy nie był twój?
Zapytaj raczej, jak NIE DA się tęsknić za tak ważną rzeczą w życiu podpowiadało sumienie.
Cholera, chłopcze. Potrzebuję cię tutaj. Nie wiedziałam, że istnieje tyle sposobów, by powiedzieć ,,żegnaj”.
Chyba żadne z nas, nie przypuszczało, że to się tak skończy.

 _________________________________________________________________________________

Na początku, chciałabym bardzo podziękować za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! W sumie, nie mam dzisiaj nic do dodania :) Interesuje mnie tylko Wasza opinia o tym rozdziale i całokształcie. Za wszystkie błędy bardzo przepraszam.
Weronika

16 komentarzy:

  1. Ja chcę tego więcej!! Twoje opowiadanie jest niesamowite *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie. Masz ogromny talent :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :D Nie mogłam doczekać rozdziału, ale dałam radę ;) Rozdział Świetny !! :PPP Nie mogę się doczekać następnego !!! <3 :)
    /Ilona :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju kocham ~ Jula :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki smutny :(
    Mam nadzieje ze Damienem
    Czekam na następny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe. Jestem ciekawa co zrobi Damien. Twoje rozdziały są intersujące i pozostawiają pewien niedosyt. Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Angie :c
    Koniec ? :'(
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM to opowiadanie :D jesteś niesamowita masz talent do pisania aż zazdroszczę :D mogłabyś następna część dodać z perspektywy Damiana ??? chociaż kawałek proszę:** czekam na next Życzę wenyy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
      Co do rozdziału z punktu Damiena... Niestety, ale muszę odmówić czy coś. Za dużo bym wtedy zdradziła i nie czuję się pewnie pisząc jako chłopak. Bądź co bądź, jestem dziewczyną i myślę, piszę, czuję jak dziewczyna. To byłoby sztuczne.

      Usuń
  9. Kurcze czemu Damien nie powie Angie kim dla niego jest i co do niej czuje??? Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hlip... Praktycznie się popłakałam już dłużej nie utrzymam tych emocji w sobie czemu oni nie powiedzą co do siebie czują a końcówka taka smutna już nie moge się doczekać nexta
    ps z tym popłakaniem to tak dosłownie co chwile łzy wycieram :-(

    OdpowiedzUsuń
  11. Całokształt obiecałam sobie skomentować dopiero pod ostatnim rozdziałem (tej części oczywiście, jeśli wiesz, do czego zmierzam ;) ), dlatego dziś tak krótko i nieskładnie:
    - Kocham Twoje porównania (Rollercoaster, łiiiiii... :D )
    - Kocham teksty Bells (no i moje plany o skomentowaniu całokształtu pod koniec diabli wzięli, ale to jest po prostu za genialne)
    - Mam pewne podejrzenia na temat De Wintera (od dawna, zresztą), ale nie będę się z nimi dzielić w komentarzu ;)
    - koniec był absolutnie przepiękny. Ta Angie zaciągająca się zapachem Damiena... Ach....
    Zaczęło mnie łaskotać w kącikach oczu :)
    - Wiesz, że w moim przekonaniu, masz tylko jeden, jeden, malutki minus? Tylko jeden.
    Interpunkcja.
    Tak, moim zdaniem przyda Ci się trochę krytyki od czasu do czasu. Każdy jej potrzebuje ;) Mam nadzieję, że doda Ci to kopa do dalszej pracy :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! ♥ Naprawdę, czekałam na coś z krytyką i bardzo dziękuję :) Nie mam nic na swoją obronę, staram się jak mogę, ale jestem tylko człowiekiem.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam x

      Usuń
  12. Suuuuuuuuuper. Dangie się rozpada, podoba mi się to xd Andrew jest wspaniałym przyjacielem, też chciałabym być otoczona przez takie wspaniałe grono osób jak ma Angie. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej no nie :( kłótnia Angie i Damiena? Wiedziałam, że będzie jakiś zgrzyt, ale że aż tak? Przecież Damien kocha Angie! Oczywiście że tak. Nie ma innej opcji. Wiem, że to nie fair, że martwił się o siebie, ale jest dobrym facetem i Angie go potrzebuje. Dobrze, że wie, że nie chce go stracić. Oni po prostu należą do siebie, koniec kropka. Wnioskuję, że pogodzą się przed zakonczeniem historii, nie byłabyś taka nie? :D
    Dobrze że kara dla Belli i Angie jest taka niesurowa. Przecież to w zasadzie nagroda. Będą uczyć innych, a to w zasadzie jest zauważenie, że mają one wybitne zdolności. Wiedziałam, że są wspaniałe! <3
    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń