- Co to miało być? – zapytałam na
głos, kiedy w stołówce zapadła niezręczna cisza.
Courtney i Nina spojrzały na mnie
przerażone, a potem zwróciły się do Patrica.
- Co my zrobiłyśmy? – spytały
równocześnie.
Ten, wzruszył ramionami. Był cały
blady i nie wiedział, co powiedzieć. Patric Mason po raz pierwszy zamilkł z
wrażenia. Lub przerażenia.
Przez te kilka
sekund, zdążyłam ogarnąć bardzo niewiele. Mój Krąg, w którego skład wchodziłam
ja, Bella, Evelin i Jace, był od kilku dobrych tygodni zamknięty. Nie dość, że
było nas w nim za mało, bo powinno być sześć osób, a nie cztery, jakoś to się
udało. Teraz, przybyły tutaj dwie, dziwne Pół Anielice, które weszły na
stołówkę i stwierdziły, że doczepią się do nas. I co jest w tym śmiesznego?
Ktoś na górze stwierdził, iż jest to świetny pomysł i im na to pozwolił.
- Niech
ktoś idzie po Cecile!
Z otępienia wyrwał mnie donośny
głos Damiena, który, jak zwykle, miał wszystko pod kontrolą.
Poczułam dotyk
na ramieniu i nieznacznie się odwróciłam. Za mną, stała Kate, która, tak jak
ja, przyglądała się temu z niemałym zdziwieniem.
Jako Milcząca,
znała wszystkie nasze zasady i doskonale się w nich orientowała. Stopniowo
wprowadzała je także do umysłu Andrew, dając mu lekcje. W przyszłości, także
miał zostać Milczącym, ale za wszelką cenę nie chciałam, aby jechał do ich siedziby.
Tam działy się straszne rzeczy.
- Czytałam o tym. – szepnęła mi
do ucha – Kiedyś przez przypadek znalazłam się w dziale ksiąg dostępnych tylko
dla Rady. Nie pamiętam tego dokładnie, ale jest o tym dużo legend i
przepowiedni, chociaż nie jestem pewna, czy czegoś nie pomieszałam. Muszę sobie
przypomnieć…
To jest żałośnie
śmieszne. Czy ja muszę wyglądać jak główna bohaterka jakiejś tandetnej książki
o tematyce fantastycznej? Czy nie wystarczy sam fakt, że jestem Pół Wampirem i
władam Żywiołem Wody? Nie prosiłam się o dołączenie do jakiejś sekty lub czegoś
w tym stylu.
Porzuciłam te
myśli, kiedy do jadalni wpadła zdyszana Przełożona. Podeszła do naszego
stolika, rzucając okiem na pozostałych członków mojego Kręgu. Ostrożnie wzięła
do ręki wodną różę i dokładnie ją obejrzała. Z nerwów, wstrzymałam oddech.
- Przykro mi, ale teraz nie
bardzo mamy czas, na zajęcie się tą sprawą. – powiedziała przepraszająco –
Dostałam informacje, że w jednej z siedzib Wygnańców przetrzymywana jest jedna
z matek naszej podopiecznej i musimy niezwłocznie się tym zająć.
Mimowolnie, przyłożyłam
dłoń do ust. To straszne. Przecież, Damien mówił mi, że rodzice są bezpieczni i
nie trzeba im załatwiać ochrony. Nie wierzę w to. Dzieje się coraz gorzej. Boję
się. Panicznie się boję. Wiem, że tak nie powinno być. Wygnańcy są coraz
śmielsi.
Odszukałam
wzrokiem Belle, która także wyglądała na przerażoną.
- W jakiej siedzibie? – zapytała
drżącym głosem.
- Niedaleko Greenwich. –
odpowiedziała, a ja wydałam zduszony jęk. Poczułam, jak Katharine także
sztywnieje.
Mój rodzinny
dom, znajdował się na obrzeżach Greenwich.
- To moja matka? – spytałam
łamiącym się głosem.
Cecile odwróciła się w moją
stronę i niepewnie pokiwała głową. Kate mnie objęła i położyła głowę na
ramieniu, coś szepcąc. Do mnie jednak, nic nie docierało.
Moja matka.
Moją mamę ktoś porwał. I ja już nawet czułam, dlaczego. Przecież, jak ratowałam
Andy’ego, oni czekali na mnie. On miał być ich kluczem. Kluczem do mnie. I
teraz schemat się powtarzał. Mimo, że wiedziałam, jak to się może skończyć.
Chciałam ją uratować. Przecież to moja rodzicielka i ją kocham. Kocham ją jak
nikogo innego na całym świecie.
- Potrzebuję
kilku osób, aby tam pojechali.
Bez zastanowienia, moja ręka
wystrzeliła ku górze.
- Nie.
Odwróciłam się
w stronę Damiena i uniosłam brwi.
- Ty mną nie rządzisz. – syknęłam
- Nie, nie rządzę. Ale nie
pojedziesz po własną matkę. To przeczy jakiemukolwiek rozsądkowi. Podchodzisz
do sprawy zbyt emocjonalnie, rozumiesz?
- Przepraszam, że się wtrącę. –
odezwała się Isabelle – Zdaje mi się, że mieliście też ratować Andrew, ale
jakieś dziwne okoliczności sprawiły, że musieliśmy wymyślić własną akcje
ratunkową. I wiesz, co ci powiem, de Winter? Ta akcja była milion razy lepsza,
od wszystkich waszych, razem wziętych. Tak, Angie pojechała, ale do cholery,
uratowała dwa życia, wiesz? Gdyby nie ona, ja dawno leżałabym w grobie. –
Mówiąc to, spojrzała na mnie i blado się uśmiechnęła – To ona miała głowę na
karku. I jeżeli ona nie pojedzie, wierz mi, że zniszczę coś więcej, poza
nadajnikiem w następnym samochodzie.
- Mogę wiedzieć, jakim cudem, omal
nie zginęłaś? – zagrzmiała Cecile, a Wampirzyca przewróciła oczami.
- A pani myśli, że ona tą bliznę
na ręce ma, od czego? Wy wszyscy macie jakieś problemy z głowami, czy jak?
Sprawa wymykała
się spod kontroli, więc postanowiłam się wtrącić.
- Czy możemy wrócić do głównego
wątku? To jest przeszłość. A do przeszłości się nie wraca.
- Popieram ją. – wtrącił Patric,
stając koło Courtney i Niny. – Niech pani pozwoli im pojechać. Pojadę z nimi i
ich przypilnuję. – zwrócił się do Przełożonej.
Damien prychnął.
- Bez obrazy, Mason, ale oni będą
musieli pilnować ciebie. Nie mogą pojechać. Czym będą walczyć?
- Kijami. – palnęłam – Wezmę cały
sprzęt woźnego i zaatakuje ich mopem.
Musiałam to
powiedzieć, aby nie wpaść w histerie.
Ktoś w tłumie parsknął śmiechem,
słysząc moją odpowiedź. De Winter za to zgromił mnie wzrokiem.
- Czy ty bierzesz to wszystko na
poważnie?
- Teraz? Nie. Ta rozmowa nie ma
sensu. Tracimy tylko czas, a ty szukasz dziury w całym. – odparłam
- Próbuję tylko wam wytłumaczyć,
że to nie jest dobry pomysł, abyś ty jechała. Są inni. Lepsi.
Założyłam ręce na piersi.
- Niech zgadnę. Na liście
lepszych osób, widnieje twoje nazwisko?
- Wystarczy! – wtrąciła Cecile. –
Angelina ma racje. Ta rozmowa zmierza do nikąd. Myślę, że udowodniła nam, jak
dużo potrafi. Zdecydowałam, że pojedzie ona, Isabelle, Evelin, Jace, Patric i
ty, Damienie.
Tak! I co
teraz, de Winter?
Tylko jego nie zaatakuj tym mopem zaśmiał się Upierdliwiec.
- Jest problem, madame. – odezwał
się Patric, a ja spojrzałam na niego, w oczekiwaniu – Co z tymi dwiema? –
zapytał, wskazując na nowo przybyłe dziewczyny.
- Niech pojadą z nami. – odparł z
przekąsem Damien – Przecież kolejne osoby do pilnowania to nic wielkiego.
Zacisnęłam ręce
w pięści. Nie wiem, co on sobie wyobrażał, ale postanowiłam utrzeć mu nosa.
- Z tego, co wiem, nie umieliście
ich złapać, więc same się świetnie upilnują. Radziłabym ci pilnować siebie
samego, bo nigdy nie wiesz, kogo masz za plecami. – powiedziałam.
Mierzyłam się z nim wzrokiem, jak
z najgorszym wrogiem. Nie rozumiem, co w niego wstąpiło.
Przecież o to się pokłóciliście, przed jego wyjazdem syknęło
sumienie.
A, fakt. Dla niego liczyła się
jedynie pozycja, a wyjazd na akcję z bandą przygłupów był poniżej jego
godności. Mimo to, zabolało. Bolało tak samo, jak dzień po kłótni, tydzień, czy
dwa.
- Nie musisz jechać. – dodałam
powoli, drżącym głosem – Nikt ci nie każe. Damy sobie rade. A jak nie damy to
trudno.
Spojrzał na mnie i pokiwał głową
z rezygnacją.
- Jadę.
No to przygotuj
się na spędzenie kilku godzin z osobami, które nie są godne twojego
towarzystwa.
***
- Co on tu
robi? – zapytał Patric, kiedy szliśmy całą grupą pod garaż. Courtney i Nina
miały z nami jechać i w razie czego, być przygotowane do szybkiego zabrania nas
stamtąd.
Spojrzałam w
stronę, którą wskazywał chłopak i zaklęłam pod nosem. Jeszcze jego brakowało.
- Co ty robisz, Andy? – spytałam,
podchodząc do niego.
Wzruszył ramionami.
- Przełożona powiedziała, że mam
was zawieść.
Zmrużyłam oczy.
- Ona to powiedziała, czy ty jej
to zaproponowałeś?
Chłopak uniósł ręce w obronnym
geście.
- Wyluzuj, Tamblyn. Nie wysiądę z
tej bryki, dopóki nie wrócicie. A po drugie, mam mieć na oko te dwie. – Wskazał
na Courtney i Ninę.
Nie dawałam za wygraną. Przecież
się o niego bałam! Nie miałby szans z Wygnańcami.
- Nie mogą wziąć kogoś innego,
aby robił za szofera?
Andy westchnął i mnie przytulił.
- Nic mi nie będzie, serio. Gdyby
zaczęli dobierać się do furgonetki, mam odjechać. Wiesz, że dobrze jeżdżę.
Wiedziałam o
tym. Jeździł szybko, ale miał wprawę, czego nie można było powiedzieć o Belli.
Ktoś z tyłu, znacząco
chrząknął. Odsunęłam się od przyjaciela i odwróciłam w stronę pozostałych.
- Mamy szofera. – powiedziałam i
wskazałam na Andrew.
Spojrzałam na Damiena, który za
wszelką cenę, próbował ukryć poirytowanie. Miałam już rzucić, jakąś kąśliwą
uwagę, ale przyszła Cecile.
- Dobrze, że już jesteście. –
powiedziała, stając obok mnie. – Andrew was zawiezie, więc nie musicie się o
nic martwić. Z tego co wiem, Damien ma już jakiś plan, więc wyjaśni wam go po
drodze. Powodzenia.
Jak na komendę,
wszyscy zaczęli pakować się do czarnego vana, który stał, zaparkowany,
niedaleko garażu. Zanim odeszłam, Przełożona mnie zatrzymała.
- Wiem, że żadne z was, nie umie
jeszcze napełniać srebrnego ostrza Żywiołem, ale weź to.
Kobieta wcisnęła mi do ręki metalową
rurkę, którą walczyłam kilka tygodni temu
– Wiesz, jak tego użyć.
Ścisnęłam
przedmiot w dłoni i poczułam odrobinę magii w koniuszkach palców.
- Dziękuję. – odparłam i
odeszłam.
Zajęłam miejsce
obok Andrew, który był już gotowy do odjazdu.
- Kierunek Greenwich. –
mruknęłam, kiedy wyjeżdżaliśmy poza teren Domu.
***
Jechaliśmy
przez jakieś pół godziny w absolutnej ciszy. Kierując się do centrum Londynu,
dziękowałam, że to Andy prowadzi. Gdyby na jego miejscu siedziała Isabelle,
wątpię, abyśmy dojechali w jednym kawałku.
- De Winter, może tak
przedstawisz swój fantastyczny plany? – zapytała złośliwie Wampirzyca, która
siedziała za mną.
Chłopak odchrząknął i powiedział
rzeczowym tonem:
- Ich siedziba to, dość pokaźnej
wielkości, rezydencja, więc najlepiej będzie, jeżeli się rozdzielimy.
Dziewczyna przerwała mu,
prychnięciem.
- Przecież stwierdziłeś, że
musisz nas niańczyć i co? Sklonujesz się?
- Bells, daj spokój. – wtrącił
Jace, a ona posłusznie zamilkła.
Chłopak udał, że nie słyszał
uwagi Wampirzycy i kontynuował.
- W sumie, mamy do przeszukania
trzy piętra i parter. Trzy osoby zajęłyby się parterem i pierwszym piętrem, a
pozostałe, trzecim i czwartym.
- I jak nas podzielisz? Bo mam
rozumieć, że to też zaplanowałeś. – spytała.
- Patric pójdzie z Evelin i
Jace’m, a ja z tobą i Angie.
- Jeżeli miał być to, swego
rodzaju, żart, to jest on mało śmieszny, kolego. – pogroziła mu
- Dobra, dajcie spokój. –
wtrąciłam zirytowana, ucinając rozmowę.
Znowu jechaliśmy w ciszy, ale ktoś znowu
postanowił ją przerwać. Tym razem, było to Andrew.
- Skąd jesteście, dziewczyny? –
zapytał, spoglądając w lusterku na Courtney i Ninę.
- Ze Stratford. – odpowiedziała z
nutą wahania blondynka.
- Miasto Szekspira. – mruknęłam,
podchwytując temat.
Mój przyjaciel
wiedział, co robi. I robił to dla mnie. Wiedział, że byłam ciekawa, kim one są
i starał się delikatnie je o to wypytać.
- To kawałek drogi do Londynu. –
zauważyła Bella
- Nie miałyśmy w planach
wycieczki do stolicy Wielkiej Brytanii. – fuknęła szatynka, zakładając ręce na
piersi.
- Londyn jest uroczy o tej porze
roku. – powiedziała Wampirzyca, a jej głos aż ociekał sztuczną słodkością.
- Nie wiem, co dziewczyny widzą w
jesieni. – mruknął Patric – Jest zimno, wiatr wieje z każdej strony i zero
opalania.
- Brak słońca to korzyść dla
ciebie, bo nie dostaniesz udaru mózgu, co byłoby niekorzystne, gdyż i tak
prawie go nie masz. – odgryzła się Isabelle.
- Jak zaraz oboje się nie zamkniecie,
wysiadacie. – warknął Jace, a ja w duchu go poparłam.
W samochodzie ponownie zapanowała błoga cisza, której tak bardzo teraz
potrzebowałam. Bałam się o mamę. Jednak ten rodzaj strachu, kiedy nie chcesz
utracić bliskiej sobie osoby, przysłaniały bardziej egoistyczne pobudki. Chciałam
się czegoś dowiedzieć o swoim pochodzeniu, a tylko ona mogła mi w tym pomóc.
________________________________________________________________________________
Witam, witam! Rozdział drugi już jest. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Z kwestii organizacyjnych. Postaram się, aby rozdziały były dodawane co dwa tygodnie, ale nic nie obiecuję na 100% Do kwietnia ciężko z moim wolnym czasem, niestety.
Z przyjemniejszych rzeczy to chciałabym podziękować Wam za wszystkie głosy w sondzie na Blog Roku. Moje opowiadanie zajęło trzecie miejsce i jestem baaaaardzo wdzięczna i dumna! Dziękuję za każdy głos ♥
No to tyle, czekam na komentarze i opinie i do napisania.
Weronika
Ah!
OdpowiedzUsuńCzekałam <3
Wiesz, co?
Tak jakoś przeczuwałam, że de Winter pojedzie z Angie na następną misję. Takie uczucie, no nie wiem. Chociaż nie miałam pojęcia o tym, co się wydarzy.
Nigdy nie zapomnę Belli i jej akcji z nadajnikiem. Prawdę powiedziawszy, to jedna z moich ulubionych ( "Ja wam dam garaż" ) i cieszę się, że tu o niej wspomniałaś :D .
Awww.. pisz ten następny rozdział, co? Nie mogę się doczekać.
Teraz...
Teraz bardziej współczuję Damienowi. On jest tam w sumie sam, a wokół ludzie, którzy go nienawidzą.
Ten skład... będą jaja :D .
Wiecznie droczący się Bella i Patrick, pokłóceni Angie i Damien i dwie małomówne, praktycznie obce pół-anielice.
Ej, właśnie, pytanie! Czy Jace i Evelin są aniołami, czy pół-aniołami? Wydaje mi się, że to pierwsze, ale nie przypominam sobie żadnej wzmianki o skrzydłach. Z drugiej strony mam słabą pamięć
Do tego jeszcze Andrew.
Chyba nikogo nie pominęłam.
"- Kijami. – palnęłam – Wezmę cały sprzęt woźnego i zaatakuje ich mopem." - To było wspaniałe :) . W ostateczności jednak Angie została zwrócona najulubieńsza i najfajniejsza pod słońcem broń - sprzęt hydrauliczny :P .
Co chwilę tu wpadałam i w końcu się doczekałam drugiego rozdziału :D .
Pozdrawiam! :D
Kocham twoje opowiadania! Wciągają mnie bez reszty. Nie mogę doczekać się next. Pisz go szybciutko. Życzę weny i zapraszam do mnie: http://oczamicaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa również co chwilę wpadałam na tego bloga i nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłąm z nowego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńPatric i Bella znowu swoje, eh <3
OdpowiedzUsuńZa to ich kocham ;)
UsuńNie umiałam się doczekać tego rozdziału.Był świetny tak jak każyć inny.Teraz jedynie trzeba czekać na następny rozdział.Jak akcja się rozwinie.Wgl mam nadzieje że Angielski i Damien w końcu się pogodzą. :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Uwielbiam to opowiadanie! Czekam na kolejny! + życzę weny :3
OdpowiedzUsuńSuper!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNaprawdę genialne
OdpowiedzUsuńJa chcę żeby Damien i Angie byli w przyszłości parą!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHej, błądząc po internecie natknęłam się na twojego bloga. Historia od początku jet bardzo wciągająca, kocham twój styl pisania i teksty bohaterów. Akcja nie jest nudna, ani nie przedłużona na siłę, a to duży plus. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju opowiadania. Od początku zaskakiwałaś mnie poszczególnymi różnorodnymi wątkami i mam wielką nadzieję że będziesz robić to dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Weny życzę