Strony

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział IX

    Wybrałam się do sali chorych, aby sprawdzić, co z moją mamą. Zamieniłyśmy parę zdań, a ja poczułam się spokojniejsza widząc, że nic jej nie jest. Wyczerpana, wróciłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie ciuchy i ubrałam się w piżamę, po czym położyłam się w łóżku i natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się rześka i wypoczęta. Oby nikt nie zakłócił mojej harmonii. Zresztą, co się łudzę. Dopiero dzisiaj zacznie się jatka. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się w czarne rurki i zwykłą, błękitną koszulkę z nadrukiem. Włosy związałam w kucyka i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Ninę.
- Cześć. – powiedziałam, podchodząc do niej.
Dziewczyna spojrzała na mnie roztargniona i włożyła za ucho kosmyk włosów.
- Hej. – odpowiedziała
- Idziesz na śniadanie? – zapytałam, chcąc utrzymać jakąś rozmowę. W końcu byłam w jakiś sposób za nią odpowiedzialna. Chyba.
Pokiwała głową.
Zeszłyśmy w ciszy na dół. Szłyśmy ramię w ramię. Czułam lekkie skrępowanie, no ale muszę przywyknąć.
- Będę mogła zobaczyć potem Courtney? – spytała znienacka.
- Tak, raczej tak. – odparłam pewnie, otwierając drzwi jadalni.
Podeszłam do bufetu, z którego zgarnęłam jakąś sałatkę i kubek herbaty. Przy stole siedział już Jace z Evelin, cicho ze sobą rozmawiając. Zajęłam miejsce obok brunetki i przywitałam się. Chwilę później, niepewnie dosiadła się do nas Nina.
- Jak się spało? – zapytała Anielica nowoprzybyłą, miło się uśmiechając.
- Dobrze. – odpowiedziała, upijając łyk kawy.
- Gdzie Bella? – spytałam, lustrując wzrokiem pomieszczenie.
Zanim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć, drzwi z hukiem się otworzyły, a do środka weszła moja wściekła przyjaciółka. A za nią podążali Patric i Damien.
- O co ty się wściekasz? – krzyknął za nią Wampir, kiedy ze złością usiadła przy stole.
Nie odpowiedziała. De Winter szepnął mu kilka słów, a on z westchnieniem zajął swoje miejsce.
- Dobra, Bells. – zaczął ostrożnie Jace – Co on ci znowu zrobił?
Wampirzyca sapnęła.
- Poza tym, że perfekcyjnie doskonały Damien będzie nas uczył to jeszcze jego pomocnikiem, nieudolnym rzecz jasna, będzie Mason.
Westchnęłam równocześnie z Aniołem.
- Kiedy mamy te zajęcia? – zapytała Evelin.
Zamyśliłam się. Moja wczorajsza rozmowa z Damienem nie wniosła nic konkretnego, ani do naszej relacji lub czegokolwiek innego. Wiadomo tylko, że zajęcia nie będą się odbywać o czwartej rano. Mimo tego, wypadałoby się dowiedzieć, kiedy jaśnie pan ma zamiar nas szkolić. Raczej sam nam tego nie powie.
Odsunęłam krzesło i wstałam od stołu. Bez większych wyjaśnień przeszłam jakieś pięć metrów, które dzieliły mnie od stołu de Wintera i bez ogródek zapytałam:
- Kiedy mamy treningi?
Chłopak wyprostował się i odpowiedział, nie patrząc na mnie:
- Po waszych zajęciach z magii.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do stołu.
- Po lekcjach magii. – powiedziałam, ponownie siadając na krześle.
Nikt więcej się nie odezwał. W ciszy zjadłam swoje śniadanie, a potem przyglądałam się kwiatu w wazonie.
Od czasu, kiedy do mojego Kręgu dołączyły jeszcze dwie osoby, wodna róża zmieniła barwę. Jej pąk był teraz przeźroczysty, jakby był zrobiony ze szkła. Bałam się go dotknąć. Fascynował mnie. To było jak zdradliwa ścieżka. Wiesz, że nie powinnaś nią iść, ale jednak chcesz zaryzykować. I to jest dzikie. I szalone. I niebezpieczne.
Isabelle zobaczyła, że przypatruję się kwiatu i zamyśliła się.
- Dziwny, co nie? Jakby był zrobiony z kryształu. – powiedziała.
Przytaknęłam.
- Co właściwie się z nim stało? – zapytała cicho Evelin.
Wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Tego chyba nikt nie wie. – odparła, ale po chwili nachyliła się nad stołem i gestem ręki kazała zrobić nam to samo. – Byłam wczoraj w nocy w bibliotece i włamałam się do ich systemu. Próbowałam coś znaleźć na ten temat, ale próby spełzły na niczym. I są dwie możliwości: albo nasz Krąg to jakaś anomalia lub ktoś skutecznie zniszczył wszystkie wskazówki, które mogłyby naprowadzić nas na jakiś trop.
Zatkało mnie. Nie same informacje, które usłyszałam, ale fakt, że ona znowu zrobiła coś wbrew regulaminowi!
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, co mogłoby się stać, gdyby cię złapali? – syknęłam, rozglądając się na boki. Bałam się, że ktoś mógłby nas usłyszeć i zakablować Przełożonym.
Dziewczyna pomachała mi przed oczami, jakbym mówiła od rzeczy.
- Żyjemy w czasach, gdzie słowo biblioteka brzmi jak coś po chińsku. Teraz kochankowie nie urządzają nocnych schadzek w miejscach, gdzie przechowuje się księgozbiory, a nasza bibliotekarka nie urzęduje tam dwadzieścia cztery na dobę.
Ta dziewczyna będzie kiedyś odpowiedzialna za mój zawał serca, jak słowo daję.
- Ale, do cholery, nie jesteś jedyną osobą w Domu, która nie sypia w nocy! – warknął Jace.
- Ale jestem jedyną osobą z tego gatunku, która noce spędza w bibliotece. – fuknęła
- To nie jest miejsce na takie rozmowy. – wtrąciła się Evelin.
Zerknęłam na zegarek. Za dwadzieścia zaczynają się zajęcia. Podniosłam się z krzesełka, a wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
- Idę zobaczyć, co u mojej mamy. – wyjaśniłam.
Nina także wstała.
- Pójdę z tobą.
Pokiwałam głową i obie wyszłyśmy ze stołówki, nie odzywając się w ogóle.       
Weszłyśmy do sali chorych. Dziewczyna od razu podbiegła do przyjaciółki, która leżała na samym końcu, przy ścianie. Moja mama miała łóżko przy oknie i czytała. Podeszłam do niej.
- Jak się czujesz? – zapytałam, łapiąc ją za rękę.
Kobieta uśmiechnęła się blado.
- Raczej dobrze. – odparła cicho. – Słyszałam, że do twojego Kręgu ktoś dołączył.
Kiwnęłam głową.
W sumie, nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Bałam się, że może tego nie zrozumieć. To tylko człowiek. A może, aż człowiek. Bycie człowiekiem to już bardzo dużo.
- Jak z Andrew i Kate? – spytała, sprowadzając mnie na ziemię.
- Dobrze.
- Andy był u mnie wczoraj. Żalił mi się, że twój kolega go nie lubi. – powiedziała, chichocząc.
- Ale Jace go bardzo lu… - mruknęłam i przerwałam w połowie. To nie chodziło o Blacka. – De Winter to nie jest mój kolega. – warknęłam, zaciskając szczękę.  
Kobieta chciała coś odpowiedzieć, ale łóżko obok zaczęło skrzypieć. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam mężczyznę, którego także ze sobą przywieźliśmy.
W samochodzie nie było za bardzo okazji, aby mu się przyjrzeć. Teraz miałam taką możliwość.
Był całkiem przystojny, zapewne w wieku mojej mamy. Miał ciemne, brązowe włosy i niebieskie oczy.
- Dzień dobry. – przywitał się, przyglądając się mnie i mojej mamie.
- Dzień dobry. – odpowiedziałyśmy równocześnie.
Nieznajomy nic nie powiedział, więc moja rodzicielka postanowiła przejąć stery i zabawić nas rozmową.  
- To moja córka, Angie. – powiedziała.
Mężczyzna spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami, a po chwili się uśmiechnął.
- Miło mi poznać aqua rosacee.
Sapnęłam. Mam imię, a ono brzmi Angelina, a nie wodna róża. Do cholery, niech oni poczują tę różnicę.
- Angie. – poprawiłam go delikatnie. – Po prostu, Angie.
Nieznajomy pokiwał w zrozumieniu głową i wyciągnął do mnie rękę.
- Richard Lockwoord. – przedstawił się.
Uścisnęłam grzecznie jego dłoń. Kiedy nasze ręce się zetknęły, poczułam przepływającą energię. Miałam wrażenie, że moja skóra paliła się żywym ogniem. Syknęłam z bólu i ostrożnie, aczkolwiek stanowczo wyrwałam ją z uścisku.
Mężczyzna nadal się uśmiechał, a ja spojrzałam błagalnie na mamę, która zdawała się nic nie zauważać. Z niezręcznej sytuacji wybawiła mnie Nina, która podeszła do nas.
- Angie? Zaraz chyba zaczynają się zajęcia. – mruknęła, speszona.
Pożegnałam się z mamą i Richardem, po czym wybiegłam, jak oparzona z pomieszczenia.
Zerknęłam na moją rękę i wydałam z siebie zduszony jęk. Na wierzchu dłoni pojawiła się blizna w kształcie kwiatu. Po przyjrzeniu się dokładniej, mogłam rozpoznać gatunek.
Agua rosacea.
________________________________________________________________________________
Rozdział dodaję dzisiaj, bo jutro  pewnie nie będę mieć czasu. Baaaardzo prawdopodobne jest, że jest to ostatnia notka na blogu. W przyszłym tygodniu czekają mnie egzaminy i wielce możliwe jest, iż ich nie przeżyję. Serio. 
To w sumie tyle. Możecie się za mnie pomodlić, ale do niczego nie zmuszam.
Weronika. 

6 komentarzy:

  1. Ale super rozdział! Szkoda że to ostatnia notka na blogu. Z miłą chęcią dowiedziałabym się czy Angie i Damien będą razem. Bardzo na to liczyłam. No ale trudno :( Powodzenia ci życzę na egzaminach. Samych dobrych wyników! Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, ten rozdział jest naprawdę dobry! Zwykle dla mnie rozdział to rozdział, ale... ten naprawdę ma w sobie coś... hmm... genialnego :D . Ładny klimat, ciekawe wątki i nowa postać, którą poznajemy dopiero dziś, choć wystąpiła już przedtem, i okazuje się mieć ona specyficzną moc. Ten pan wie coś o Złotym Kręgu - tego jestem pewna. I bez patrzenia wiedział, że kwiatem Angie jest wodna róża. Ciekawiło mnie już wcześniej, kto to taki, i choć w sumie nadal tego nie wiem, to był o nim wątek, i czuję się wewnętrznie spełniona ;) .
    Było też trochę Niny, co również mnie uradowało. Teraz czekam na wyjście Courtney ze szpitala. Btw, Nina przypomina mi trochę Evelin, a Courtney zdaje się mieć cięty charakterek jak Bella. Ale chyba nie polubię jej tak samo, jak wampirzycy.
    "- Andy był u mnie wczoraj. Żalił mi się, że twój kolega go nie lubi. – powiedziała, chichocząc.
    - Ale Jace go bardzo lu… - mruknęłam i przerwałam w połowie. To nie chodziło o Blacka. – De Winter to nie jest mój kolega. – warknęłam, zaciskając szczękę." - nie potrafiłam powstrzymać śmiechu w tym momencie.
    No i, oczywiście, mam jeszcze jeden powód do radości - Mason pomocnikiem Damiena! Czyli liczę na więcej akcji typu Bella vs. Patric. Wiesz, moich ulubionych ;) . Uwielbiam dogryzających sobie ludzi.

    Przede wszystkim Ci nie wierzę (że to ostatnia notka). Ale wierzę, że zdasz te egzaminy i wrócisz do pisania bloga, bo... bo......bo tak :D . Bo ja tak chcę (:P), i po prostu nie wyobrażam sobie innej opcji. Tak więc życzę Ci powodzenia, chociaż myślę, że poradziłabyś sobie i bez tego. I pamiętaj - masz przeżyć!

    Pozdrawiam!
    .....

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja-przybyłam, zobaczyłam i mam zamiar trochę cie poprawić (jak zwykle). W pierwszym akapicie jest jedno rażące zdanie, na pewno zauważysz. Co do rozdziału: widać, że był pisany z weną, z polotem, przemyślany, ale lekki. Dialogi genialne. Czy tylko mi się wydaje, że tajemniczy mężczyzna odegra większą rolę? Powodzenia, obiecuję modlitwę. Wybacz lakoniczność, ale piszę z telefonu. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej tu twoja wredotka. Przeżyjesz egzaminy, wierzę w Ciebie! Mam nadzieję, że pomysł zakończenia bloga był tu użyty tyło żartobliwie. Nadal mam za mało de Wintera i ciekawi mnie kim jest ten facet. A to co jej ,,wytatułował" na ręce... Hmm przypadek, nie sądzę. Powodzenia na egzaminach!
    Pozdrawiam i życzę Weny
    Twoja namolana
    ~Asteria Delos
    Ps. Mam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze jakaś notka. Czekam. Przepraszam za błędy, pisze na telefonie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny ❤ wyczekuję niecierpliwie następnego. Trzymam za Ciebie kciuki na egzaminach. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń