Skończyliśmy
zajęcia z Damienem. Status na chwilę obecną: żadnych strat w ludziach, lekko
uszkodzone nerwy de Wintera, któremu dogryzała Bella i boląca przepona Masona,
który śmiał się z naszych nieudolnych prób napełnienia ostrza Żywiołami.
- Nadzieja matką głupich. – odparła
z przekąsem Wampirzyca.
Nie rozumiem,
czego Cecile się spodziewała. Za cholerę nie umiałam napełnić tego żelastwa
Żywiołem. Nikt nie umiał. Marny trud i strata czasu.
- Z takim podejściem, nigdy tego nie
dokonasz, Bells. – dopowiedziała Evelin.
Isabelle sapnęła.
- A wy to niby, co robicie?
- My to inna bajka. – uciął krótko
Anioł.
Bella już otwierała buzię, aby coś
powiedzieć, ale uciszyłam ją ruchem dłoni.
- Jak nie chcesz im narobić
większych problemów, to siedź cicho. – syknęłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i
kiwnęła głową na znak, że rozumie.
Jest środa. Mam
jeszcze dwa dni, aby obmyślić plan działania. Nie mogą zabrać stąd Evelin i
Jace’a.
- Jak z Courtney? – zapytałam Ninę,
odwracając uwagę wszystkich.
- Powiedziała, że czuje się lepiej.
– mruknęła i zaczęła dłubać widelcem w sałatce.
- A jak z mamą? – wtrąciła Bella.
- W porządku. – odparłam, patrząc w
oczy przyjaciółce.
Nie kłamałam. Moja
rodzicielka wyglądała dobrze i zachowywała się normalnie. Jakimś cudem Wygnańcy
ją oszczędzili. I bardzo dobrze.
- Tak w ogóle, to co to za facet,
który z nami przyjechał? – spytała Wampirzyca pozostałych.
Anioł wzruszył ramionami.
- Nie wiemy. Kiedy znaleźliśmy mamę
Angie, on był razem z nią. Uparła się, że mamy go stąd wydostać za wszelką
cenę.
Łyżka z owsianką,
którą kierowałam do buzi, zatrzymała się w połowie drogi, kiedy usłyszałam
odpowiedź chłopaka. Odłożyłam ją na miejsce i spojrzałam na niego ze
zdziwieniem.
- Moja mama… co? – zapytałam z
lekkim niedowierzaniem.
Tak lekkim, jak dwie ciężarówki parsknął
Upierdliwiec.
Jak uroczo mieć go
znowu przy sobie.
Jace pokręcił
głową.
- Nie wiem, Angie. Przekazuję tylko
to, co sam usłyszałem. I tak musielibyśmy zabrać tego gościa, ale reakcja
twojej mamy była, co najmniej, dziwna.
- Nie wydaję mi się. – zaprzeczyła
Isabelle, zwracając na siebie naszą uwagę. – No, co? – spytała z wyrzutem,
rzucając okiem na każdego z nas. – To mama naszej Angie, tak? A jaka jest jej
córka? Nadstawia karku dla wszystkich. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
- Coś w tym jest. – poparła ją
Evelin, kiwając głową.
Nie odezwałam się.
Znałam swoją mamę lepiej, niż oni. I wiedziałam, jaka jest. Nie była altruistką.
Znaczy, owszem, kiedy widziała bezdomnego, zawsze wcisnęła mu parę groszy w
rękę, a nad psią przybłędą mogła rozczulać się dwie godziny, ale raczej nie
była skora, aż do takiej walki o życie obcego człowieka. Zwłaszcza, kiedy w grę
wchodziło jej własne.
Coś jest na
rzeczy.
***
- Zaczekaj,
wyścigówko! – usłyszałam krzyk z drugiego końca korytarza. Odwróciłam się i
stanęłam w miejscu, czekając, aż Kate i Andrew do mnie dołączą.
- Wiedziałam, że wyprawiasz cuda z
Wodą, ale nie sądziłam, że dostałaś jakiś motorek w tyłku. – powiedziała z
lekką zadyszką blondynka.
Razem z Andy’m
wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Dopiero, kiedy przyjaciółka szturchnęła
mnie łokciem w brzuch, opanowałam się. Przetarłam wierzchem dłoni oczy, które
zaczęły mi łzawić od nadmiaru emocji.
- Coś się stało? – spytałam, lekko
zachrypnięta.
- Czy musi się coś stać, żeby się z
tobą zobaczyć? – zapytał z wyrzutem chłopak, a ja pokręciłam głową. – No, więc
właśnie. Chcemy spędzić z tobą trochę czasu, dopóki go jeszcze mamy.
Moje serce zaczęło
bić jak szalone. Obawiałam się najgorszego.
- Zabierają was do Milczących? –
spytałam, śmiertelnie poważnym tonem, a Andrew spojrzał na mnie jak na
skończoną idiotkę.
- O czym ty bredzisz? – zmarszczył
brwi.
Mogę się spytać o
to samo, Einsteinie.
- Jemu chodzi o to, że cały czas
masz jakieś treningi i misje i nie ma cię całymi dniami. – wtrąciła szybko
Katharine. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, dopóki głośno
go nie wypuściłam z płuc.
Przebywanie z nimi
może doprowadzić człowieka do zawału, naprawdę.
***
- Nie, to nie było
tak! – krzyknęła oburzona Kate, zakładając ręce na piersi.
- Tak, tak było! – odkrzyknął Adrew,
parodiując blondynkę.
Pokręciłam ze śmiechem głową.
Brakowało mi tego;
tej beztroskości i ciągłych wygłupów. Brakowało mi czasu, który spędzałam tylko
z przyjaciółmi, nie myśląc o nieprzyjemnych sprawach. Przez chwile żyłam w
chmurach, nie przejmując się grawitacją. Byłam wolna. Chciałabym, żeby było tak
zawsze.
Od kilkunastu
minut siedzieliśmy na dziedzińcu, przy fontannie i kupidynku. Co jakiś czas
mijały nas różne osoby; część z nich podchodziła i witała się, głównie ze mną i
zabawiała niezobowiązującą rozmową. Niektórzy w Domu Żywiołów byli naprawdę w
porządku wobec mnie i chętnie z nimi przebywałam. Osoby pokroju Jessiki Prince
starałam się omijać szerokim łukiem.
- Jak lekcje z Panem Wyniosłym? –
spytał chłopak, wyrywając mnie z zadumy.
Czar prysł.
Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu lub myślenie albo rozmowy o nim
działały na mnie, jak płachta na byka. De Winter był dla mnie tematem tabu i
wolałam go nie poruszać.
- A jakie mogłyby być? – zapytałam,
z lekkim jadem w głosie.
Andy westchnął.
- Wiesz, że bunt w tym wypadku ci
nie pomoże, prawda?
Kiwnęłam głowom.
Oczywiście, że o
tym wiedziałam. Nie byłam, aż taką idiotką. Chciałam jak najszybciej odbębnić
swoje i uwolnić się od bruneta.
- Ja to wiem, ty to wiesz, ale
pozostali raczej nie są skorzy do współpracy. – odparłam.
- No, ale jesteś ich władcą, tak?
Zmuś ich. – wzruszył ramionami.
Parsknęłam
śmiechem. Dla niego wszystko było takie prostej, jak dwa plus dwa. Sęk w tym,
że ja nie nadawałam się na ich Przywódcę. Nie nadawałam się na nikogo, kto
mógłby nimi pokierować. Nie chcę nimi rządzić. Wolałabym, abyśmy grali w jednej
drużynie, ale chyba nie posiadam takiej mocy, aby przekonać ich do swoich
racji.
- Mylisz Przywódcę Kręgu z Kim Dzong
Unem. – odpowiedziałam
- Moim zdaniem, oboje przesadzacie.
– wtrąciła Kate. Oboje spojrzeliśmy na nią pytająco, a ona westchnęła. – Niby
co wy macie do Damiena? Wydaje się całkiem w porządku.
Andrew cmoknął z dezaprobatą.
- Przemawiają przez ciebie hormony,
skarbie.
Dziewczyna sapnęła.
- Nie prawda!
- Zaprzeczaj ile chcesz, ale prawda
jest taka, że on zachowuje się jak pan i władca, ty na niego lecisz, a ja i
Angie go nie lubimy. – powiedział.
- Na nikogo nie lecę. – zaprzeczyła
– Wyglądam na jakiegoś latawca?
- Wyglądasz na dziewczynę, która
szuka księcia z bajki. – odparł spokojnie, kładąc jej rękę na ramieniu.
Katharine chciała się odgryźć, ale
ją uprzedziłam.
- I znajdziesz swojego królewicza. –
dodałam łagodnie, a blondynka uśmiechnęła się promiennie. – Ale nie szukaj go
wśród osób, które za jednym zamachem mogą wywołać burzę lub spalić cały las.
Zasługujesz na coś lepszego.
- Dzięki, Angie. Ty umiesz pocieszyć
człowieka. – odpowiedziała. – Nie to, co niektórzy. – dodała, patrząc z
wyrzutem na przyjaciela.
Kochałam tę
dwójkę; są moją rodziną, ale od jakiegoś czasu, zaczęłam im zazdrościć. Oni nie
musieli o wszystko walczyć, a gdy poszukiwali jakiejś odpowiedzi – otrzymywali
ją. Jak na razie, ktoś z góry, w dodatku mało uprzejmy, rzuca mi pod nogi same
kłody, o które się potykam. Czekam tylko na moment, w którym się wywrócę i już
nie wstanę.
Super rozdział! Ale śmiesznie musiał wyglądać ten trening. Normalnie jak go sobie wyobrażam to nie mogę przestać się śmiać. Czyżby mamę Angie łączyło coś z tym mężczyzną? Zaciekawiłaś mnie i to bardzo. Co do reszty genialnie! Ty raczej dobrze wiesz, że strasznie chciałabym żeby Angie była z Damienem. Ogółem więcej sytuacji z nimi w roli głównej poprosiłabym :) czekam na next i do zobaczenia!
OdpowiedzUsuń"- Przemawiają przez ciebie hormony, skarbie."
OdpowiedzUsuńNie mogę! Ten tekst jest piękny :D .
Zaczynam się zastanawiać, czy ktoś z komentatorów pod poprzednim postem nie miał przypadkiem racji, i czy faktycznie ten mężczyzna jest... ech, nieważne :D .
Popieram Kejt! Damien nie jest taki zły :D !
Ej, co dziwne, to ja zawsze byłam tą, którą wkurzały te wszystkie komentarze "Oni muszą być razem!", a tu nagle... zaczęłam do niego parać sympatią. W sensie, tak do Damiena.
Co się stało? Co się zmieniło?
Martwię się. O Evelin i Jace'a. Ale wszystko się ułoży, prawda?
Pozdrawiam i życzę weny,
anonim
Bardzo sie cieszę ze jest kolejny rozdział bo juz nie umiałam sie doczekać tak jak i teraz nie umiem się doczekać kolejnego :) Rozdział jak zwykle genialny... Pisz dalej, dalej i dalej... :D masz wiernych fanów których nie możesz zawieść (mimo ze często nie zostawiają kom) mam nadzieje ze niedługo się dowiem kim ten mężczyzna jest dla Angie :P
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :). Czyżby ten facet był ojcem Angel????
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na jest :D
OdpowiedzUsuńTroszkę krótki rozdział, ale i tak genialny :-D
OdpowiedzUsuńHej, hej rozdział super :D czyżby domniemany tajemniczy mężczyzna był ojcem Angie? Haha Twoje tekst są fajne i śmieszne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny
Twoja ukochana wredotka
~Asteria Delos
Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńw piątek x
Usuńświetny rozdział , czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń