Strony

piątek, 29 maja 2015

Rozdział XII

    Pożegnałam się z przyjaciółmi i skierowałam się w stronę gabinetu Meg. Chciałam odwiedzić mamę, ale byłam pewna obaw. Kim był ten facet? I, do cholery, co on zrobił mi w rękę?
Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Będę go po prostu ignorować. Nacisnęłam na klamkę, przywitałam się z pielęgniarką i ostrożnie zajrzałam do sali chorych.
Courtney leżała tyłem do mnie, możliwe, że spała. Usłyszałam cichy chichot i odwróciłam głowę. Moja mama rozmawiała z Lockwoordem, zasłaniając usta dłonią. Zachowywała się jak flirtująca nastolatka. Mężczyzna uśmiechał się szeroko, ukazując szereg białych zębów. Mimowolnie, zacisnęłam rękę w pięść.
Ten facet był dziwny i tajemniczy. A wszystko, co jest nieznane – jest niebezpieczne.
Chrząknęłam znacząco, tym samym zwracając na siebie uwagę rozbawionej dwójki.
- Cześć, skarbie – powiedziała moja mama, uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam ten gest i niepewnie podeszłam do jej łóżka. – Rick opowiadał mi o swojej pracy w biurze podróży. – wyjaśniła, jakby przeczuwała, że zastanawiam się, co ją tak rozbawiło.
Niechętnie spojrzałam na mężczyznę i zapytałam:
- Pan jest człowiekiem?
Mężczyzna odkaszlnął i poprawił się na łóżku.
- Czuję się jak śmiertelnik, ale z biologicznego punktu widzenia nim nie jestem.
Wywróciłam oczami.
- Z biologicznego punktu widzenia, nie istnieje rasa Wampirów i Aniołów.
Lockwoord spojrzał na mnie cwanie i bacznie mnie obserwował przez kilka chwil. Nie zostałam mu dłużna i również bezczelnie lustrowałam go wzrokiem.
Miłości z tego nie będzie skwitował Upierdliwiec, a ja cicho sapnęłam.
- Jak było na zajęciach? – spytała mama, przerywając niezręczną sytuację. Odwróciłam się do niej i wzruszyłam ramionami.
- Jakoś.
- Był tutaj dzisiaj Andrew i mówił, że masz korepetycje z Damienem.
Papla. Zatłukę go.
- Coś w tym stylu – odparłam wymijająco.
Błagam, niech ona nie drąży tematu.
- Z jakiej dziedziny są te zajęcia? – usłyszałam pytanie i zacisnęłam szczękę.
Powoli odwróciłam się w stronę podsłuchującego mężczyzny i zgromiłam go wzrokiem.
- Z dziedziny magii – wysyczałam.
- Angie! – upomniała mnie rodzicielka, ale nie poświeciłam temu zbytniej uwagi.
Lockwoord zmrużył oczy i otworzył usta, aby coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie, drzwi ponownie się otworzyły i do pomieszczenia wbiegł zziajany Patric. Chłopak oparł ręce na biodrach i spojrzał na mnie, przerażony.
- Madame – powiedział, patrząc na moją mamę. – Sir – dodał, kiwając głową w stronę mężczyzny. – Bardzo przepraszam za zakłócenia, ale jest pewien problem i jest w niego zamieszana państwa córka.
Sapnęłam. Jakiego „państwa”? Chciałam właśnie poruszyć tę kwestię, kiedy drzwi znowu się otworzyły, a ktoś z impetem wpadł na Masona.
- Jak łazisz, pijawko! – usłyszałam pisk i szerzej otworzyłam oczy ze zdziwienia.
Co tu, do cholery, robi Jessika?
- Przyszedłem po Angie – odparł Wampir, a blondynka parsknęła.
- Ona nie potrzebuje specjalnego zaproszenia, więc daruj sobie te ceremonie wstępne.
- Powie mi ktoś, o co chodzi? – wtrąciłam, patrząc na tę dwójkę pytająco.
Prince spojrzała na mnie z politowaniem i założyła ręce na piersi.
- O twój chory Krąg, a niby o co?
- Co z nim nie tak? – spytała moja przerażona rodzicielka.
- Mamy problem z nową – odparł Patric, patrząc na mnie porozumiewawczo.
- I jeżeli byłabyś łaska ogarnąć swoje przedszkole, wszyscy byliby zadowoleni – dodała Jessika, uśmiechając się sztucznie.
Podniosłam się z krzesła i podeszłam do kolegi. Kiwnęłam na pożegnanie mamie, po czym odwróciłam się w stronę dziewczyny i odwzajemniłam uśmiech.
- Ty nigdy nie będziesz z niczego zadowolona – powiedziałam i wyszłam. Usłyszałam za sobą ciche parsknięcie i uniosłam wysoko głowę. Tę potyczkę wygrałam ja.
Wyszłam na korytarz, gdzie spotkałam zdenerwowanego Jace’a. Podeszłam do niego.
- Co się stało? – zapytałam, łapiąc go za ramię.
- Nina gdzieś zniknęła – odparł zmęczonym głosem.
Poczułam się głupio. Nigdy nie zapytałam ich, jak się czują. Czy wszystko w porządku. Co u nich. Jak im się żyje. Nic, zero. Wiecznie narzekałam, że to ja mam źle, ale prawda jest taka, że oni siedzą w tym wszystkim ze mną i także mają prawo mieć tego dosyć. Ale ja widziałam tylko czubek własnego nosa. Naprawdę, cudowna ze mnie przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela i ścisnęłam go za ramię.
- Jak tylko opanujemy ten bajzel, załatwię tobie i Evelin tropikalne wakacje, słowo. Nawet jeżeli miałabym na dziedzińcu zrobić plaże i Morze Adriatyckie.
Jace zaśmiał się cicho.
- Wystarczy, jak będziemy mogli się wyspać.
Pokiwałam głową.
- Załatwione - odparłam i chciałam już odejść, aby zacząć poszukiwania Niny, gdy nagle poczułam pulsowanie w głowie. Złapałam się za nią i pod wpływem kolejnej fali silnego bólu, cofnęłam do tyłu, uderzając o ścianę.
- Angie?! – usłyszałam zaniepokojonego Anioła, ale nie zdążyłam odpowiedzieć. Obraz przed oczami mi się zamazał, a moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Czułam, jakby coś mnie pochłaniało i nie mogłam z tym nic zrobić. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

***

Poczułam powiew chłodnego wiatru i rozejrzałam się, gdzie jestem. Widziałam czubki drzew. Zrobiłam dwa kroki do przodu i napotkałam krawędź. Spojrzałam w dół i wydałam zduszony jęk. Stałam na dachu budynku. Ostrożnie zerknęłam w dół i rozpoznałam posąg kupidyna.
Dobra, przynajmniej wiem, gdzie mnie wywiało. Tylko, co do cholery, robię na dachu
Domu Żywiołów? Cofnęłam się do tyłu i odwróciłam.
Kolejny szok. Na środku dachu stała Nina i przyglądała się czemuś w oddali.
- Nina? – odezwałam się, ale dziewczyna mnie nie usłyszała. – Nina! – krzyknęłam, ale to także nic nie dało. Zupełnie, jakbym znajdowała się w szklanej bańce, która nie przepuszcza żadnych dźwięków.
Chciałam zrobić krok do przodu i podejść do niej, ale napotkałam jakąś niewidzialną barierę. Wysunęłam rękę do przodu i napotkałam niewidzialną ścianę.
Chyba tak to mogę nazwać.
Przeszłam kawałek wzdłuż niej, licząc, że gdzieś się skończy. Przeliczyłam się. Niewidzialny mur odgradzał mnie od dziewczyny, która zdawała się mnie nie zauważać.
Nabrałam powietrza w płuca, chcąc krzyknąć ten ostatni raz, ale zanim to zrobiłam, poczułam zawroty głowy, a potem zrobiło mi się ciemno przed oczami.

***

- Co z nią? – usłyszałam niewyraźny głos. Najprawdopodobniej męski.
- Nie wiem, chyba zemdlała – odpowiedziała druga osoba. Także mężczyzna.
- Może się odchudza? No wiecie, zdrowe odżywianko, tylko tysiąc kilokalorii, a głód zapija wodą źródlaną.
Słysząc insynuacje Patrica, otworzyłam oczy i napotkałam wzrok Damiena.
- Nie jestem anorektyczką – odpowiedziałam Masonowi
- Każda tak mówi, a potem zaczynają się omdlenia. – prychnął.
- To nie było… - zaczęłam, ale ugryzłam się w język.
Ja nie wiem, co to było. Nie umiem tego wyjaśnić w żaden, normalny sposób, więc raczej nie powinnam się tym chwalić.
- Więc co? – spytał Jace, stając przede mną.
Westchnęłam. Byłam między młotem, a kowadłem. Miałam ich nie martwić, więc raczej nie powinnam ich informować o jakiś dziwnych snach. Przepowiedniach. Cokolwiek to było.
- Omdlenie – mruknęłam, spuszczając głowę. Ktoś głośno wciągnął powietrze. – Mieliśmy szukać Niny, tak? – spytałam, szybko zmieniając temat.
Cała trójka zgodnie pokiwała głowami.
- Ja i Jace przeszukamy górę, a wy zajmijcie się…czymkolwiek – zarządziłam i pociągnęłam za sobą chłopaka.
Szybko wbiegłam po schodach, pragnąc jak najszybciej zniknąć z zasięgu słuchu Patrica i Damiena. Jace biegł za mną. Stanęłam na piętrze, gdzie znajdował się mój pokój i odwróciłam się w stronę Anioła.
- Jak da się wejść na dach budynku? – zapytałam, a on spojrzał na mnie z niepokojem. Przez kilka chwil milczał i bacznie mnie obserwował. W końcu dał za wygraną i głośno westchnął.
- Chodź.
Weszliśmy jeszcze dwa piętra wyżej i stanęliśmy przed drzwiami, które znajdowały się na końcu korytarza. Chłopak je otworzył i przepuścił mnie w drzwiach.
- Tu jest drabina – powiedział, wskazując na środek pomieszczenia. – Nią wejdziesz na dach. Ja zostanę tutaj.
Pokiwałam w zamyśleniu głową i szybko wspięłam się po szczeblach na samą górę, po czym otworzyłam klapę, która odgradzała mnie od dachu. Wdrapałam się na niego i wyprostowałam się, a chłody powie wiatru otulił moją twarz.
To jakaś paranoja.

10 komentarzy:

  1. Genialny rozdział i jak zwykle po małym występku Angie? Damien! Kocham ich normalnie tylko więcej dialogów między tą dwójką proszę. co do tego omdlenia..czyżby wizja? Czyżby Nina chciała sobie coś zrobić? Czekam z niecierpliwością na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie! ♡ Tęsknie za Damienem ): Pisz dalej, bo dobrze ci to wychodzi :D
    Pozdrawiam
    Luna :D

    OdpowiedzUsuń
  3. EJ!
    Ja Ci dam kończyć w takim momencie!
    Kocham ten rozdział, serio.
    "Państwa" córka. Oretyretyrety.
    "I jeżeli byłabyś łaska ogarnąć swoje przedszkole" - trochę brakowało mi tych kłótni z Jessicą. Wiesz, ale nie bardziej, niż wymiany zdań pomiędzy Masonem a Bells ;) .
    Cieszę się, że rozdział jest, ale chyba wciągnęłaś mnie ZA BARDZO. Teraz nie będę mogła się skupić na niczym do następnego rozdziału XP.
    Ale i tak to kocham.
    Wracaj szybciutko z następnym rozdziałem.
    Pozdrawiam, życzę weny, dobrej herbaty, czy czego tam jeszcze sobie zażyczysz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Masz super pomysły na akcje. Jestem ciekawa co Nina chce zrobić i czy faktycznie jest na dachu. Brakuje mi tych chwil pomiędzy Angie i Damienem. Weny i do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny, uwielbiam jak coś się dzieje, dowiadujemy się nowych rzeczy , oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak w ogóle, czemu ostatnio nie dodajesz własnych dopisków pod koniec rozdziału? Lubię wiedzieć, co tam u Ciebie XD.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! To jednak jej ojciec! Chyba ze nas wkrecasz.... Więcej Damiena :3 Heh magiczny tatuaż, dający wizję.. Hmmm ciekawie
    Pozdrawiam i czekam na następny
    Twoja ukochana wredotka
    ~Asteria Delos

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej !!!!!!!!!!!!! dlaczego kończysz w takim momencie !!!!!!!!!!!!! to bardzo nieładnie tak trzymać nas w niepewności czytam ten rozdział już 4 raz i jeszcze nie mogę w to uwierzyć ! ale robi się to coraz bardziej zajebiste !:D TO JEST JEJ OJCIEC wydaje mi się taka ciapa :D ale on nie powinien być wampirem? i to takim ważnym ?
    Musisz to dokończyć i co do cho***y jasnej dzieje się na tym dachu??????????????????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt nigdzie nie potwierdził, że to jej ojciec i zaznaczył on, że nie jest człowiekiem, wystarczy uważnie czytać :)

      Usuń