- Angie, od
godziny powtarzamy cały czas to samo. Zaatakuj mnie. – krzyknął ze środka sali.
Od godziny
(ściślej mówiąc, to od godziny i dziesięciu minut), Damien uczył mnie ataku na
Wygnańców. Myślałam, że zaczniemy od jakiejś jogi czy podstawowych kroków, ale
on tylko dał mi atrapę srebrnego ostrza, pokazał gdzie mam celować (czyli w
serce) i tyle z nauczycielskiej przemowy.
- Czyli mam to coś – wskazałam na
atrapę ostrza – wbić w twoje serce?
-Chciałoby się – powiedział i
uśmiechnął się, ale nie tak jak do Jessiki z przymusem. To był szczery uśmiech,
który tak rzadko gościł na jego twarzy, a sprawiał ogromną radość.
Zaatakowałam. Po raz tysięczny
tego dnia. I po raz tysięczny wylądowałam na macie zanim zdążyłam go dotknąć.
- Może chociaż pokazałbyś mi jak
mam zaatakować lub jakieś podstawowe kroki? Bo to jest jak szukanie igły w
stogu siana. – powiedziałam, podnosząc się z materaca, dzięki któremu jeszcze
się nie połamałam.
- Nie mam czego ci pokazywać.
Musisz załapać rytm. – powiedział i czekał, aż się podniosę i znowu spróbuje
zaatakować. Niedoczekanie jego.
- Próbujesz mi udowodnić, że
jestem taka beznadziejna, bo zjadłam na śniadanie tylko jogurt i nie
posłuchałam ciebie, czy może uświadamiasz mi, że tutaj nie pasuje? – spytałam,
a w duchu modliłam się, aby do oczu nie napłynęły mi łzy.
- Angie…-
zaczął łagodnie
- Co, Angie?! – chciałam
dokończyć, kiedy na sale weszła Evelin.
- Oh…Przepraszam. – powiedziała
zmieszana – To ja może przyjdę później…
- Nie – powiedział Damien, a ton
jego głosu znowu stał się surowy – Mów, o co chodzi.
- Właściwie to mam sprawę do
Angie…- szepnęła
- Do mnie? – spytałam oszołomiona
– Co się stało?
- Chodzi o to, że.. – słowa jakby
utknęły jej w gardle, a gdy miała już coś powiedzieć, ktoś ją poturbował. Tym
kimś była Bella.
- Evelin, nie powiedziałaś jej
jeszcze?
- Czego, nie powiedziała? –
wtrąciłam
- Jak to czego?! Krąg się
zamknął! – krzyknęła po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę
stołówki. Słyszałam za sobą dość soczyste przekleństwa, które wypływały z ust
osób, których Isabelle taranowała.
Wpadłyśmy do
stołówki i jednej rzeczy byłam pewna. Po tym co się teraz wydarzyło na pewno nie
będę mieć normalnego życia.
Dookoła naszego stolika zebrała
się niemała grupka gapiów. Podeszłyśmy bliżej i zobaczyłam, że kwiat….mój kwiat
świeci się na złoto. Bił od niego taki blask, że musiałam przysłonić oczy.
Roślina ostatni raz zabił mocnym światłem po czym tak szybko jak to się stało,
tak szybko się skończyło. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że kwiatek nie jest
już biały, tylko niebieski. Dokładnie tak niebieski jak woda w jeziorze, które
unaoczniłam.
- Angie? – spytał zaniepokojony
Jace – Wszystko w porządku?
- W porządku?
Nic nie jest w porządku! – wrzasnęłam
- Wszystko jest na swoim miejscu.
– odezwał się ktoś z tłumu, a ja wiedziałam kto. Damien widział wszystko. – Zostałaś
ich Przywódcą. Krąg został zamknięty i nic na to nie poradzisz.
- Żebyś się nie zdziwił –
warknęłam i ruszyłam przez tłum, który rozstąpił się jakby robił drogę
specjalnie dla mnie. Właściwie to tak było. Szybko ruszyłam w stronę gabinetu
Przełożonej.
***
- Jak to,
wiedziała pani, że Krąg zostanie zamknięty? – spytałam Cecile, która uważała,
że zamknięcie tego Kręgu za najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
- Angelino, to było widać na
pierwszy rzut oka, że nie jesteś normalnym Wybrańcem. Kiedy przybyłaś do Domu
Żywiołów, nie mogłam czytać w twoich myślach. Teraz też nie mogę. Anioły nie
mogą na ciebie wpływać. To pierwsza taka sytuacja. Jesteś wyjątkowa i ywój Krąg
także.
- Nie obchodzi mnie, czy jestem
wyjątkowa, czy jakaś pospolita. Chce wrócić do domu.
- Twój dom jest tutaj.
- Nie! Mój dom
jest w Akademii razem z Kate i Andrew! – wrzasnęłam i wyrzuciłam ręce w
powietrze.
- Angelino, nie mogę pozwolić
żebyś teraz opuściła Dom Żywiołów, a nawet jeżeli go opuścisz będziesz mieć
obstawę.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Kiedy zostaje się Przywódcą
Kręgu pozostali członkowie zawsze są z tobą. Może nie aż tak dosłownie, ale nie
spuszczają z ciebie oczu. Jeżeli teraz jakimś cudem uda ci się wydostać z Domu
to oni i tak cię znajdą i będą chodzić za tobą jak pieski.
- Czyli albo tutaj zostanę, albo
dostanę w gratisie trzy pupilki? – prychnęłam i zamilkłam na chwil. – Dobra,
zostaje. – sama nie wiem, czemu to powiedziałam. Może dlatego, że wizja trzech
osób łażących za mną jak cień nie była zbyt zachwycająca? Nie wiem.
Wyszłam z
gabinetu i spojrzałam na zegar, który wisiał centralnie przede mną. Zbliżała
się godzina 12, czyli pora lunchu. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku, którym
przyszłam.
Weszłam do stołówki i nagle
wszyscy ucichli i zaczęli się na mnie gapić. Starałam zachować się jak
najnormalniej i ruszyłam w stronę Kręgu, który przed 20 minutami został
zamknięty.
- Cześć – powiedziała Isabelle.
- Już się widziałyśmy – rzuciłam
lodowato, wzięłam swój talerz i podeszłam do bufetu. Kiedy nakładałam na talerz
sałatkę grecką zaczepiła mnie Jessika.
- Że niby ty masz być Przywódcą
Kręgu? – zakpiła – Nie umiesz nawet walczyć, a co dopiero kimkolwiek dowodzić.
Zresztą tamci – wskazała głową na Belle, Evelin i Jace’a – Nie potrafią wiele
więcej. Idealnie się dobraliście.
Nie wytrzymałam. Jeszcze przed
dwiema minutami miałam puścić to wszystko mimo uszu, ale coś we mnie drgnęło.
Nie pozwolę, aby ktoś obrażał jedyne osoby, które przygarnęły mnie do siebie.
- Zamkniesz się wreszcie? –
spytałam – Jeżeli masz zamiar mnie poniżać, proszę bardzo, ale zrób to na
zajęciach, które odbędą się za godzinę, a teraz zejdź mi z oczu. – rzuciłam i
wyminęłam ją.
Nastała chwila ciszy, a gdy już
miałam usiąść na krześle usłyszałam.
- Prosisz, to masz, Tamblyn. –
wzruszyłam ramionami i zaczęłam dłubać w mojej sałatce.
- Aleś ją załatwiłaś – szepnął
Jace
- A za godzinę ona załatwi mnie. –
odparłam zamyślona
- Nie, nie załatwi. – powiedziała
Bella – Wyczytałam z jej myśli, że widzi w tobie konkurencje i dobrze myśli. Nie
dasz jej tej satysfakcji, że cię pokonała, prawda? – spytała z nadzieją w
głosie
Wzięłam głęboki oddech i
powiedziałam:
- Masz racje. Nie dam jej tej
satysfakcji.
________________________________________________________________________________
Wyjątkowo krótki rozdział, przepraszam. Jutro postaram się dodać, kolejną część, już trochę dłuższą :)
Weronika
Podoba mi się fabuła, Twój styl pisania. Są małe niedociągnięcia w interpunkcji, ale nie zawsze wszystko jest idealne. Zaciekawiło mnie to, dzięki:)
OdpowiedzUsuńDziękuje za uwagi, postaram się na przyszłość zwracać większą uwagę na interpunkcje :)
UsuńNaprawdę ciekawy blog! :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńnie cierpię mojego komputera, nie da się dodać komantarza, tak jest zawieszony. -.- ale mam nadzieję, że teraz się uda.
OdpowiedzUsuńwow, krąg jest pełny! z początku myślałam, że przybyła dwójka nowych osób, a tu się okazało że ten krąg w czwórkę się zamknął. nie spodziewałam się tego, zaskoczyłaś mnie! no i nasza Angelina jest Przywódcą. Szkoda tylko, że ta lekcja z Damienem była taka krótka. Lubię ich relację. on wydaje sioę czasem taki surowy, ale tak naprawdę jest troskliwy i czuły. uwielbiam go już teraz ! Życzę mnóstwo weny! :*
Wizja trzech rzepów też by mnie przekonała, żeby zostać. Mam nadzieję, że Angie jakoś zaaklimatyzuje się w nowym miejscu i skończą się te lekkie wybuchy złości. W końcu złość piękności szkodzi, a przy Damienie trzeba wyglądać kwitnąco. :) Cieszę się, że krąg się zamknął i Angelina została przywódcą. Jestem pewna, że świetnie da sobie radę i pójdzie w pięty Blond Gwieździe. Niech tak nosa nie zadziera, bo się potknie. Śmigam dalej. Muszę zobaczyć jak Angie wygrywa.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!! <3
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;**
Fantazja xx
Wow, jestem jasnowidzem! :D Pierwsza kłótnia z Jessicą, z niecierpliwością czekam na następną ;) Damien i to jego nauczanie, hehe ;D nie jestem jego wielką fanką, wydaje mi się że Jace mnie zainteresuje, pomimo tego że jeszcze niewiele o nim wiemy :D
OdpowiedzUsuń