- Przygotujcie się na powitanie,
godne morderców prezydenta. – mruknęła Wampirzyca, kiedy wjeżdżaliśmy główną
bramą.
Nie kłamała. Na dziedzińcu,
zebrali się chyba wszyscy mieszkańcy Domu Żywiołów. Na ich czele, stały Cecile
i Selene, a ich twarze wyrażały coś o wiele gorszego, niż wściekłość.
Jace zaparkował na środku całej
zbieraniny i wyłączył silnik.
Nie widziałam sensu, ryglowania
się w samochodzie. Sprawną ręką, pociągnęłam za drzwiczki i niezdarnie
wysiadłam z pojazdu. Reszta uczyniła to samo.
Kiedy stanęłam na nogach, przez
tłum przeszedł cichy pomruk. Nie zwróciłam na nich uwagi. Podeszłam do Belli i
pomogłam jej, wyciągnąć Andrew z wozu.
- On jest ranny i to poważnie. – powiedział głośno Jace,
wskazując na mojego przyjaciela.
- Do pielęgniarki z nim. – odparła surowo Cecile, wskazując
na dwóch chłopaków z tłumu.
Ci, bez żadnego słowa sprzeciwu,
podeszli do Andy’ego i chwycili go pod ramiona. Wszyscy odsuwali się na bok,
kiedy szli. Obserwowałam ich, dopóki nie zniknęli w środku budynku.
- Co wy sobie wyobrażaliście, uciekając stąd? – zapytała
Selene
- Czy możemy porozmawiać w bardziej kameralnym gronie? –
odparła wyniośle Isabelle – To nie reality show, że jednej rozmowie
przysłuchuje się cała Anglia.
- Do gabinetu, natychmiast. – warknęła Przełożona Wampirów,
zaciskając zęby.
Posłusznie, ruszyliśmy w stronę
wejścia. Naprawdę, czułam się jak skazaniec. Każdy się nam przyglądał i szeptał
coś do kolegi obok.
Ktoś w tłumie krzyknął moje imię.
Odwróciłam się i zobaczyłam, gdzieś poza całą zbieraniną, Irvette, Emmę i
Troy’a. Uśmiechnęłam się do nich i weszłam do budynku. Przynajmniej oni, nie
komentowali mojego postępowania. Jeszcze…
***
Razem z przyjaciółmi, siedziałam w
gabinecie madame Cecile, czekając na wyrok.
- Co wy myśleliście, opuszczając teren Domu? – zapytała
Selene, siadając na krawędzi biurka
- Zanim zaczniecie oceniać nas, jak kryminalistów
uciekających z więzienia, pomyślcie trochę. – wtrąciła Bella. Kobieta spojrzała
na nią, ale nic nie powiedziała, więc dziewczyna kontynuowała – Dobra,
zwialiśmy stąd, ale nie po to, aby jechać do wesołego miasteczka, albo na
zakupy. Gdybyście choć trochę zainteresowali się tą sprawą, wiedzielibyście, że
tego chłopaka przetrzymywała grupa Wygnańców, o której nic nie wiedzieliście.
My sami, byliśmy tam raptem dwadzieścia minut, więc bardziej doświadczeni
wojownicy zajęliby się tym w sekundę!
- Dlaczego nie przyszliście z tym do nas? – spytała cicho
Anielica, przyglądając się nam bacznie.
Parsknęłam śmiechem.
- Co, proszę? Odkąd tutaj jestem, truję wszystkim naokoło o
Andrew i nikt nie kiwnął palcem, aby wysłać za nim kilka osób.
- Nie przyszliśmy, bo dla was, ważniejsze są dwie dziewczynki, które bawią się z wami w kotka i myszkę. Wolicie zwołać Posiedzenie dla dwóch, rozwydrzonych panienek, niż zająć się czymś, co rzeczywiście przyniesie jakiś pożytek. – dodała Wampirzyca
- Nie przyszliśmy, bo dla was, ważniejsze są dwie dziewczynki, które bawią się z wami w kotka i myszkę. Wolicie zwołać Posiedzenie dla dwóch, rozwydrzonych panienek, niż zająć się czymś, co rzeczywiście przyniesie jakiś pożytek. – dodała Wampirzyca
- Skoro już mowa o Posiedzeniu – zaczęła ostro Cecile,
wstając – W oczach Rady Milczących, wyszłyśmy na niekompetentne nastolatki, nie
umiejące poradzić sobie z podopiecznymi.
- Bo jesteście niekompetentne. – wypaliła Isabelle – Nie
dostrzegacie tego, co ważne. Wpadłyście chociaż na pomysł, aby porozmawiać z
tym chłopakiem, kiedy dojdzie do siebie i wypytać go o jego prześladowców? Bo
znowu robicie to samo. Zajmujecie się najmniej istotną sprawą. Czy wy myślicie,
że jesteśmy kompletnymi idiotami i będziemy próbowali znowu sobie gdzieś
pojechać?
- Rygor musi być. – powiedziała hardo Selene
- Kiepsko wam z tym idzie, skoro udało nam się jednak zwiać.
– odgryzła się Wampirzyca.
Położyłam jej rękę na ramieniu i mimowolnie, jęknęłam z
bólu.
- Jesteś ranna? – zapytał cicho Jace, świdrując mnie
wzrokiem.
Siedział na krześle, na drugim końcu pokoju. Odwróciłam
wzrok i zapatrzyłam się w okno.
- Zawołać kogoś, kto ją opatrzy. – zarządziła madame Cecile,
a Evelin posłusznie wybiegła z pokoju.
- Co się stało? – spytała Przełożona Aniołów, podchodząc
bliżej mnie.
- Broniła mnie. – odpowiedziała cicho Bella, spuszczając
głowę.
W tej samej chwili, wróciła
Evelin, a razem z nią, kilka osób. Rozpoznałam Nikki, która podeszła do mnie,
uśmiechając się pokrzepiająco.
- Bello, pomożesz mi? – zapytała słodko.
- Jasne. – odparła ochoczo.
Dziewczyny, odcięły prawy rękaw
bluzy, która już i tak do niczego się nie nadawała.
- Może trochę boleć. – poinformowała mnie Anielica, namaczając
gazik jakąś substancją.
Przyłożyła
mi go do rany, a ja przygryzłam wargi, aby nie krzyknąć. Piekło jak diabli.
Dziewczyna
sprawnie oczyściła ranę, a następnie wysmarowała ją jakąś maścią. Następnie,
razem z moją przyjaciółką owinęły moją rękę bandażem.
-
Dziękuję, Nikki. – powiedziała Cecile, kiedy Anielica była już przy drzwiach.
-
Drobiazg. – odparła, uśmiechając się. Była już przy drzwiach, ale zatrzymała
się i dodała – Myślę, że temu chłopakowi przydałoby się zobaczyć jakąś znajomą
twarz.
-
Angelina nigdzie nie idzie.
-
Rozumiem, ale on coś gada o Aniołach. – wytłumaczyła
-
Niech idzie Evelin. – powiedziałam, równocześnie z Isabelle.
Dziewczyna
spojrzała na mnie pytająco, a ja kiwnęłam nieznacznie głową. Po chwili, dwie
Anielice wyszły, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Czy
ekipa już wróciła? – zapytała Przełożona Wampirów. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Razem z Evelin i Nikki, przyszło dwóch, tęgich chłopaków.
- Za
dwadzieścia minut mają być z powrotem. – powiedział jeden z nich. – Nadajnik w
Toyocie już wymieniliśmy.
Spojrzałyśmy
na siebie z Bellą i wymieniłyśmy rozbawione spojrzenia. Przełożone odprawiły
chłopaków i zajęły się, jakimiś dokumentami. Przywołałam gestem dłoni Jace’a i
przesunęłam się, robiąc mu miejsce na małej kanapie, obok Isabelle. Czułam
dziwny spokój, kiedy wszyscy razem, obok siebie.
Po
pięciu minutach ciszy, do gabinetu wpadło kilku chłopaków. Jednego z nich znałam,
aż za dobrze. To chyba byłoby dziwne, gdyby Damiena nie było akurat wtedy, gdy
narozrabiam.
- Już?
– spytała znudzonym głosem Cecile, nie podnosząc wzroku znad papierów.
- Tak.
– odpowiedział chłopak, stając prosto, z rękami z tyłu.
-
Znaleźliśmy zwłoki pięciu Wygnańców. – dodał ktoś inny. Kobiety nagle się
ożywiły i zaczęły uważnie słuchać – Oraz dwóch, ciężko zranionych.
- Wy,
ich zabiliście? – zapytała Selene, spoglądając na nas, a w jej głosie było
słychać uznanie.
-
Angie ich zabiła. – sprostowała Bella. Chciałam się wtrącić, ale mi nie pozwoliła
– Dwóch z nich zabiła tym. – mówiąc to, rzuciła w stronę Damiena mój metalowy
pręt, który skrzętnie ukryła pod swoją bluzą. – Trzech innych pomogłam jej
zabić Żywiołem.
Madame
Cecile bez słowa podeszła do chłopaka i zabrała mu rurkę, oglądając ją.
- Skąd
to masz?
-
Znalazłam w tamtych ruinach. – wyjaśniłam, wzruszając ramionami.
-
Zachowam to. – odpowiedziała, otwierając szufladę biurka. Włożyła do niej mój
sprzęt i z hukiem ją zasunęła.
-
Cecile, nie widzę sensu, aby ich tutaj przetrzymywać. – odezwała się po chwili
Przełożona Aniołów, odwracając się w stronę koleżanki.
Kobieta
chciała coś odpowiedzieć, ale ta ją uciszyła.
- Nie
zapominaj, że oni też dużo przeszli. Mają prawo trochę odpocząć.
Madame
Cecile westchnęła i pokręciła głową.
- Idźcie
już, ale chcę was wszystkich widzieć na kolacji.
Bez
słowa, wyszliśmy na korytarz.
-
Musimy potem omówić jedną kwestie. – mruknęła Isabelle.
Jace
pokręcił z dezaprobatą głową.
-
Będziemy teraz pod ich nadzorem dwadzieścia cztery godziny na dobę, a ty chcesz
brnąć dalej w jakieś tajemnice?
-
Pogadamy potem. – Machnęła ręką, zrezygnowana. Widziałam, że była zmęczona.
Zresztą, wszyscy byliśmy.
-
Wiecie co, ja pójdę zobaczyć, jak się ma Andrew. – powiedziałam, kiedy byliśmy
niedaleko gabinetu pielęgniarki.
-
Przyjdę potem do ciebie. – obiecała Bella, po czym się rozdzieliliśmy.
Stanęłam
przed drzwiami gabinetu i lekko w nie zapukałam. Usłyszałam ciche ,,proszę” i
weszłam. Przy biurku siedziała Meg, uśmiechając się do mnie promiennie.
- Jak
ręka?
- Um,
dobrze. – mruknęłam
-
Przyjdź jutro, to ją obejrzę.
-
Jasne. – odpowiedziałam szybko i spojrzałam tęsknie w stronę sali chorych.
-
Wejdź do niego. – powiedziała pielęgniarka – Ale tylko na chwilę.
Podziękowałam
jej i delikatnie otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było
prawie puste, nie licząc Andrew i Evelin.
Chłopak
leżał na łóżku przy oknie, a dziewczyna siedziała obok niego, na stołku.
Zobaczyła mnie i wstała.
- Jak
chcesz to możesz iść. – szepnęłam do niej. Uśmiechnęła się i szybko opuściła
salę.
Zajęłam
jej miejsce i złapałam za rękę przyjaciela.
- Jak
się czujesz? – zapytałam cicho
-
Wszystko mnie boli, ale da się żyć. – odparł
- Z
bólem da się żyć. – mruknęłam
-
Bardzo oberwałaś od tej jędzy?
Zaśmiałam
się.
-
Lepiej jej tak nie nazywaj.
-
Okej. – westchnął zrezygnowany, ale po chwili znowu się odezwał, z odrobiną
nadziei w głosie – Ale myśleć tak mogę, prawda?
Przygryzłam
wargę i spuściłam głowę. I co ja mam mu powiedzieć? ,,Słuchaj, Andrew, tak się
składa, że ta jędza jest Wampirem i może czytać ci w myślach, więc lepiej by
było, gdybyś uważał ją za świętość”.
-
Angie? Co jest? – zapytał, delikatnie potrząsając moją dłonią.
-
Wszystkiego dowiesz się potem, a teraz… Staraj się kontrolować myśli. –
poprosiłam, starając się, aby mój głos nie zabrzmiał błagalnie. Niestety, nie
wyszło.
Dlaczego
tak dobrze się dogadywaliśmy? Bo on nigdy nie drążył tematu. Wiedział, kiedy
jego wiedza powinna się kończyć i nie dociekał.
- Co z
Katie? – spytał, chcąc zmienić temat.
Wygięłam
usta w dziwnym grymasie, sprawiając, że mój przyjaciel cicho się zaśmiał.
-
Możliwe, że tutaj przyjedzie.
Pogroził
mi palcem i powiedział, siląc się na poważny ton:
- Nie
mów, że jej też wymyśliłaś misje ratunkową.
Zachichotałam.
- Nie
jestem Jamesem Bondem i teraz tak łatwo stąd nie wyjdę.
***
Podobno,
kiedy cisza pomiędzy dwojgiem ludzi nie jest męcząca, oznacza to, że są
przyjaciółmi. Jednak według mnie, najlepszym przyjacielem jest osoba, przy
której buzia ci się nie zamyka i możesz rozmawiać z nią godzinami, nie mając
dosyć.
Tak
było teraz. Przegadywaliśmy się, dogadywaliśmy sobie nawzajem, płacząc ze
śmiechu. Naprawdę nie wiem, kiedy minęły dwie godziny, a w drzwiach stanęła
Isabelle.
-
Naprawdę, nie chciałabym wam przerywać, ale za godzinę jest kolacja, a Angie
musi doprowadzić się do porządku. – powiedziała przepraszająco.
Z
ociąganiem, wstałam i podeszłam do Belli.
- Do
zobaczenia. – Pożegnałam Andrew i ruszyłam za przyjaciółką.
Weszłyśmy
po schodach, mijając kilka osób. Każda z nich, przyglądała nam się z
zaciekawieniem.
Normalnie, jakbyście były dinozaurami mruknął
Upierdliwiec. Jemu też nie podobało się to, że byliśmy w centrum uwagi.
Przy
moim pokoju także czekała na mnie obstawa.
-
Cześć. – mruknęłam w stronę Irvette, Troy’a i Emmy.
- Hej.
– odpowiedzieli chórem.
- Ja
wiem. – wtrąciła Isabelle – Macie pytania, bla bla bla. Ale widzicie jak ona
wygląda? Dajcie jej się umyć, przebrać i, co najważniejsze, POMYŚLEĆ.
-
Rozumiemy. – odparła szybko Irvette – Ale z tego, co wiem, jutro przyjeżdżają
Milczący z tą ich informatorką.
Byłam
zbyt wstrząśnięta całym dzisiejszym dniem, aby zareagować jakoś normalnie na
słowa dziewczyny. Stałam tam, jak oniemiała i zdaje mi się, że przyłożyłam ręce
do ust.
-
Widzicie? – zagadnęła Wampirzyca – Ona nie myśli. Zobaczymy się na kolacji. –
mówiąc to, otworzyła drzwi mojego pokoju i wepchnęła mnie do środka.
Stałam
w przejściu i przyglądałam się, jak Bella grzebie w mojej szafie.
- Jak
opatrunek? – zagadnęła, nie patrząc na mnie.
-
Chyba dobrze. – odpowiedziałam tępo.
Dziewczyna
do mnie podeszła i pomogła mi zdjąć zniszczoną bluzę. Obejrzała prawą rękę i
westchnęła.
-
Staraj się jej nie zamoczyć. – poinstruowała – Tu masz ciuchy na zmianę, a te
nie nadają się do niczego innego, jak do śmieci. – Mówiąc to, podała mi zwitek
ubrań i wysłała do łazienki.
Weszłam
do małego pomieszczenia i zamknęłam się na klucz. Czyste ciuchy odłożyłam na
bok, a stare ostrożnie zdjęłam. Nie powiem, jakikolwiek ruch prawą ręką sprawił
mi ból, ale dałam radę. Najgorzej było zdjąć podkoszulkę, ale i to, jakoś mi
się udało.
Wskoczyłam
do kabiny prysznicowej i zaczęłam szorować swoje ciało, aż lekko się zaróżowiło.
Potrzebowałam tego. Musiałam zetrzeć z siebie cały brud. Ale nie tylko ten
widoczny. Najgorszy był ten brud w psychice.
Czy
powtórzyłabym jeszcze raz tą misję? Tak.
Czy
ktokolwiek pozwoliłby mi ją powtórzyć? Nie.
Tego
byłam pewna w stu procentach. Kiedy siedziałam przy Andym, zdałam sobie sprawę,
że mogą nas rozdzielić. Znowu. Nie wiem, dlaczego przeoczyłam tak ważny
szczegół. On był człowiekiem i to było największą przeszkodą. Nie mógł tutaj
zostać. Mógł zostać Milczącym, ale za nic nie chciałam mu robić takiej krzywdy.
Druga
sprawa, to kara. Nie chciałam, aby ktokolwiek odpowiadał za moje pomysły. Muszę
iść i to jeszcze dzisiaj, do Przełożonych i wziąć pełną odpowiedzialność za
moje czyny.
I
została jeszcze jedna rzecz, o której przypomniałam sobie całkiem niedawno.
Wygnaniec, który mnie dusił, mówił, że Andrew jest jego kluczem do dziewczyny,
która po niego przyjdzie. W jego biografii, Jace znalazł podobny zapisek. Jemu
chodziło o mnie. O MNIE. Muszę się czegoś dowiedzieć, ale nie chcę nikogo w to
mieszać, więc będzie milion razy trudniej.
Porzuciłam
na bok moje przemyślenia i zabrałam się za mycie włosów. Dla pewności, umyłam
je trzy razy.
Wyszłam
z kabiny i otuliłam się ręcznikiem. Ostrożnie wytarłam skaleczoną rękę oraz
całe ciało. Założyłam na siebie przygotowane przez Isabelle ciuchy i
przyjrzałam się swojemu odbiciu.
Bluzka
na grubych ramiączkach, którą mi przygotowała, nie była w stanie zasłonić
siniaków, które pokrywały moje ręce. Szyja także była bladofioletowa; Pamiątka
po spotkaniu z ręką Wygnańca. Nie wiem, jak prezentowały się nogi i w sumie,
nie chciałam wiedzieć.
W
lewą rękę chwyciłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać wilgotne włosy. W tym samym
czasie, Wampirzyca zapukała do drzwi.
- Mogę
wejść? – zapytała.
Odłożyłam
szczotkę i otworzyłam jej, po czym wróciłam do przerwanej czynności. Ukradkiem
zerkałam w lustro i patrzyłam, jak Bella zbiera moje zniszczone ubranie i
wrzuca je do worka. Gotowy pakunek, zabrała i postawiła gdzieś w pokoju.
- Daj,
pomogę ci. – zaoferowała się, wracając. Wyrwała mi szczotkę z rąk i sama
zabrała się za czesanie.
Byłam
jej wdzięczna, bo kiepsko sobie radziłam. Dziewczyna delikatnie szczotkowała
moje włosy, a potem zaplotła je w warkocza.
-
Gotowe. – powiedziała, odkładając szczotkę na swoje miejsce.
Nawet
ona, zachowywała się inaczej. Nie była już tak żywa. Owszem, nie wyglądała też
tak, jakby zawalił jej się świat. Ale była za cicha. A cicha Isabelle Turner
jest gorsza od opryskliwej Isabelle Turner.
I co ja narobiłam? Sprawiłam, że osoba, która nigdy nie powinna się
zmienić, zmieniła się.
__________________________________________________________________________________
Witam! Oto przed Wami, lub za Wami, rozdział 40. Łał. Uwierzycie, że jeszcze 3 rozdziały i koniec? Bum, adios, goodbye, do widzenia. I tutaj kieruję do Was pytanie: czy jest JAKIKOLWIEK sens kontynuacji? Wtedy rozdziały na 100% pojawiałby się rzadziej. Teraz udaje mi się je dodawać co da tygodnie, bo mam już je napisane i w tym miejscu chciałabym przeprosić za każdy błąd. Nie sprawdzałam tego teraz i przepraszam. Nie mam siły.
No nic, blog to nie miejsce do wyżalania się.
I kolejna prośba: proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę KOMENTUJCIE. Wychodzę na hipokrytkę, ale nawet jedno słowo pozwala mi zobrazować, ile osób to czyta. Nawet statystyki tutaj nie pomagają.
Mam nadzieję, że ktoś dotarł do końca mojego nudnego monologu i tego rozdziału. Czekam na szczere komentarze i do napisania.
Weronika
Jest świetnie i tak jest sens to ciągnąć :) Najlepsze opowiadanie jakie czytałam a było ich całkiem sporo ;) Nie komentuję bo zwyczajnie jestem słaba w te klocki ;) ale mogę zacząć jeśli ci to pomaga ;) jezzuu i co mam pisać??
OdpowiedzUsuńhmm może to że bardzo mi się rozdział spodobał :D Ciekawa jestem cz będzie się działo coś ciekawego na kolacji ;)
na razie tyle do napisania ;3
/PariX <3
kocham <3 pisz dalej!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , już nie mogę doczekać się nastepnego ? Mam wielką nadzieję że będziesz kontynuowała to opowiadanie :) kiedy dodasz następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMój poprzedni komentarz się nie dodał :c
OdpowiedzUsuńTak jest sens kontynuacji !!! Zżyłam się z tym blogiem i jakoś tak nie wyobrażam sobie żeby się zakończył ♥
OdpowiedzUsuńRozdział jest ŚWIETNY ;) Ciekawi mnie co się będzie dalej działo ?!
Czekam a więcej i dużo weny życzę kochana ♥
Dziewczyno! Masz talent do pisania i nie rezygnuj z tego! Na 100% masz swoją niemałą grupę fanów, którzy czytają Twoje opowiadanie. Sama znam dokładnie 14 osób z mojej okolicy, które sama zachęciłam do Twojego bloga, i które ze zniecierpliwieniem czekają na rozdziały :3 Jest sens kontynuować to opowiadanie. Ja osobiście nie mogę doczekać się jak to się zakończy!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i życzę dalszych sukcesów.
иєχт qυєѕтισи
Dziewczyno nie możesz kończyć tego opowiadanie. Wszyscy zbyt mocno Cię kochają i czekają na twoje opowiadania. Nie możesz zrozum nie możesz kończyć na 3 rozdziałach tylko. Ma być ich nie 3 a 300.! Szkoda, że tu akurat mało o Damienie, ale i tak świetne. ! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie moge doczekać sie nastepnego!
OdpowiedzUsuńJak to zostały tylko trzy rozdziały do końca?!! Nie!! Mam jednak nadzieje że będzie druga część!
Super czekam na next <3
OdpowiedzUsuńTak więc, zwykle wchodzę codziennie sprawdzić, czy jest jakiś nowy rozdział, mimo Twojego uprzedzenia, że będą dodawane co dwa tygodnie. Ale miałam szlaban, więc komentuję z jednodniowym opóźnieniem :P
OdpowiedzUsuńWiedz, że dużo rzeczy pozostawiłaś niewyjaśnionych. Dlatego... wiesz.... kontynuacja :) Ja jestem za kontynuacją, no bo taka historia, nie wierzę, że jeszcze tylko trzy rozdziały, i w ogóle, taki chaos, taki mętlik, jak ty to możesz zrobić! :( NIE MOŻESZ.
No właśnie, akcje jak zawsze wspaniałe, jeśli o ten rozdział chodzi. No i nie wiem, co by tu teraz jeszcze napisać. Pustka w głowie, przepraszam. Spróbuję coś wykombinować jutro, czy pojutrze, w najgorszym wypadku pod następnym rozdziałem. Serio przepraszam, nie mam dziś do tego głowy, ale ja, jak to ja, jak piszesz, że prosisz o komentarze, no to muszę, czuję taki mus, że trzeba komentować, teraz, dzisiaj, że nie mogę tego tak zostawić nieskomentowanego. No i znowu zaczynam pisać tak chaotycznie :P
Emmm... no to... pozdrawiam, tak przede wszystkim :)
Rozdział jest rewelacyjny jak każdy poprzedni . Uważam , że jest sens pisania dalej , dlatego , że masz do tego umiejętności a także talent , jeżeli masz na dalsze części jakieś ciekawe pomysły to jestem jak najbardziej na tak. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały . buziaki ;*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to! :3
OdpowiedzUsuńJuż nie wiem, który raz to piszę ;\ Warto kontynuować, świetnie piszesz! Przetrwam te tygodnie bez rozdziałów, ale proszę, kontynuuj ;-;
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńWaaat? TYLKO 3 rodziały? :O
OdpowiedzUsuńPrzecież jeszcze tyle wątków Ci zostało?'
Zmieścisz to w tylko 3 rosziałach?
Sophie, Xxxxx
Nie wiem, co rozumiesz przez słowo ,,tyle". I ja nie widzę tam tak dużo wątków do wyjaśniania :) Niektóre wolę zostawić Waszej wyobraźni
UsuńJest sens to ciągnąć. A blog to miejsce na którym możesz się wyżalić, spokojnie. Chyba wszyscy tutaj po prostu cię uwielbiamy, więc możesz marudzić i marudzić, nie obrazimy się xD do widzenia. spotkamy się pod twoim następnym rozdziałem :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, powinnaś to kontynuować. Nie wiem, jaka jest Twoja decyzja,ale ja jestem za. czytałabym to na pewno!! <3
OdpowiedzUsuńHu hu hu, Krąg był na dywaniku! Uwielbiałam jak Bella mówiła wszystko wprost do przełożonych. Ona jest genialna! <3
Ale Isabelle nie zmieni się na stałe, prawda? Znowu bedzie bezpośrednia, pewna siebie, gadatliwa i kochana zarazem? Oby! <3
Dobrze, że Andrew wraca do siebie! Ja bym miałą całkowicie zrujnowaną psychikę po takim czymś, co przeżył, ale wydaje się silny, skoro tak nie jest.
Brakowało mi troche rozmowy Angie z Damienem, ale to chyba ten mój pociąg do ich scen! :D Ach, poczekam na następny raz :D Bo w następnym rozdziale na pewno będzie jedna scena z nimi, co nie? :D
Jestem ciekawa w jaki sposób Angie dowie się dlaczego Wygnańcy ją chcieli. To na pewno już wkrótce. Ah, nie mogę sie doczekać! Wpadnę pewnie niedługo, ale nie obiecuję, bo różnie może wyjsć, prawda? Tak więc, do nastęonego razu! <3
Zapraszam do siebie jeśli masz czas i chęci! :*
http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com