Czekałam.
Czekałam na śmierć, która, jak na złość, nie chciała nadejść. Wygnaniec leżał
na mnie, ale nic poza tym nie robił. Nie próbował mnie zabić. Przynajmniej na
razie. Mimo tego, czułam, jak ogarnia mnie zmęczenie. Chciałam zasnąć.
Chociażby zaraz.
Walczyłam z
opadającymi powiekami, ale i one zaczęły mnie pokonywać.
- Jasny gwint, Angie, pobudka!
Przechyliłam
głowę, kiedy usłyszałam Isabelle. Dziewczyna nadal walczyła Żywiołem, trzymając
w ręku moją rurkę. Wyglądała na wzburzoną. Nie chciałabym być w skórze jej
przeciwników.
- Myślałam, że okres leżakowania
masz za sobą! – krzyknęła.
Nigdy nie
chciałam nikogo zawieść. Mimo to, popełniam więcej błędów, niż statystyczny
mieszkaniec tego globu i ni jak, nie potrafię temu zaradzić. Moja śmierć wiele
by ułatwiła.
- Do cholery jasnej, de Winter,
potrząśnij nią! Ja nie mam zamiaru wieźć trupa do Domu Żywiołów!
Nie zawiedź ich.
Dawno już nie słyszałam tego
melodyjnego głosu w swojej głowie, ale doskonale go pamiętałam. Niekiedy był on
moim jedynym wsparciem, moją jedyną motywacją. Jakby był grawitacją, która
przyciągała mnie na ziemię. Teraz też tak było.
Zerknęłam na Wygnańca, który mnie
unieruchamiał. Był zajęty przyglądaniem się poczynaniom Belli. To był doskonały
moment. Ostrożnie podciągnęłam kolano pod siebie i mocno uderzyłam nim
przeciwnika, który niczego się nie spodziewał. Zrzuciłam go z siebie i
przeturlałam się na bok, po czym szybko wstałam.
- Nareszcie. – westchnęła z ulgą Wampirzyca, rzucając mi
moją rurkę.
Spojrzałam na Wygnańca, który stał
naprzeciwko mnie, gotowy do ataku. Zanim zdążyłam pomyśleć, rzucił się w moją
stronę. W ostatniej chwili udało mi się odskoczyć. Odsunęłam się na, jak mi się
wydawało, bezpieczną odległość, ale on znowu zaatakował. I ja znowu
odskoczyłam. Działo się to kilka razy. Można powiedzieć, że to był nasz
prywatny układ choreograficzny, który przewidywał na końcu śmierć jednego z
nas. Wielki finał nie był jeszcze nikomu znany.
Widziałam, jak Isabelle i Damien
powoli tracili siły. Mimowolnie, zacisnęłam rękę w pięść. Nie chciałam, aby coś
im się stało.
Złość we mnie narastała. Miałam po
dziurki w nosie tego, że cierpieli za mnie moi najbliżsi. Nie byłam ze szkła,
mimo iż nie byłam także kuloodporna. Jednak pewne sprawy musiałam załatwić
sama. Bez strat w przyjaciołach.
Moja złość przekształciła się w
ogromną kulę Wody, która niespodziewanie zaatakowała wroga. Zaskoczyła nawet
mnie. To kolejny dowód na to, jak magia jest niezwykła.
Szybko podbiegłam do Wygnańca,
który leżał powalony na ziemi i mocnym uderzeniem, wbiłam mu rurkę w serce.
Jego żywot zakończył się szybko i bezboleśnie.
Z Wampirzycą załatwiłyśmy jeszcze
dwóch truposzy. Damien pozbył się reszty.
- Mam ochotę cię zabić. – sapnęła dziewczyna, kiedy
opuściliśmy pokój.
Nie odpowiedziałam. Nie było
sensu.
Przyspieszyłam, chcąc jak
najszybciej znaleźć się w następnym pomieszczeniu. Odnaleźć mamę.
Drzwi windy się otworzyły, a ja
zrobiłam krok, aby wejść do środka. Zachwiałam się, kiedy nie poczułam pod
stopami gruntu. Machnęłam ręką, a potem jakaś silna dłoń pociągnęła mnie w tył.
Odwróciłam się w stronę Damiena,
ciężko oddychając.
- Nasza skrzynka transportowa gdzieś wyparowała. –
stwierdziła Bella, zaglądając w szyb.
- Więc zostają nam schody. – stwierdził chłopak.
Wampirzyca spojrzała na niego spode łba.
- I co jeszcze? Tam pewnie czeka cała chmara tych
czerwonookich popaprańców.
- Wybieraj: schody albo skok na główkę w dół tej
niekończącej się dziury. – warknął
- Ciebie tam zaraz wrzucę. – odpysknęła
- Dobra, stop! – syknęłam, stając między nimi. Zgromiłam ich
wzrokiem. Nie miałam ochoty na ich docinki. Bez większych ceregieli minęłam ich
i zbiegłam po schodach, modląc się, aby na dole nie czekało nas gorsze piekło.
***
Przeskakiwałam po dwa schodki,
wsłuchując się w miarowe kroki Belli i Damiena, którzy biegli za mną. Szybko
znaleźliśmy się na parterze.
Nie wiem, czego się spodziewałam. Powitania
przez armię Wygnańców? Przyjęcia urodzinowego? Krematorium? Mimo tego, za Chiny
nie pomyślałabym, że stanę w malutkim pomieszczeniu z jednymi drzwiami. Z
każdej strony znajdowała się pułapka. Cudownie.
- Nad czym ty się wahasz? –
spytała Wampirzyca szeptem – Przecież nie wrócimy na górę. To jedyne wyjście.
Nie szukaj wszędzie zasadzki. Wygnańcy to tępe istoty.
Nie przekonywało mnie jej
tłumaczenie. Myślę, że byli inteligentniejsi, niż nam się wydawało. Niektórzy
mają taką taktykę. Udają słabych, abyśmy przestali być czujni. I kiedy będą
gotowi… zaatakują.
Podobną taktykę obrali Jace i
Evelin. Ale oni robili to w odrobinę bardziej humanitarnych celach.
Damien nie miał takich rozterek,
jak ja. Popchnął drzwi, będąc gotowym do ataku. Poszłam za nim, trzymając mocno
przy piersi mój sprzęt hydrauliczny. Szliśmy przez ciemny i wąski korytarz,
który, ku mej uciesze, był bardzo krótki. Kończyła go kolejna para drzwi i tym
razem, bez zatrzymywania się, wyszliśmy.
Stałam za de Winterem, który
skutecznie zasłaniał mi pole widzenia, ale kiedy usłyszałam, jak przeklina pod
nosem, odsunęłam się i spojrzałam, gdzie jesteśmy.
To jakiś pieprzony labirynt.
Jak tutaj przyszliśmy, jedyną
drogą na górę była winda. A teraz, jakimś cudem, zeszliśmy w to samo miejsce, z
którego startowaliśmy. To popaprane.
- Co tutaj się, do cholery dzieje? – syknęła Isabelle.
- Nie wiem. – odparłam cicho, spoglądając przed siebie.
Nie musiałam patrzeć na chłopaka,
aby wiedzieć, że też jest w szoku. Staliśmy tam przez dobre kilka minut, będąc
idealnymi ofiarami dla Wygnańców. I pewnie stalibyśmy dłużej, gdyby do naszych
uszów nie dotarł krzyk. Bardzo donośny krzyk. Z zewnątrz.
Bez namysłu przebiegłam odcinek,
który dzielił mnie od wyjścia z budynku i wybiegłam na zewnątrz.
Odwróciłam się na moment, aby
zobaczyć co z Damianem i Bellą, chociaż nie powinnam tego robić. Nigdy nie
wiesz, kto stoi ci za plecami. Lub przed tobą, kiedy odwracasz głowę.
Ktoś złapał mnie za rękę,
sprawiając, że lekko się zachwiałam. Nie byłam na to przygotowana, ale szybko
odzyskałam rezon. Spojrzałam w oczy Wygnańca, który trzymał mnie za nadgarstek
i zanim wykonał jakikolwiek ruch, wymierzyłam cios w jego serce ostrzem.
Nieruchome ciało popchnęłam na ziemię i rozejrzałam się.
Widziałam Patrica. Tak, to był on.
Wszędzie rozpoznałabym jego niesforną czuprynę. Walczył z dwoma przeciwnikami.
Gdzieś w tle mignęła mi Evelin z Jace’m, którzy również dzielnie się bronili.
Nie wiedziałam, co robić. Cały
nasz plan właśnie nawalił. Przy furtce stało zaparkowane auto. Ktoś do niego
wsiadał. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Courtney, która pomagała wchodzić do
środka jakiejś kobiecie.
Kawałek dalej, jakaś inna
dziewczyna walczyła z jedynym Wygnańcem. To Nina. I ktoś jej pomagał. Jakiś
chłopak.
Ten rachunek był prosty jak dwa
plus dwa. Patric, Jace i Damien byli tutaj. Tylko jedna osoba mogła wpakować
się w coś takiego. I miała coś po mnie, bo ja też przyciągałam kłopoty.
Zabiję go, przysięgam. Jeżeli
tylko oboje wyjdziemy z tego cało. Andrew Jerry Walton miał siedzieć w
samochodzie i nigdzie z niego nie wychodzić, a nie zgrywać bohatera.
______________________________________________________________________________
Nie bijcie mnie, błagam. Wiem, że jest do kitu i w ogóle. I lepiej zapewne nie będzie. Ani z treścią, ani z objętością. Tak naprawdę, do rozdziału 12 będzie taki oto badziew. Nie napiszę nic lepszego. Naprawdę. Byłam w szkole dopiero 5 dni, a czuję się, jakbym chodziła cały miesiąc.
Obiecuję poprawę. Ale to na początku maja.
Druga sprawa, to nie wiem czy jest sens kontynuacji. Nie wiem, czy Was to nudzi czy nie chce się Wam komentować, ale wierzcie lub nie, jakiekolwiek słowa dotyczące treści tej historii są dla mnie dużą motywacją. I poprawiają mi humor, który ostatnio jest strasznie do bani. Nie ważne czy to będą same pozytywy czy negatywy. Ważne, że wiem, że to czytacie.
Proszę, napiszcie coś. Cokolwiek. Nawet, co jedliście na kolacje. Zawsze to jakiś ślad Waszej obecności.
Nie bijcie mnie, błagam. Wiem, że jest do kitu i w ogóle. I lepiej zapewne nie będzie. Ani z treścią, ani z objętością. Tak naprawdę, do rozdziału 12 będzie taki oto badziew. Nie napiszę nic lepszego. Naprawdę. Byłam w szkole dopiero 5 dni, a czuję się, jakbym chodziła cały miesiąc.
Obiecuję poprawę. Ale to na początku maja.
Druga sprawa, to nie wiem czy jest sens kontynuacji. Nie wiem, czy Was to nudzi czy nie chce się Wam komentować, ale wierzcie lub nie, jakiekolwiek słowa dotyczące treści tej historii są dla mnie dużą motywacją. I poprawiają mi humor, który ostatnio jest strasznie do bani. Nie ważne czy to będą same pozytywy czy negatywy. Ważne, że wiem, że to czytacie.
Proszę, napiszcie coś. Cokolwiek. Nawet, co jedliście na kolacje. Zawsze to jakiś ślad Waszej obecności.
Weronika
Boże! Ani mi się waż przerywać opowiadanie!!!!!!!!!!!!! Uwielbiam je tak jak i ciebie...normalnie mogłabym całą noc zarwać żeby tylko wszystko tutaj przeczytać....jak dla mnie ten jak i poprzedni rozdział nie jest wcale nudny...wręcz przeciwnie.....świetny!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już się nie mogę doczekać nexta !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak zawsze jest genialne. ♥
OdpowiedzUsuńI love it!
OdpowiedzUsuńświetne! czekam z niecierpliwością na więcej :)
OdpowiedzUsuńKolacja, powiadasz? Uraczyłam się bagietką czosnkową.
OdpowiedzUsuńA tak serio, to nie wiem, co marudzisz. Ten rozdział był dobry. Nie najlepszy, ale lepszy niż gorszy, jeśli wiesz, co mam na myśli. Osobiście mi się podobało.
Wiem, jak humor odbija się na naszej wyobraźni, więc podejrzewam, że właśnie ten zły nastrój jest odpowiedzialny za twój idiotyczny pomysł dotyczący rezygnacji z opowiadania.
Ani. Mi. Się. Waż. Tego. Zrobić.
... proszę.
Naprawdę, nie możesz zakończyć. Nie w takim momencie.
Bo będzie nam wszystkim bardzo smutno.
Nie chcesz, żeby nam było smutno, prawda?
Pozdrawiam, Wszystkiego dobrego :D !
Oczywiście, że jest sens :D Każdy ma gorsze dni, a rozdział wcale nie jest badziewny. Widać, że masz zły humor bo marudzisz jak ja kiedy chcę kupić książkę, a nie mogę xD Ale tak serio to chyba każdy zgodzi się ze mną, że nie możesz teraz skończyć pisać tylko dokończyć nam ich historię :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wszystkiego dobrego i weny życzę ! ♥
Rozdział fajny <3 Nie przestawaj pisać proszę. Twoja twórczość jest bardzo wciągająca. Czekam na następny rozdział i proszę nie mów że rozdziały są do bani. Pozwól nam zadecydować haha!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Weny
~Asteria Delos
Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńGłowa do góry. I tak to czytamy. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie mogę się doczekać next!
OdpowiedzUsuń