Wróciliśmy
taksówką do Akademii, nie wymieniając ze sobą, ani jednego zdania. W pokoju
czekała na mnie zapłakana mama i zdezorientowana Kate. Zaraz po mnie, przyszedł
Damien.
Mama chciała coś powiedzieć, ale chłopak
uciszył ją gestem dłoni.
- Pora abyś dowiedziała się
czegoś o swoim pochodzeniu – zwrócił się do mnie – Dawno temu na ziemi pojawiły
się dwie rasy. Wampiry i Anioły. Mężczyźni tych ras zaczęli wiązać się z ludzkimi
kobietami, a z tych związków rodzili się Wybrańcy. Są to osoby obdarzone jednym
z czterech Żywiołów – Wodą, Ogniem, Ziemią lub Powietrzem. Dzieci Aniołów
władają tymi mniej niszczycielskimi Żywiołami, chociaż to nie najlepsze
określenie, bo każdy z nich jest śmiertelnie niebezpieczny. Anioły władają Powietrzem
i Ziemią. Dzieci Wampirów kontrolują Wodę i Ogień.
Przerwałam mu swoim komentarzem.
- Czyli jestem pomiotem szatana,
tak? – zapytałam, bo przecież Wampir to stworzenie, które zabija ludzi, aby przeżyć!
- Nie, Angie. Wampiry, które
żywią się ludzką krwią żyją w książkach, mitach i twojej bardzo wybujałej wyobraźni.
Żywią się tym, co ludzie, Anioły zresztą też. Jedyną różnicą jest fakt, że żyją
kilkakrotnie dłużej niż człowiek oraz czytają w myślach. Anioły również
kontrolują jeden Żywiołów i mają dar wpływu, a dzięki temu zmusić jakąś osobę
do wykonania jakiejś czynności. Obie te rasy są dobre. Od lat walczymy z
Wygnańcami, czyli Wybrańcami, którzy przeszli na ciemną stronę mocy.
- Gadasz jak w Gwiezdnych
Wojnach. – Tak wiem, że to nie najlepszy tekst, ale co byście zrobili gdybyście
w jednej chwili dowiedzieli się, że waszym ojciec jest jakaś postać z baśni czy
rodem ze Zmierzchu?
- Angie, bądź przez chwile
poważna! – wtedy usłyszałam pierwszy raz w życiu (i liczę, że ostatni), kiedy
Damien na mnie wrzasnął. Potulnie usiadłam na krzesełku i kiwnęłam głową na
znak, że ma kontynuować.
- Od lat Wybrańcy walczą z
Wygnańcami, a pomagają nam Anioły i Wampiry.
- Czyli też jesteś…- miałam na
końcu języka słowo demon, ale nie chciałam wszczynać nowej kłótni, która
doprowadziłaby do nikąd. Zamiast tego powiedziałam – Wybrańcem?
W odpowiedzi kiwnął prawie nie
zauważalnie głową.
Nastała głucha
cisza. Lubię, kiedy jest cicho, ale teraz stawało się to niezręczne. Kate jakby
czytał mi w myślach i ją przerwała:
- Co teraz będzie z Angie?
Zabierzecie ją gdzieś? Co ze mną? – zapytała jednym ciągiem nie dając
odpowiedzieć nikomu. Właściwie to mamie i Damienowi, bo ja sama nic na ten
temat nie wiem.
- Angelina pojedzie ze mną do
Domu Żywiołów, a ty zostaniesz Milczącą.
Obie równocześnie spytałyśmy:
- Czym?
- To osoba, która wie o naszym
świecie i chroni naszą tajemnice wśród ludzi. Zabierzemy cię do Domu Żywiołów,
gdzie zostaniesz zapoznana z zasadami Milczących i wrócisz do normalnego życia.
Nie wiele mi to wyjaśniło, ale
nie miałam ochoty pytać o cokolwiek innego. W głowie miałam jedną myśl. Musze
zostawić tutaj Kate i Andrew. Nie, nie mogę. Nie mogę zostawić tutaj
najważniejszych osób w moim życiu.
- Nigdzie nie
jadę. – powiedziałam stanowczo
- Musisz pojechać. Musisz się
wyszkolić na wojownika. Tutaj nie ma takich warunków. – powiedział Damien.
- A, co jak ja nie chce być
żadnym wojownikiem? Ktoś się mnie spytał czy chce być jakimś monstrum? Nie! Mam
prawo zdecydować gdzie chce zostać!
- Nie masz tego wyboru. Jeżeli
nie zaczniesz uczyć się korzystać ze swojego daru może stać się tobie krzywda.
Jestem za ciebie odpowiedzialny i nie pozwolę, abyś tutaj została.
- Gadasz jakbyś był moją matką –
warknęłam i spojrzałam na mamę, której do oczy napłynęły łzy. Po czym dodałam –
Pojadę, jeżeli zabierzemy Kate i Andy’ego.
- Oni nie mogą pojechać – tak, w
tej chwili on się wkurzył – Kate może by przeżyli, bo zostanie Milczącą, ale
Andrew nic do tego.
- I tutaj się mylisz. Im bardzo
dużo do tego. Jeżeli oni zostają tutaj, ja również. Skoro zadałeś sobie tyle
trudu, żeby mnie znaleźć to bez problemu i ich prześlizgniesz do Domu Żywiołów.
– mówiąc to uśmiechałam się słodko.
Nastała minuta ciszy, która
dłużyła się jakby jedna sekunda była jedną godziną.
- Dobra. – warknął – Tylko oni i
jedziemy do Domu Żywiołów.
- Co z moją
mamą? – spytałam
- Jest bezpieczna tutaj. Nie ma
potrzeby zabierać jej ze sobą. – powiedział i zwrócił się do Kate – Pójdziesz
po Andrew? Musimy go ze wszystkim zapoznać zanim wyjedziemy.
Kate kiwnęła głową i natychmiast
wyszła z pokoju. Zrobiło mi się jej żal. Nie zasłużyła na bycie Milczącą.
- Nie dałoby
się im wymazać pamięci? – zapytałam
- Jesteśmy Wybrańcami, nie
wróżbitami. Zresztą, co cię to nagle interesuje? Jeszcze 5 minut temu
zaklinałaś, że mają iść z tobą. – prychnął, a ja wzięłam głęboki oddech, aby go
nie spoliczkować.
- Miałeś kiedykolwiek przyjaciół?
– spytałam, a on niezauważalnie drgnął – Tak myślałam. Nie wiesz, co to znaczy
poświęcenie. Kate nie chce być żadną Milczącą, dlatego gdyby była taka
możliwość poprosiłabym, aby wymazali jej pamięć.
Nastała kolejna
chwila ciszy. Nikt nie miał zamiaru jej przerywać. Mama już się uspokoiła i
gapiła się w okno jakby to w nim znajdowało się rozwiązanie problemu.
Kiedy podniosłam się z krzesełka
mając zamiar spakować jakieś rzeczy do Domu Żywiołów, Kate przyszła, a
właściwie wleciała do pokoju.
- Andy’ego nigdzie nie ma. –
spojrzałam na nią i zobaczyłam strach w jej oczach.
- Jesteś pewna? – spytał Damien –
Może jest jeszcze na jakiś zajęciach.
Dziewczyna pokiwała w przeczeniu
głową.
- Byłaś u niego w pokoju? –
spytałam
- Tak. Matt mówi, że nie
przyszedł w ogóle do pokoju po zajęciach.
Zaczęłam się martwić. Co mogło mu
się stać? Wzięłam swój telefon i wykręciłam jego numer. Brak sygnału. Pierwszy
odezwał się Damien:
- Weźcie najpotrzebniejsze rzeczy
i jedziemy. Nie pomożemy mu tu. W Domu mamy większą możliwość odnalezienia go.
– te ostatnie słowa jakby pokierował do mnie, wiedząc, że zacznę się
bulwersować, że nie chce pomóc mojemu przyjacielowi.
Do małej torby
spakowałam kilka koszulek, jeansy, bieliznę i jakieś kosmetyki. O braki w
garderobie będę martwić się potem. Teraz najważniejszą sprawą było odnalezienie
Andrew.
Kate też nie spakowała całej
szafy. Miała jeszcze mniejszą torbę, niż ja, ale ona nie musiała tam zostać do
końca życia. Zrobiło mi się cholernie przykro, że przeze mnie ona nie może mieć
normalnego życia. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, cicho mówiąc
,,Przepraszam”. W odpowiedzi usłyszałam równie ciche ,,To nie Twoja wina.”.
Szybko
zeszliśmy na parking, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nie, dziewczyna
w potarganej sukience, zapłakana kobieta, zdezorientowana studentka i
przystojny chłopak idący razem do czerwonego SUV’a to wcale nie jest dziwny
widok.
Zdziwiło mnie, kiedy na miejscu
kierowcy zasiadł Damien, a on widząc moje pytające spojrzenie powiedział:
- Twoja matka nie wie gdzie jest
Dom Żywiołów, tylko ja znam drogę.
Nie zadawałam więcej pytań. Po
co? Mam już wystarczający mętlik w głowie. Spojrzałam w lusterko i napotkałam
wzrok Kate. Lekko się uśmiechnęła i wróciła do podziwiania widoków za oknem.
Jeżeli Andrew coś się stanie będę czuła się winna do końca życia.
- Jesteśmy na
miejscu. – powiedział Damien po dwóch godzinach błogiej ciszy. Widziałam, że
cieszy się, że wrócił do swojego domu. Szkoda, że nie podzielałam jego
entuzjazmu.
- Musimy iść do Przełożonej
poinformować o twoim przybyciu. – po chwili dodał z przekąsem –I Milczącej.
Przeszliśmy
przez imponujący dziedziniec, pełen drzew, które dają cień w upalne dni. Hmm…To
też prawda, że Wampiry nie mogą chodzić po słońcu? Spytam się potem Damiena.
Weszliśmy przez
główne drzwi do imponującego rozmiarem budynku. Na ścianach wisiały portrety
różnych Aniołów i….Wampirów? Anioły łatwo rozpoznać, mają skrzydła. Gorzej z
Wampirami. Jak zajrzeć osobie na portrecie do gęby, żeby sprawdzić czy ma kły?
Posadzka była marmurowa, a wzór
na niej układał się w róże. Tam gdzie stałam zaczynała się łodyga, a na końcu
długiego korytarza widać było kwiat. Starałam się omijać ten wzór idąc holem,
jakbym bała się zranić tak delikatną i piękną roślinę, co było głupie. To tylko
posadzka. Jednak wtedy tak nie myślałam.
Przeszliśmy
cały korytarz i stanęliśmy przed wielkimi, mahoniowymi drzwiami. Zanim Damien
je otworzył powiedział, że mama i Kate mają poczekać tutaj. Weszłam za nim do
małego pokoju. Po środku stało solidne biurko, za którym siedziała kobieta w
podeszłym wieku. Mogłaby być moją babcią.
- Witaj Damien, to Angelina, tak?
– spytała ciepłym, babcinym głosem.
- Tak, madame Cecile. Na zewnątrz
czeka matka dziewczyny i Milcząca.
Kobieta zaczęła intensywnie
wpatrywać się w Damiena. Spojrzałam na niego, ale on jakby tego nie zauważył.
- Nie bój się skarbie – zwróciła
się do mnie – Wszystko będzie dobrze. Twój kolega się znajdzie.
Skąd ona o tym wiedziała?
Przecież nic nie mówiłam o Andrew. Kolejny przebłysk geniuszu.
- Pani jest
Wampirem tak? – spytałam
- Pojętną uczennicą, jak widzę
jesteś – mówiąc to uśmiechnęła się do mnie. –Jestem Przełożoną w Domu Żywiołów.
Zajmuje się Pół Wampirami oraz Wampirami. Za tymi drzwiami – mówiąc to wskazała
na kolejne masywne drzwi – Znajduje się gabinet Przełożonej, która zajmuje się
Pół Aniołami i Aniołami. Obie rasy żyją ze sobą w zgodzie od zawsze. To tylko
stereotypy, że Wampiry zabijają ludzi. My ich chronimy, tak jak Anioły. Wygnańcy ich zabijają. Czerpią życiową
energię, niezbędną do przetrwania z zabijania ofiar. Nic im nie robią, nie
wypijają krwi, tylko zabijają, a potem porzucają zwłoki i cały schemat się
powtarza. Myślę, że wszystko dokładniej wyjaśni ci Damien. To on będzie twoim
korepetytorem. Wszystko opowie ci jak należy. Wierze, że opanujesz całą wiedze
do perfekcji. – w tej chwili spojrzała na zegarem – Oh, już po kolacji. Jeżeli
jesteś głodna zaprowadzę cię na stołówkę.
Pokręciłam w przeczeniu głową, po
czym….zaburczało mi w brzuchu. Liczyłam, że może ta Wampirzyca jest lekko
przygłucha i tego nie usłyszy, ale niestety modły poszły na marne.
Madame Cecile tylko się
uśmiechnęła i wzięła mnie pod rękę.
-Zaprowadzę cię na stołówkę i
wrócę zająć się sprawą z twoją przyjaciółką.
Wyszłyśmy na
korytarz i skierowałyśmy się od razu w prawo.
- W skrzydle wschodnim, w którym
aktualnie się znajdujemy odbywają się wszystkie zajęcia. Każdy uczeń ma tylko
dwie lekcje – techniki walki i obrony oraz posługiwanie się magią. Mówiąc uczeń
mam na myśli Wampiry, Anioły oraz Wybrańców. Ty poza zajęciami obowiązkowymi
będziesz miała również zajęcia z historii i podstawy walki, bo masz lekkie
opóźnienie. Twoim instruktorem będzie, jak już wspominałam, Damien.
Mogłam słuchać tej kobiety przez
całe życie. Miała taki ciepły i przyjazny głos, który wprowadzał mnie w jakiś
trans.
- No, już jesteśmy. –
zatrzymałyśmy się przed oszklonymi drzwiami, a za nimi zobaczyłam kilkanaście,
okrągłych stolików po 6 krzeseł przy każdym. Po środku stał ogromny stół
szwedzki, niestety pusty już. – Tutaj muszę cię zostawić. Mam do wypełnienia
formalności w związku z twoim przybyciem. Podejdź do okienka będą, a panie cię
obsłużą. – rzuciła na odchodne i nawet nie zauważyłam, kiedy zniknęła za
zakrętem.
Podeszłam
bliżej drzwi, a one się rozsunęły. Zrobiłam krok na przód i rozejrzałam się
dokładniej po jadalni. Na każdym stole stał wazon z kwiatami. Na najbliższym
stole zobaczyłam lilie, a obok lawendę. Na najdalszym stole zobaczyłam (a
właściwie poczułam) kalie. Śliczne białe kalie. Podeszłam do owego stolika i
gdy nachyliłam się, aby powąchać kwiat, ktoś się odezwał.
- Nie radzę tego dotykać. Jak
księżniczka Jessika się dowie, że ktoś jej kalie ruszał, zacznie nas
torturować, żeby dowiedzieć się, kto dotykał jej kwiatuszki. – po głosie
rozpoznałam, że za mną stoi jakaś dziewczyna.
- Nie wiem, kto to, Jessika,
jestem nowa. – powiedziałam, nie odwracając się
- To akurat na pierwszy rzut oka
widać. Gdybyś się odwróciła mogłybyśmy porozmawiać jak normalni ludzie.
- Nie jesteśmy normalnymi ludźmi
– rzuciłam kwaśno.
Nieznajoma się zaśmiała.
- To prawda, ale to nie zwalnia
nas z rozmowy jak przystało na cywilizowanych emm….No dobra nie mam pomysłu. Po
prostu się odwróć to porozmawiamy.
Powoli się odwróciłam i
napotkałam rozbawione spojrzenie nieznajomej. Pięknej nieznajomej. Miała
długie, brązowe włosy i czekoladowe oczy. Była bardzo wysoka, minimum 170cm.
- Isabelle Turner – przedstawiła
się.
- Angelina Tamblyn.
- Wybraniec? – spytała
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Rozumiem, że dopiero
przyjechałaś, nie znasz nikogo i przyszłaś coś zjeść? – zapytała.
Teraz miałam pewność, że mam do
czynienia z Wampirem.
- Czytasz mi
w myślach? – wypaliłam jak jakaś idiotka
- Nie. Zgaduje. Nie lubię grzebać
w czyichś myślach. – zrobiła krótką pauzę, po czym dodała - To jak? Chcesz coś
zjeść czy będziesz się na mnie gapić jak na kosmitę? – spytała z uśmiechem.
- Chyba jednak coś zjem.
- Nie ma sprawy – powiedziała i
ruszyła w stronę drzwi do kuchni. Po chwili przyszła z dwoma talerzami, na
których zauważyłam jajecznice. – Tędy – rzuciła.
Posłusznie poszłam za nią na
drugi koniec stołówki. Siadłyśmy przy jednym ze stolików i przez chwile
jadłyśmy w milczeniu.
- Jesteś Pół
Wampirem, prawda? – spytała
- Mówiłaś, że nie czytasz mi w
myślach – powiedziałam z pełnymi ustami
- Bo to prawda. Próbowałam wejść
do twojej głosy, ale masz jakąś blokadę czy coś. Albo już do reszty jestem taką
ciotą, że nie potrafię podstawowych rzeczy. – powiedziała z przekąsem
- Więc skąd wiesz, że jestem Pół
Wampirem?
- Jesteś zbyt wygadana jak na Pół
Anioła. Anioły są cichymi istotami, tak jak ich potomkowie. A po drugie nie
pasujesz mi ani do Powietrza, ani Ziemi.
- A ty
władasz…? – spytałam
-To proste, że Ogniem. Ogień
niszczy, a ja mam niszczycielską naturę. Woda dba o życie, więc nie pasuje do
niej. Swoją drogą nie wiem, czemu uczą nas, że to ona jest jednym z tych
niszczycielskich darów. – znowu efektowna pauza –A wracając do tematu to nie
wiem, który z Darów posiadasz, bo masz jakąś blokadę w mózgu. Na mój gust na Ogień
jesteś mało wybuchowa, chociaż może to być błędne twierdzenie, bo nie znam cię
dobrze, ani twojej natury.
-Władam Wodą – powiedziałam i
wróciłam do jedzenia już zimnej jajecznicy. Jednak nie dane było mi najeść się
w spokoju, bo Isabelle nagle zaczęła krzyczeć jak opętana.
- Nie gadaj! To super! Możemy być
partnerkami! Nie masz partnera, prawda?
Patrzałam się na nią jakby gadała
po chińsku, a ja nie znam tego języka. I faktycznie, nie wiedziałam, o co jej
chodzi.
- Oh, zapomniałam, ty jesteś
nowa. – widząc, że dalej patrzę się jak ciele na namalowane wrota dodała - Jestem
kiepska w tłumaczeniu różnych rzeczy, więc wszystkiego dowiesz się od swojego
instruktora. Kim on jest?
- Damien de
Winter – powiedziałam mechanicznie
- Żartujesz? – pokręciłam w
przeczeniu głową – Nie, nie wierzę. Po prostu nie wierzę.
- Że on mnie
szkoli? Jestem, aż tak beznadziejna? – spytałam
- Nie, tylko on…on jest
najlepszym wojownikiem w Domu Żywiołów. Nie dostaje byle, kogo. Muszą w tobie
coś widzieć. Jeżeli czegoś się dowiem dam ci znać.
- Dzięki. A o co chodzi z tymi
kwiatami? – spojrzała na mnie pytająco – No z tym, żebym nie dotykała kalii na
tamtym stoliku? – mówiąc to wskazałam drugą część jadalni
- Ah, to. Są takie wierzenia,
legendy, mity czy jak sobie to nazwiesz, że każdy z Aniołów, Wampirów i
Wybrańców, ma przypisany kwiat. Rozumiesz, o co chodzi? Tak jak ze znakiem
zodiaku. – przestała mówić, a ja przytaknęłam, że rozumiem - Na każdym stoliku
stoi wazon z kwiatem najsilniejszego wojownika z całego Kręgu. Krąg to każdy
stolik. Jeżeli siądziesz tutaj, to jest twój Krąg. Kalia jest kwiatem Jessiki Prince
i to ona jest najsilniejszą Pół Anielicą z całego swojego Kręgu. Oczywiście
najsilniejszym wojownikiem nie musi być ,,połówkowicz”. Do jednego Kręgu nie
musi także przynależeć tylko jeden gatunek, czyli przy jednym stoliku nie muszą
siedzieć tylko Wampiry. Jesteśmy wymieszani.
- A kto tutaj
siedzi? – wskazałam stolik, przy którym usiadłyśmy
- Ja i dwóch Aniołów. Evelin Clark i Jace Black. I
teraz ty też tutaj należysz.
-Kto jest najsilniejszy z tego
Kręgu?
-Tego nie wiemy. Moim kwiatem
jest mak, Evelin stokrotka, a Jace polna koniczyna. Żaden z tych kwiatów nie
wygląda jak ten, chyba, że atlas kwiatów kłamie – wskazała w bok, a ja
zobaczyłam tam te same kwiaty, które widziałam na plaży, którą sama stworzyłam…
_______________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że Wam się spodoba :) Jeżeli nie, to zapewne nie doszliście do końca. Do napisania :))
Weronika
Jakie zajebiaszcze<3 xD
OdpowiedzUsuń:)
Usuńsuper jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuńzakochałam się
dziękuuje :*
UsuńJakbym mogła to bym to opowiadanie wydała *___* C U D O !
OdpowiedzUsuńawwww, dziękuję :*
UsuńTen rozdział jest wprost cudowny! Wyjaśnia wiele rzeczy i to mi się podoba. wreszcie wiemy, kim jest Angie oraz Damien. Wampiry, Anioły? Nie spodziewałam się tego w ogóle, zaskoczyłaś mnie! Podoba mi się ten Dom Żywiołów, chciałabym pójsć do takiego :D Ta cała sprawa z kwiatkami mnie intryguje. I polubiłam tą Isabelle, jest taka towarzyska i sympatyczna. No i jeszcze sprawa Andrew. czy ktoś go porwał? tyle pytań! Twoje opowiadanie w tym momencie wyraźnie się rozkręca i zaciekawia!
OdpowiedzUsuńchcę jeszcze dodać, że bardzo dobrze, ze ten rozdział jest dłuższy od wcześniejszych. Pozdrawiam :)
A już myślałam, że Damien będzie cudownym aniołkiem, ale tak też jest spoko. Podoba mi się też pomysł z tymi kwiatami. Nie mam pojęcia jak ty na to wpadłaś. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńNo, akcja zaczyna się rozkręcać. Chyba polubiłam Isabelle. W pewnym sensie jest moją imienniczką, więc musi być fajna. :) Wydaje się zadziorna, ogień idealnie do niej pasuje. Myślę, że dogada się z Angie. Trafił swój na swego.
Połączenie Aniołów z Wampirami jest dla mnie zupełną nowością, czyli coś oryginalnego. Cudownie! Uwielbiam oryginalność w opowiadaniach. Kolejny plus.
Wyczuwam kilka fajnych sytuacji w tym Domu Żywiołów. Zawsze tak jest jak pojawia się ktoś nowy.
Okej, zaczynam wątpić w moje możliwości. Resztę dokończę jutro. :)
:3
OdpowiedzUsuńSuper.Noooo i nareszcie jest w tym słynnym instytucie.Coś czuje,że teraz dopiero zacznie się jazda :D
OdpowiedzUsuńOooo. Interesujące :D mam słabość do nazwiska "Turner" ♡ bardzo fajny rozdział, na pewno zagłębię się w następne. A tak poza tym, to Szczęśliwego Nowego Roku i duuuużo weny do pisania tego opowiadania :3 Twoja nowa fanka Igusia :D
OdpowiedzUsuń