- Gdzie byłaś
przez resztę zajęć z technik obrony i walki? – spytał Damien kiedy siedzieliśmy
w małym saloniku, w którym miałam uczyć się historii magii.
- U siebie w pokoju. – samą
siebie zdziwiłam się łatwością, z jaką przyszło mi to kłamstwo
- Nigdy więcej tak nie rób,
zrozumiano? – spytał surowym tonem i nie czekając na moją odpowiedź, przeszedł
do zajęć. – Wierzymy, że rasę Wybrańców stworzyła Matka Żywiołów. Co niedziele
oddajemy jej cześć, tak jak ludzie co niedziele uczęszczają na msze. – gadał mi
coś o tych ich spotkaniach religijnych, ale na ten wątek się wyłączyłam. W
końcu pół godziny temu miałam spotkanie z samą Matką Żywiołów. Zastanawiałam
się nad słowami Matki, o jakiś głębszy przekaz, ale jak zwykle miałam pustkę w
głowie.
- Zabić Wygnańca można na dwa
sposoby. Uczysz się jednego z nich, czyli połączenie Żywiołów. Drugi to
napełnienie srebrnego ostrza swoim Żywiołem, ale do tego potrzeba dużej siły i
koncentracji. – na dźwięk słowa ,,Wygnaniec” automatycznie powrócił mi zmysł
koncentracji. Potrzebne mi były każde informacje na temat zabijania ich.
- Jak
chronione jest serce Wygnańca? – spytałam
- Jego skóra jest bardzo twarda,
więc jest jednym z zabezpieczeń. Drugą przeszkodą są rozrośnięte wokół serca
kości. Im młodszy Wygnaniec tym słabiej chronione serce i słabsza skóra. –
odpowiedział i przyjrzał mi się uważnie.
- Do czego można byłoby porównać
twardość skóry Wygnańców? – zapytałam, starając się nie uciekać wzrokiem od
niego.
- Do skały. – odpowiedział, ale
dodał po chwili – Srebrne ostrze jest magiczne, więc nie wkładasz w cios, aż
tyle siły ile potrzebujesz, aby rozłupać kamień.
I tak Damien
uciął temat. Ja wiedziałam, co chciałam wiedzieć, a on dalej nawijał mi o
prahistorii magii. Udawałam, że go słucham, a on zatracił się w tłumaczeniu mi
wszystkiego po kolei. Było widać, że kocha cały świat magii i wszystko z nim
związane. Zrobiło mi się przykro, że ja nie potrafię tego polubić, a co dopiero
pokochać.
- Na dzisiaj to koniec. –
powiedział i podniósł plecak z podłogi.
- Już? – spytałam zdezorientowana,
bardziej tym, że ktoś wyrwał mnie z mojego małego świata, niż końcem jego
monologu.
- Tak bardzo cię to interesuje? –
spytał z lekką nutą ironii i stanął niebezpiecznie blisko mnie. Nasze twarze
dzieliły centymetry, a gdyby przysłuchać się uważniej, można by usłyszeć bicie
mojego serca. Czułam się jakby zaraz miało mi ono wyskoczyć z piersi.
- W końcu po to byłam wczoraj u
Przełożonej – wzruszyłam ramionami, starając się z całej siły opanować bicie
serca, po czym wyszłam z saloniku i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam! – krzyknęłam i
rzuciłam się na pomoc poszkodowanemu. Właściwie to poszkodowanej. Evelin. – Nic
ci nie jest? – spytałam, kiedy dziewczyna się podniosła.
- Właśnie szłam po ciebie. –
powiedziała, a ja przypomniałam sobie, że mam z nią zajęcia z równowagi. – Skończyłaś
już zajęcia? – spytała, a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę, bo wiedziała, że
o tej godzinie kończę lekcje. W odpowiedzi uprzedził mnie Damien. Nawet nie
zwróciłam uwagi, kiedy opuścił pomieszczenie i stanął za mną.
- Tak, skończyła zajęcia. –
powiedział szorstko i ruszył w swoją stronę, a ja spoglądałam jak znikał za
zakrętem. Dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, po co Evelin spytała akurat
o to.
- Dzięki, że jakoś wybrnęłaś z
tej sytuacji. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Drobiazg. W końcu nikt ma nie
wiedzieć, że trenujesz ze mną. – odpowiedziała i obie ruszyłyśmy w stronę
pokoju Anielicy.
Okazało się, że Evelin ma pokój
piętro wyżej, dokładnie nade mną. Pomieszczenie wyglądało dokładnie tak samo
jak moje, z tą różnicą, że kolor ścian w jej pokoju był zielony.
- Od czego zaczynamy? – spytałam
i położyłam torbę na podłodze, obok idealnie zaścielanego łóżka. Zanim
przybyłam do Domu Żywiołów, moje łóżko w Akademii także było perfekcyjnie
posłane, bez najmniejszego wgniecenia. Teraz wygląda, trochę jak łóżko Kate.
Trochę, bo nawet posłanie Kate wyglądało lepiej.
Na wspomnienie wspólnych chwil z
przyjaciółką, w kąciku mego oka pojawiła się jedna, samotna łza. Ukradkiem ją
wytarłam i przyglądałam się Evelin, która z gracją poruszała się po pokoju. Anielica
postawiła na środku pokoju taboret i poszła po coś do łazienki. Po chwili
wróciła z czarną doniczką, w której rosła biała pelargonia.
- Stań na taborecie. –
powiedziała, z pozoru normalnym głosem, ale nie brzmiał tak jak zawsze. Było w
nim coś jeszcze. Wyczułam w jej głosie coś, czego się nie spodziewałam po niej.
Właściwie, ta dziewczyna cały czas mnie zaskakuje. Ostrożnie stanęłam na
kołyszącej się konstrukcji, starając się zachować równowagę. – Na jednej nodze.
– powiedziała, a ja wzięłam głęboki oddech i wykonałam jej polecenie, lekko się
przy tym chwiejąc. – Musisz zrobić jaskółkę. – powiedziała, a ja odwróciłam się
w jej stronę.
- Co takiego?!? – zdążyłam
spytać, zanim z hukiem wylądowałam na podłodze. Podniosłam się, rozmasowując
bolące partie ciała.
- Musisz nauczyć się równowagi, a
to najlepszy sposób. – powiedziała Anielica
- Najlepszy
sposób, aby się zabić? – spytałam z przekąsem
- Zabić, zabije cię Wygnaniec,
jeżeli nie weźmiesz się w garść. – odpowiedziała poirytowana, a po chwili, już
milszym tonem dodała – Nie od razu Rzym zbudowano.
Słowa tej
drobniutkiej dziewczyny, zabolały bardziej, niż wszystko inne. Te dwa krótkie
zdania uświadomiły mi, że jestem uzależniona od nich. To dzięki nim uda mi się
uratować Adrew. I fakt, że jestem od kogoś zależna zabolał mnie najbardziej ze
wszystkich.
- Przepraszam – wyszeptałam, a
Evelin podeszła i położyła mi rękę na ramieniu.
- Rozumiem, że chce ratować
Andy’ego, ale musisz przyjąć naszą pomoc. Nie możesz brać wszystkiego na siebie.
Jesteśmy od tego, aby ci pomóc, nawet jeżeli tego nie chcesz. – spojrzałam jej
w oczy i zobaczyłam, że nie kłamie. Oni naprawdę chcieli mi pomóc, a ja nie
potrafiłam być z nimi szczera.
- Dziękuje. – odpowiedziałam i
postanowiłam, że powiem im o moim śnie na kolacji.
***
- Jak na
zajęciach? – spytała Bella, kiedy wróciłam z bufetu do stołu
- Chodzi o zajęcia z Damianem,
czy moje próby stania na jednej nodze na taborecie? – spytałam i wgryzłam się w
kanapkę. Nawet nie wiem, co znajduje się w środku kanapki. Jadłam mechanicznie,
a mózg przygotowywał się na przekazanie wiadomości przyjaciołom.
- O oba. – odpowiedział Jace,
chociaż pewnie wiedział, jak zakończyły się moje próby zrobienia jaskółki.
- Zajęcia z historii były….-
urwałam, aby znaleźć odpowiednie słowo – Pouczające, a zapewne wiesz, jak
poszły mi zajęcia z Evelin. – powiedziałam chłopakowi, ale Wampirzyca nie dała
za wygraną.
- Jak? – dociekała.
- Boleśnie. – powiedziałam i
odruchowo złapałam się za łokieć, który był moim amortyzatorem przez półtorej
godziny, podczas których miałam zajęcia z Anielicą.
Przez następne
piętnaście minut kolacji, zbierałam się w sobie, aby powiedzieć im o śnie. Cały
przebieg rozmowy miałam już ułożony, wystarczyło otworzyć usta, a reszta sama
by się ułożyła.
- Słuchajcie… - zaczęłam, ale nie
dane było mi dokończyć.
Bella gwałtowanie się podniosła,
przewracając krzesło, a na jej twarzy zobaczyłam grymas bólu. Złapała się za
głowę i krzyczała:
- Nie! Odejdźcie! Zostawcie mnie!
– wrzeszczała jak opętana i rzucała się po podłodze. Razem z Evelin rzuciłyśmy
się do niej, a Jace wybiegł z jadalni.
- Csii…- mówiłam, przytulając ją
– Nikogo tutaj nie ma, jest dobrze. Nic ci się nie stanie, obiecuje.
Wokół nas zebrał się tłum gapiów.
Cały czas słyszałam jakieś szepty, ale nie skupiałam się na nich.
- Bello? – odwróciłam się i
zobaczyłam madame Cecile – Wszystko w porządku?
Dziewczyna spojrzała się na nią,
a rysy jej twarzy złagodniały, ale nie na tyle, aby wyglądała na przekonującą.
- Tak, już jest dobrze. To tylko
przemęczenie. – powiedziała i rozmasowała skronie. Nie uwierzyłam jej. To nie
mogło być przemęczenie! Osoba, która jest zmęczona nie krzyczy jak wariat,
wygadując jakieś bzdury.
- Może trzeba
zabrać ją do pielęgniarki? – spytałam
- Nie ma potrzeby. –
odpowiedziały mi trzy osoby: Bella, Jace i Evelin. Już się nie odezwałam, tylko
czekałam na dalszy obrót sprawy.
- Jeżeli dalej będziesz się źle
czuła, idź do pielęgniarki. – tylko tyle powiedziała Przełożona, po czym
wyszła. Nie rozumiem, czemu nie zabrała jej do tej pielęgniarki, przecież ona
wiła się w jak agonii! To było straszne. Przez chwile myślałam, że może stać
jej się coś naprawdę złego.
- Pójdę już do pokoju. –
powiedziała Isabelle, a my poszliśmy za nią.
- Wariatka –
wysyczała Jessika, kiedy ją mijałam. Innym razem puściłabym to mimo uszu, ale
to innym razem. Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z blondyną.
- Powtórz to,
co powiedziałaś. – warknęłam
- Mówię, że twoja psiapsióła to
wariatka. – mówiąc to, pokazała na Belle, która razem z Aniołami stała w
drzwiach stołówki.
- Radziłabym ci się, zabierać już
do pielęgniarki. – powiedziałam, po czym walnęłam ją pięścią w brzuch.
Dziewczyna złapała się za bolące miejsce, a ja odwróciłam się i wyszłam ze
stołówki.
Kiedy byliśmy
już poza obszarem jadalni, odwróciłam się i przez szklane drzwi zobaczyłam
malutki krąg wokół Jessiki. Otaczały ją jakieś dziewczyny, zapewne puste jak
sama Jessika, a w jej stronę zmierzał Damien. Największym szokiem było to, że
chłopak ominął kontuzjowaną i wyszedł z pomieszczenia.
- Musimy pogadać. – powiedział do
mnie i nie zatrzymując się skręcił w stronę gabinetu Przełożonej.
Odwróciłam się w stronę Belli,
która tylko wzruszyła ramionami. Zrobiło mi się przykro, bo ja umiałam
przywalić Jessice, a ona nie potrafiła powiedzieć jednego słowa, co sądzi o
słowach Damiena. Przeniosłam wzrok na Jace’a i Evelin.
- Idź. – powiedzieli oboje
jednocześnie. Kolejny dowód na to, że są sobie pisani. Chciałabym, aby mnie też
spotkało takie szczęście jak tych dwoje. To niewyobrażalna ulga, wiedzieć, że
jest ktoś kto otrze Ci łzę z policzka i obroni Cię, choćby kosztem własnego
życia. To nie jest przyjaźń, to uczucie jest jeszcze silniejsze i jeszcze bardziej
wyjątkowe.
Ruszyłam biegiem za Damienem,
który zdążył zniknąć mi z oczu. Znalazłam go na dziedzińcu, koło fontanny,
której jeszcze nie widziałam. Byłam tylko raz na dziedzińcu. Kiedy tutaj
przyjechałam i jeszcze nie miałam okazji wyjść poza mury Domu.
- O czym chciałeś pogadać? –
spytałam i usiadłam na marmurowej ławeczce, naprzeciwko fontanny.
- O twoim postępowaniu. – odpowiedział, nie
patrząc na mnie.
- Zamieniam się w słuch. –
odpowiedziałam wyjątkowo grzecznie, jak na kogoś kto zaraz miał wybuchnąć.
- Nie możesz, ot tak sobie,
atakować kogoś, bo nie spodobały ci się jego słowa. – powiedział i spojrzał mi
w oczy, a jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.
- To powiedz temu komuś, żeby ze
mną nie zadzierał. – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę masywnych drzwi, które
prowadziły do wnętrza Domu.
Weszłam do
swojego pokoju i udałam się pod prysznic. Stałam w kabinie i pozwalałam strugą
ciepłej wody spływać po całym ciele. Dopiero kiedy poczułam, że woda robi się
coraz chłodniejsza, umyłam włosy, a na ciało nałożyłam kokosowy żel, który po
chwili spłukałam.
Okryłam się ręcznikiem i wróciłam
do pokoju po pidżamę, którą dostałam od Kate na święta. Komplet składał się z
różowej, luźnej bluzki z długim rękawem i białych, bawełnianych spodni. Ubrałam
się i wyjęłam z komody biografię Andrew oraz kilka kolorowych zakreślaczy. Usiadłam
przy biurku, podciągając kogi pod samą brodę i zaczęłam swoją lekturę.
Podkreślałam fragmenty, które według mnie, były istotne. Było tego dużo, ale
nie zniechęcałam się. Teraz liczył się tylko mój przyjaciel, nawet jeżeli
oznaczało to znać jego biografie z najdrobniejszymi szczegółami.
***
- Wyglądasz jak
siedem nieszczęść. – to były pierwsze słowa Belli, kiedy przyszłam na stołówkę
- Nie przespałam większej części
nocy – odpowiedziała i przeciągle ziewnęłam
- Ciekawa lekturka, co? – spytał
Jace, kiedy wrócił z talerzem jajecznicy.
- I to jak. – rzuciłam na
odchodnym i ruszyłam w stronę bufetu.
Zaczęłam nakładać na talerz
wszystko jak leci: tosty, sałatki, jajecznice, jakieś kiełbaski. Jednym słowem,
byłam totalnie nieprzytomna.
- Spałaś w ogóle? – na dźwięk tego
głosu, upuściłam na podłogę tosta, którego miała zamiar włożyć do ust.
- Nie, przepłakałam całą noc, po
tym jak mnie wczoraj zbeształeś. – mówiąc to, popatrzyłam w oczy Damienowi. Po
paru sekundach wróciłam do stołu i w spokoju skończyłam śniadanie, popijając je
hektolitrami kawy, którą wielkodusznie przyniosła mi Evelin.
***
- Naprawdę nic
ważnego nie ma w tej stercie papierów? – spytała Bella, kiedy czekałyśmy na
Nikki na sali. Mimo, że jestem tutaj od dwóch dni, wiem, że Anielica nigdy się
nie spóźnia. Nawet najwięksi spóźnialscy doznali szoku, kiedy okazało się, że
nie są jedynymi spóźnionymi osobami.
- Naprawdę. – odpowiedziałam. – Skończyłam
czytać na rozpoczęciu jego nauki w Akademii.
- Czemu tego nie pominęłaś? –
spytała Wampirzyca
- Bo nie chcę, aby coś mi umknęło.
– odparłam
- Pomijasz jeden fakt. –
powiedział Jace, a widząc moją zdezorientowaną minę dodał - Potrzeba ośmiu
godzin snu, aby jakoś funkcjonować przez następne osiem godzin.
- Nic mi nie
będzie. – odpowiedziałam lekko poirytowana
- Teraz to może i nie. Ale na
pewno nie poprzestaniesz na jednej zarwanej nocce. – dopowiedziała Bella – Jak
chcesz, to ci pomożemy, ale ja nie czytam w twoich myślach i to nie żadna ujma,
że poprosisz o pomoc. Szybciej znajdziemy jakąś wskazówkę, gdzie może być
Andrew. – te słowa to była jedna, wielka, szczera prawda. Nie chciałam pomocy,
bo to moja wina, że Andy zaginął, ale wiedziałam, że oni chcą mi pomóc, tylko
ja nie umiałam się otworzyć. Nie umiałam poprosić o pomoc. Nigdy nie musiałam
nikogo o nią prosić, zawsze dawałam sobie radę sama. To ja byłam tą, która
pomagała, a nie, tą która potrzebowała pomocy.
- Moglibyście? – spytałam piskliwie,
samą siebie tym zaskakując. Brzmiałam, jakbym zaraz miała rozpłakać się jak
dziecko.
- Oczywiście! – odpowiedzieli
równocześnie. Bella chciała coś dodać, ale w tym samym momencie na sale wbiegła
zdyszana Nikki.
- Bardzo was przepraszam za
spóźnienie, ale miałam lekkie zamieszanie u pielęgniarki. – powiedziała, po
czym przygładziła swoją fryzurę, która dzisiaj nie była tak kunsztownie upięta,
jak zazwyczaj. – Wracacie do swoich partnerów i ćwiczycie unaocznianie
Żywiołów.
- Znowu to
samo… - mruknęła Bella
- Jakie, znowu to samo? – spytał Jace
– Nie raczyłaś dzisiaj się pojawić na zajęciach z Angie, więc nie marudź. –
dokończył, a ja poczułam się głupio, że zawaliłam sprawę. Nie tylko Bella nie
pojawiła się na zajęciach.
- Strasznie mi przykro,
przepraszam. Trzeba było przyjść po mnie i siłą wyciągnąć na zajęcia. –
powiedziałam do Jace’a i Evelin. Dziewczyna w odpowiedzi się uśmiechnęła.
- Dopóki nie opanujesz podstaw
równowagi, te zajęcia są bezcelowe. Za jakieś dwa dni możemy je wznowić, a ty
odeśpisz zarwane nocki. – dopowiedziała, a mnie zalała fala ulgi, że nie są źli
na mnie. Ja pewnie bym się wściekała, gdyby ktoś wystawił mnie do wiatru.
- Ale co z wami? – spytałam,
jakbym nie miała dość zmartwień.
- Dzisiaj razem z Evelin
szkoliliśmy się nawzajem i przez całe, poprzednie, dwa lata tak było. Możemy
poczekać jeszcze te dwa dni. – odpowiedział Jace, a potem każdy poszedł w swoją
stronę.
Stanęłyśmy z
Bellą na środku sali i w spokoju ćwiczyłyśmy, starając się nie zrobić komuś
krzywdy.
- Doskonale wam idzie,
dziewczyny. – powiedziała Nikki, a ja wystraszyłam się, kiedy stanęła za mną.
- Dzięki. – odpowiedziałyśmy
równocześnie z Bellą, czym wywołałyśmy uśmiech na twarzy Anielicy.
Odwróciłam się
w stronę Isabelle i czekałam, aż unaoczni Ogień. Kiedy zobaczyłam przed sobą
ognistą kulę, zamknęłam oczy, a przed oczami miałam jezioro, które unaoczniłam
i scenę, kiedy Damien podarował mi moją różę.
- Angie? – gwałtownie otworzyłam
oczy i odwróciłam się w prawo. Zobaczyłam Damiena, który niestrudzenie ciągnął
dalej – Musisz ze mną iść.
- Gdzie iść? – w pytaniu
uprzedził mnie Jace, który nagle znalazł się po mojej lewej stronie.
- Mało istotne. – odpowiedział
wymijająco chłopak – Bez eskorty. – dodał w obawie, że przyjaciele poszliby za
mną. Nie zdziwiłabym się tym faktem. A najmniejszym zdziwieniem byłoby, gdyby
puścili mnie bez żadnych, większych sprzeczek.
- Ona nigdzie nie pójdzie, dopóki
nie powiesz dokąd. – wysyczała Bella, a ja poczułam nieznośny ucisk w głowie.
Odwróciłam się w stronę Wampirzycy i skupiłam się na tym, aby kula Żywiołów
roztrzaskała się o ścianę za Bellą, ale napotkałam opór. Spróbowałam jeszcze
raz. I znowu nic. Zmieniłam odrobinę w głowie kurs kuli, ale znowu brak
reakcji.
- Angie możesz się pośpieszyć? –
spytał, lekko zirytowany Damien i w tej samej chwili bańka pękła, zwalając mnie
i Belle z nóg.
- Wszystko dobrze? – spytał Jace
i pomógł mi się podnieść.
- Tak. – odpowiedziała niepewnie.
– Co to było? – to pytanie nie było skierowane do konkretnej osoby.
- Potem się tym zajmiemy, teraz
musisz iść. – powiedział Damien.
- O nie, mój drogi, ona nigdzie
teraz nie pójdzie. – odwróciłam się i zobaczyłam Nikki, która spoglądała ze
zgrozą na Damiena.
- Musi iść ze
mną. – odparł krótko
- Jest na moich zajęciach i to ja
decyduje czy może wyjść. Przed chwilą wybuchły unaocznione Żywioły i ty sądzisz,
że puszcze ją, od tak sobie? – dopiero po jej słowach uświadomiłam sobie, a
właściwie zobaczyłam, że znowu jestem głównym obiektem do podziwiania na
zajęciach.
- Stało im
się coś od tego…wybuchu? – spytała cichutko Evelin
- Nie wiem. – zwróciła się do
niej Nikki – Wyglądał dosyć poważnie, ale będę wszystkiego pewna po badaniach.
Bomba. Czyli
znowu odwiedzę gabinet Meg.
________________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział, który moim zdaniem, jest jednym z najgorszych :/Mam nadzieje, że ktoś przez niego przebrnął.
A z tych milszych informacji, to z okazji świąt Bożego Narodzenia, chciałabym Wam życzyć spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze.
Myślę, że jeszcze przed nowym rokiem wpadnę na bloga i coś dodam :)
Weronika
Super, świetny i zaciekawiający rozdział :) kontynuuj wątek Damiena i Angie, bo jest naprawdę dobry ;D. Pozdrawiam i wesołych świąt ~fanka Damiena
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
Usuńświetnie napisane i dobrze poprowadzona akcja! Bosko wymyśliłaś fabua! Zapraszam do mnie <3
OdpowiedzUsuńdziękuje :) z chęcią zajrzę :)
UsuńMi się tam bardzo podobało i czekam na kolejny :) Szczęśliwego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://always-be-where-you-are.blogspot.com/
Dziękuje :) Ja również życzę szczęśliwego Nowego Roku :)
UsuńDziewczyno jesteś genialna xx Z niecierpliwością czekam na następny rozdział... Mam nadzieję, że będzie to niedługo, życzę weny oraz dalszych jakże bardzo ciekawych rozdziałów. Powodzenia xx
OdpowiedzUsuńjejciu dziękuje :) rozdział jako taki, jest już gotowy i myślę, że w sobotę się ukaże :)
UsuńCzekam na kolejne rozdziały ;) zapraszam do mnie, dopiero zaczynam, zainspirowało mnie trochę twoje opowiadanie ;D Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje :) Z chęcią zajrzę :)
Usuńjest coraz ciekawiej, doskonale wychodzi Ci pisanie rozdziałów, czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńŚwietne :) Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :) --> http://miedzy-stronami-ksiazki.blogspot.com/2014/04/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńMuszę cześciej czytać twoje opowiadanie, bo nigdy nie nadrobię :D
OdpowiedzUsuńDamien ciągle jest taki oschły, denerwuj mnie. Ale za to podoba mi się lojalność Kręgu. Nie spodziewłam się, że Angie uderzy Jessiccę. Fakt, dziewczyna jest strasznie wkurzająca i zarozumiała, ale Angelica nie musiała jej atakować. Mogła się odegrać słownie i tyle. No bo po co robić sobie wrogów? teraz na pewno między dzieczynami będzie jeszcze gorzej. No ale nic, zobaczymy ;) No i ciągle widać, jak Angie tęskni za swoją przyjaciółką Kate no i za Andrew. W dalszym ciągu mam nadzieję, że kiedyś jeszcze ich spotka. No i ciągle czekam na jakieś poważne starcie z Wygnańcami.
Jedyne zastrzeżenie to wzmianka o niedzielnych mszach do Matki Żywiołów. Nie przepadam, gdy wątki religijne łączą się z fantastyką, dlatego te "msze" nazwałabym innym słowem, może ceremonią, dziękczynieniem itp, ale to już takie moje czepianie się. ;) Pozdrawiam :*
:3
OdpowiedzUsuńW życiu nie czytałam tak dobrego opowiadania! Aż mnie powaliło z nóg! <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog, który kiedykolwiek czytałam! Jeju, jak ktoś może być tak niebiańsko dobry! *-* Szał normalnie. <3
OdpowiedzUsuńPrzemoc nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem, jednak w tym przypadku Angie uderzając Jessicę miała absolutną rację, było to bardzo słodkie z jej strony :D Ah, Eveline i Jace ♥ No to ja czytam dalej ;3
OdpowiedzUsuń