piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział XIII



Razem z Bellą grzecznie poszłyśmy do gabinetu Meg. Z opowieści Wampirzycy wynikało, że najczęściej pojawia się tam Evelin, ale ja jestem bliska pobić ten rekord.
- Dzień dobry, tutaj Bella! – krzyknęła Isabelle, gdy otworzyła drzwi do gabinetu i okazało się, że jest pusty. Chwile potem usłyszałyśmy huk i drzwi z sali chorych otworzyły się. Niestety, zamiast uśmiechniętej twarzy Meg, zobaczyłyśmy grymas na ślicznej buźce nieznanej mi rudowłosej piękności.
- Nie wydzieraj się tak, Turner. – syknęła i otaksowała mnie wzrokiem – A ty, to kto? – spytała jak na mój gust, mało przyjaźnie.
- Ktoś, kto przywalił twojej przyjaciółeczce w brzuszek i teraz bardzo ją boli.– palnęła Bella, a ruda odwróciła się na swoich szpilkach i wróciła do sali chorych.
- Kto to był? – spytałam szeptem, w obawie, że ktoś nas usłyszy.
- Patty Lipton, przyjaciółka Jessiki. Tak samo zadufana w sobie, ale słaba wojowniczka. Nie wiem, jakim cudem jest na poziomie dla zaawansowanych. – powiedziała, a ja zaczęłam zastanawiać się, ile jest tych wszystkich poziomów edukacji.
Usłyszałam trzask drzwiami, a po chwili zobaczyłam Nikki w fartuchu pielęgniarskim. Zaczęłam się na nią gapić jak ciele na namalowane wrota, a Bella tylko westchnęła.
- Czego Damien cię uczy na tych zajęciach. – mruknęła, po czym znowu westchnęła – Osoby, które zakończyły już edukacje w Domu zostają przydzieleni do różnych zadań. Mogą być instruktorami, jak Damien, lub nauczycielami, tak jak Nikki…albo jednym i drugim. Dodatkowo mogą, ale nie muszą wybrać jakieś inne zajęcie. Mogą pomagać w bibliotece, kuchni albo tutaj.
- Właśnie tak. – powiedziała Anielica i uśmiechnęła się. – Zapraszam na badanie, Angie.
Podeszłam do krzesła, które wskazała mi Nikki i na nim usiadłam. Anielica zaczęła świecić mi latareczką po oczach.
- Nie widzę nic niepokojącego. – zwróciła się do mnie. –Bello, teraz twoja kolej. – zwróciła się do Wampirzycy. Dziewczyna podeszła do nas, a ja dalej siedziałam jak zaklęta, zastanawiając się jak Nikki wywnioskowała cokolwiek po spojrzeniu w moje gałki oczne.
- Wstawaj, niedowiarku. – powiedziała Wampirzyca, lekko spychając mnie z krzesła. Leniwie podniosłam się z niego i stanęłam pod ścianą, przyglądając się Anielicy badającej, w ten sam sposób co mnie, Belle.
-Wszystko w jak najlepszym porządku, możemy wracać na zajęcia. – odezwała się Nikki, zdejmując fartuch i wygładzając białą koszulę. Wyszłam z gabinetu, zostawiając dziewczyny w tyle.
Kiedy do pokonania został mi ostatni zakręt, ktoś stanął w przejściu uniemożliwiając mi przejście. Tym kimś była madame Cecile.
- Angelino, musisz pójść ze mną. – powiedziała oschle, a mi po plecach przeszedł dreszcz. Stałam przed nią spanikowana, nie mogąc wydusić ani jednego słowa.
- Co ona znowu zrobiła? – usłyszałam głos Isabelle. Odwróciłam się i zobaczyłam w jej oczach wahanie.
- Poufne informacje. – usłyszałam kolejny głos. Wydawał mi się znajomy, ale nie pasował do nikogo, kogo znam.
- Zamknij się, Patric. – rzuciła Bella w stronę, wysokiego szatyna. Byłby całkiem przystojny, gdyby nie surowy wyraz twarzy, który kojarzył mi się z Damianem, kiedy wydawał polecenia.
- Cóż za sprawiedliwość. – syknął w stronę Wampirzycy – Ja nie mogę się odezwać, a twoja koleżanka może okładać pięściami Prince.
- Bronisz jej? – spytała Bella, unosząc przy tym jedną brew. Chłopak nie odpowiedział, więc ciągnęła dalej. – Jeżeli chodzi o sprawę Jessiki, to proszę wziąć mnie, nie ją. Stanęła w mojej obronie.
Nie wytrzymałam. Miałam dosyć tego ciągłego litowania się nad biedną Angie. Nie potrzebowałam obrońcy. Nie tak jak Jessika. To ja naważyłam piwa, więc ja je wypije.
Strach, który targał mną jeszcze niecałą minutę temu, odpłynął. Zastąpiła go furia.
- Oh, zamknij się już. – zwróciłam się do Belli. – Nie potrzebuje żadnego obrońcy. Wracaj na zajęcia, spotkamy się na lunchu.
Dziewczyna gapiła się osłupiała, ale na dźwięk głosu Patricka oprzytomniała.
- Widzisz? Nie potrzebnie się wtrącasz. Ktoś, kto załatwił Jessikę Żywiołem na pierwszych zajęciach, da sobie rade z przesłuchaniem. – dopiero po tych słowach, zrozumiałam skąd go kojarzyłam. A poprawniej, skąd kojarzyłam jego głos.
- To ty wtedy powiedziałeś, że mamy zawalczyć Żywiołami. – powiedziałam, bardziej do siebie, niż do niego. W odpowiedzi pokiwał głową.
- Potem dokończycie rozmowę. – odezwała się Przełożona – Czas na nas, Angelino.
Posłusznie ruszyłam za madame Cecile, na odchodnym rzucając Belli pokrzepiające spojrzenie, ale ona umyślnie unikała mojego wzroku.

***

- Tak, uderzyłam ją. Tak przyznaję się do tego. Nie, nikt mnie nie zmuszał. – odpowiedziałam po raz tysięczny na te same pytania.
- Dlaczego ją uderzyłaś? – spytała wysoka szatynka, Selene. Przedstawiła się jako Przełożona Aniołów.
- Mówiłam już. – starałam się nadać memu głosu spokojny ton, chociaż było to trudne. – Sprowokowała mnie.
- Czym? – dociekała dalej szatynka, czym powoli wykańczała moją, iście anielską cierpliwość, do ich przesłuchania.
- Obraziła moją przyjaciółkę. – odpowiedziałam hardo. Nie liczyłam na żadne brawa, już prędzej na spojrzenia pełne pogardy i wybuchy śmiechu. Ale wszyscy, czyli Selene, Cecile, Damien i jakiś facet, który siedział jakby kij połknął, milczeli jak zaklęci.
- Wypuście ją. – powiedział po chwili ciszy Damien, a wszystkie twarzy zwróciły się w jego stronę.
- Nie jesteś moim obrońcą. – warknęłam, zirytowana.
- Nie chcesz stąd wyjść, Angie ? – spytała Selene, unosząc jedną brew.
- Wyjdę stąd i bez jego pomocy. – odpowiedziałam, zakładając ręce na piersi.
- Możesz już odejść. – powiedziała madame Cecile i otworzyła przede mną drzwi, a ja posłusznie wyszłam.
Stałam po środku korytarza, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i ruszyłam w stronę małej sali, gdzie zaraz miałam mieć zajęcia z Damienem.
Usiadłam przed salą, aby nie przeszkadzać Nikki w ostatnich chwilach zajęć. Już i tak straciła sporo czasu na badanie mnie i Belli.
- Co ci powiedzieli? – podskoczyłam słysząc głos Belli. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy wszyscy zaczęli wychodzić z sali.
- Nic mi nie powiedzieli. – wzruszyłam ramionami – Powiedziałam, że broniłam Ciebie i mnie wypuścili.
- Nawet ojciec Jessiki nic nie powiedział? – zdziwił się Jace
- A który to? – spytałam.
- Ten sztywniak. – odpowiedziała Bella
- Nic mi nie powiedział. – powiedziałam i zaczęłam się zbierać. – Zobaczymy się na lunchu? – spytałam, a oni w odpowiedzi kiwnęli głowami i się oddalili.
Weszłam na salę, rzucając torbę na ławkę. Stanęłam na środku sali i zamknęłam oczy. Chciałam się wyciszyć, zanim przyjdzie tu Damien. Byłam zła i sfrustrowana zarazem, że pojawia się wtedy kiedy mam kłopoty i próbuje mnie z nich wybawić, a potem udaje, że mnie nie zna.
- Co tak myślisz? – poczułam ciepły oddech na karku i mimowolnie się wzdrygnęłam.
 -Musisz się tak skradać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a w odpowiedzi chłopak się zaśmiał. Nie poznałam od razu kto to, dopóki się nie zaśmiał. To Patric. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z wysokim szatynem o zielonych oczach. Wyglądał inaczej, niż przy naszym pierwszym spotkaniu, kiedy dogryzał Belli. Z jego twarzy zniknął chłód i wyniosłość, a pojawił się uśmiechnięty chłopak, który cieszy się życiem. Można powiedzieć, że przypominał trochę Andrew.
- Co tu robisz? – spytał przybliżając się do mnie o krok, sprawiając, że dzielił nas od siebie tylko metr.
- Mam zajęcia. – odpowiedziałam, nie spuszczając z niego wzroku. W przeciwieństwie do innych, nie traktował mnie z góry. Rozmawiałam z nim, jak równy z równym.
- Tak, Mason. Ma zajęcia. – zobaczyłam Damiena, który opierał się o framugę drzwi i mierzył Patricka lodowatym spojrzeniem.
- A mi kazali tutaj przyjść. – odpowiedział hardo, dodając po chwili – Mam jej pilnować.
Pilnować! To było za piękne, że wypuścili mnie bez żadnej nagany. W ramach kary będzie łazić za mną jakiś chłopak.
- I przylazłeś tutaj za mną, patrzeć czy nie rozwalę czegoś lub kogoś? – spytałam, zakładając ręce na piersi.
- Nie ufają ci. – powiedział, ale widząc moją wyczekującą minę, westchnął i dodał - Nie mogą czytać w twoich myślach, a twoja matka może przyjechać tutaj dopiero za tydzień. Nie wiedzą kto jest twoim ojcem. Chcesz więcej powodów?
- Spisz mi te powody na kartce, a postaram się rozstrzygnąć nieścisłości. – powiedziałam, tym samym kończąc naszą rozmowę. Chłopak bez słowa usiadł na ławce i spojrzał na Damiena, dając mu znak, że ma zacząć.
Damien wyszedł na minutę z sali i chwilę potem był już z powrotem, dając mi do ręki atrapę srebrnego ostrza, z którym w dalszym ciągu czułam się niepewnie.
- Po co uczę się nim walczyć, skoro mam marne szanse, aby napełnić go swoim Żywiołem? – krzyknęłam ze środka sali. Jednak nie otrzymałam odpowiedzi od Damiena.
- Ty udajesz idiotkę, czy rzeczywiście nią jesteś? – spytał Patric, a ja zgromiłam go wzrokiem, jednak on ciągnął niestrudzenie dalej – Nikt nie pokonał Jessiki w starciu z Żywiołami. Nikt na drugich zajęciach nie spowodował wybuchu Żywiołu. I nikt nie był jeszcze wodną różą.
- To ostatnie mogłeś sobie darować. – rzuciłam z przekąsem. – A pokonanie Jessiki, z tego co pamiętam, było twoją zasługom.
- To był teścik. – odpowiedział chytrze
- A zdałam go? – spytałam sarkastycznie
- Na szóstkę z plusem. – odpowiedział, uśmiechając się chytrze.
- A czemu ty nie masz zajęć? – spytał Damien z ironią w głosie. Zapewne nudziły go nasze pogaduszki.
- Damienie, mój drogi. – zaczął uroczyście szatyn – Oboje dobrze wiemy, że zakończyłem edukacje w Domu Żywiołów i teraz robię za chłopca na posyłki Przełożonych oraz innych ważnych szych.
Za tę uwagę Damien zgromił go wzrokiem, a Patric szeroko się uśmiechnął.
- A ja, drogi Patricku chciałabym wiedzieć, co robiłeś na moich pierwszych zajęciach z panną Prince – spytałam, starając się zabrzmieć jak on, czyli poważnie. Ale powaga w tym momencie, nie była moją mocną stroną, więc zabrzmiałam piskliwie.
- Otóż, panno Tamblyn chciałem się przekonać, czy zasługujesz na bycie wodną różą. – odpowiedział z nieudawaną powagą. – A kiedy zgłosiłaś się za pana Black’a nie mogłem pozwolić, aby cię zhańbiono. A wierz mi, przegrałabyś z nią w walce wręcz.
Przyjrzałam się mu uważniej, a gdy byłam już przekonana, że nie kłamie, uśmiechnęłam się do niego ciepło. Było mi miło, że ktoś spojrzał na mnie inaczej, niż na wodą różę. On dostrzegł we mnie kogoś innego. Dostrzegł we mnie przyjaciółkę, która nie bała się, że ktoś skopie jej tyłek. Wtedy nie liczyło się nic, jak odciągnięcie Jace’a na dalszy plan, żeby został nietknięty.
- Jeżeli już skończyłeś opowiadać, jaki to zacny z ciebie rycerz, to chciałbym zająć się jej edukacją. – powiedział chłodno Damien, przerywając nam naszą rozmowę.
- Nie ma sprawy, już się nie odzywam. – odpowiedział Patric, unosząc ręce w obronnym geście.
Westchnęłam i czekałam na jego atak. Przyglądaliśmy się sobie przez dobre kilka sekund, ale on nie zaatakował, a ja nie miałam zamiaru wylądować na macie zanim jeszcze do niego podbiegnę.
- Co jest? – spytałam, przekładając ostrze z jednej ręki do drugiej.
- Czekam, aż zaatakujesz. – odpowiedział spokojnie, a ja prychnęłam. Nie miałam zamiaru go atakować i on dobrze o tym wiedział. Nie wiem, co chciał tym osiągnąć, ale nie chciałam dać się sprowokować. Założyłam ręce na piersi i czekałam na jego reakcje.
Staliśmy tak z dobrych, pięć minut, a naszą ,,walkę” przerwał Patric.
- Ty próbujesz nauczyć ją, jak zamienić się w posąg, czy jak? – dogryzał Damienowi
- Dlatego nie jesteś nauczycielem – odpowiedział na zaczepkę chłopaka. – To się nazywa strategia.
Patric już się nie odezwał, a ja nie wykonałam żadnego ruchu. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodzi. Chciał nauczyć mnie samokontroli. To miała być nauczka za uderzenie Jessiki. Zapędził mnie w ślepy zaułek. Nie mogłam go zaatakować, bo oznaczałoby to, że nie umiem nad sobą zapanować, ale nie mogłam też stać w bezruchu, bo to z kolei oznaczałoby, że dał mi nauczkę.
Patric chyba też zrozumiał, na czym polega jego strategia. Podniósł się z ławki i wyszedł, a Damien nawet na niego nie spojrzał. Przyglądałam się mojemu instruktorowi z obojętną miną. On przyglądał mi się z kamienną twarzą. To była nasza własna potyczka, w której polegnie ten, kto pierwszy odwróci wzrok, więc nawet kiedy usłyszałam huk, nie odwróciłam się.
- Angie, chcesz żebym ci coś zrobił? – usłyszałam głos Patricka i musiałam się odwrócić.
Chłopak stał dwa metry ode mnie ze srebrnym ostrzem w ręku. Szykował się do ataku. Na mnie.
Zdążyłam jeszcze uchwycić przerażony wzrok Damiena, kiedy Patric mnie zaatakował. Odskoczyłam na bok, a kiedy wymierzył cios ostrzem, zablokowałam go. Wyglądało to jak specjalnie wytrenowana scena. Trochę jak na filmie. Trochę, bo to się działo naprawdę. To była moja pierwsza, prawdziwa walka, która w żaden sposób nie była inscenizowana.
Walka z nim, ani trochę mnie nie męczyła. Bez wysiłku blokowałam każdy jego atak, a nawet kilka razy sama starałam się go zaatakować, jednak to nie wychodziło mi najlepiej.
Po kilku minutach, które dla mnie wydawały się sekundami, Patric zrobił salto w tył, a kiedy wylądował na dwóch nogach, odrzucił ostrze na bok, dając mi do zrozumienia, że walka skończona.
- To się nazywa szkolenie, de Winter. – zwrócił się do Damiena – Walczysz tak, jakbyś to miała we krwi, Angelino Tamblyn. Chciałbym wiedzieć, kto jest twoim ojcem. – te słowa skierował do mnie, a kiedy chłopak się uśmiechnął, ja odpowiedziałam tym samym.
I tak zakończyła się moja pierwsza, prawdziwa walka srebrnym ostrzem.
___________________________________________________________________________________

Witajcie :) Na początek chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. 
Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodoba i z niecierpliwością (tak jak ja) czekacie na dalsze posunięcia Angie. Rozdział XIV jest już w przygotowaniu, więc może pojawi się przed czasem, ale nie obiecuje nic.
Komentujcie i dodawajcie się do obserwowanych ! :)
Weronika

17 komentarzy:

  1. Super! Bardzo fajna scena treningu Angie :D Czy mi się wydaje czy Damien był trochę zazdrosny? Pisz szybko nexta i zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę dobrze Ci się wydaje :) Ale ma taki charakter, w końcu to jej instruktor :) Zaraz wejdę :)

      Usuń
    2. Czekam na komentarze od cb. ^^ kocham i niecierpliwie czekam na New <3

      Usuń
    3. Podobają mi się bohaterowie ^.^

      Usuń
  2. Po prostu Cuuudo *-* Kocham to xx

    OdpowiedzUsuń
  3. sto lat rybko < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu nowa, wczoraj zaczęłam czytać :) I musze powiedzieć, że to jest bardzo interesujące. Poważnie, miałam wczoraj czytać lekture, ale pomyślałam, że i tak nie dam rady się skupić, więc wybrałam bloga :) < Najwyżej dzisiaj zarwę nocke, bo lektura na jutro > Dosłownie wszytko mi się podoba :) Znasz może " Naznaczoną " ? Gdy czytałam wydawało mi się, że trochę się nią inspirowałaś. Szkoda mi Andrew'a. Zastanawiam się gdzie on jest i co oni mu robią :/ Główna bohaterka jest po prostu super. Widać, że lepiej z nią nie zadzierac. Mam nadzieję, że z czasem wątek Angie i Damiena sie będzie rozwijał... < Damien Team :3 > A ta pierwsza lekcja walki to BOMBA ! Długość rozdziałów też jest idealna. I styl z którym piszesz... Widać, że masz talent ":)
    W wolnym czasie zapraszam do nas http://sophieandzayn.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Monia x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Naznaczonej" nie skończyłam i chyba nie skończę :/ Mam lekkie uprzedzenie do tej serii :)
      Bardzo dziękuje za miłe słowa, z chęcią zajrzę :)

      Usuń
    2. Też mam lekkie uprzedzenie xD Przeczytałam tylko pierwszą część :) I jestem pewna, że serii nie skończe

      Usuń
    3. Ja przeczytałam dwie i na tym koniec. Nie podoba mi się jakby ,,niestałość uczuciowa" Zoey :)

      Usuń
    4. Jeżeli jesteś zainteresowana, to zapraszam do nas na 6 rozdział opowiadania :) http://sophieandzayn.blogspot.com/

      Usuń
  5. Jestem znowu ;)
    Zszokował mnie moment, w którym Angie niemiło odezwała się do Belli. Rozumiem, że Angie się zirytowała, ale Isabelle jest ona jej wierna i zawsze staje w jej obronie, dlatego było niesprawiedliwością ze strony Angie, że powiedziała do niej "zamknij się" itp. W ogóle ona robi się taka rozdrażniona ostatnio.
    No i ten Partic się pojawił. Intryguje mnie ta postać. Jest bezpośrednia, czasami wręcz bezczelna, ale wydaje się naprawdę ciekawa i godna uwagi. Czy mi się wydaje, czy coś się będzie dziać między Angie a nim? Mogłoby być to naprawdę interesujące. Choć w dalszym ciągu kibicuję Angalice i Damienowi! W każdym razie, mam nadzieję że de Winter będzie zazdrosny o Patrica. Byłoby ciekawie po tym poczytać. No cóż, zobaczymy ;)
    No i brawa dla Angie za walkę, dziewczyna na prawdę jest wyjątkowo uzdolniona!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuuper <3 piszę ten komentarz prawie rok po opublikowaniu rozdziału, ale mam nadzieję, że mimo wszystko je czytasz i że bierzesz sobie do serca moje słowa, ponieważ jesteś genialna! Pisanie dobrze ci wychodzi i mam nadzieję, że cię co nie znudzi! ♥

    OdpowiedzUsuń