- Do cholery
jasnej, Bella, spóźnimy się! – krzyknął Jace, waląc pięścią w drzwi pokoju
Wampirzycy.
Staliśmy pod drzwiami jak zbite
psy z dobre 15 minut, a po Isabelle ani widu, ani słychu.
- Co ona tam robi? – spytałam,
coraz bardziej zdenerwowana. Byłam głodna i obolała, a ta mini pijawka kazała
mi czekać na siebie pod drzwiami. Ehh, ta tutejsza kultura.
Kiedy chłopak
zamachnął się, aby kolejny raz uderzyć w kawałek drewna, który odgradzał nas od
Belli, odezwał się głos.
- Najdroższa koleżanka nakłada
tapetę, że nie chce was wpuścić? – spytał Patric i stanął obok nas. W tej samej
chwili drzwi od pokoju Wampirzycy otworzyły się.
- Dla twojej informacji moja
twarz jest bardziej naturalna od twojego poczucia humoru. – syknęła i z hukiem
trzasnęła drzwiami.
- Złość piękności szkodzi. –
powiedział z rozbawieniem chłopak
- Przed chwilą i tak
stwierdziłeś, że nie jestem Miss World, bo rzekomo nakładałam tynk na twarz.
Jesteś tak stały w swoich decyzjach jak szklanka wody trzymana przez człowieka
z Parkinsonem. – odpowiedziała zmęczonym głosem.
Chyba już wiem,
czemu nie otwierała. Rodzice.
- Możecie dokończyć swoją batalie
po śniadaniu? Głodna jestem. – wtrąciłam się i pociągnęłam za sobą Belle. Nie
opierała się.
Mijając ją w
drzwiach stołówki, szepnęłam do jej ucha:
- Wiesz, że zawsze możesz do mnie
przyjść. Jestem tu dla ciebie. – i ruszyłam w stronę bufetu, nie czekając na
nią.
Przy stole
spotkałam Emmę – dziewczynę, z którą walczyłam na zajęciach, które prowadził
Damien w zastępstwie za Jessikę.
- Cześć. – przywitałam się
- Hej. – odpowiedziała i
uśmiechnęła się do mnie, poprawiając okulary na nosie. Jakoś wcześniej umknął
mi gdzieś taki szczegół jak okulary.
- Nosisz okulary? – zagaiłam
- Muszę. – odparła – Ale na
treningi je zdejmuje.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się i
wróciłam do wybierania sobie pożywienia. Nie kłamałam, kiedy mówiłam, że jestem
głodna. Czułam jak mój żołądek wybija marsz żałobny, a ja nie potrafiłam go nie
pocieszyć kanapką z indykiem.
Pożegnałam się
skinieniem głowy z Emmą i ruszyłam do swojego stolika. Trwała przy nim ożywiona
rozmowa.
- Jak tak dalej pójdzie, będziesz
wyjeżdżać co drugi dzień na te wasze ,,posiłki” – fuknął Jace, w stronę
Wampirzycy
- Wybieraj: albo zjem łanie, albo
ciebie. – odparła obojętnym tonem, popijając sok.
- O co chodzi? – spytałam cicho
Evelin, siadając obok niej.
- Bella jedzie na polowanie i
Jace jest zły, że jeździ na nie tak często. – szepnęła mi na ucho Anielica.
Jeżeli mam być szczera, mało z tego zrozumiałam, ale nie miałam ochoty o nic
więcej pytać, bo chłopak wstał i wyszedł ze stołówki.
- Humorki Aniołków… - zanuciła
Isabelle – Trzymajcie się, dziewczynki, zobaczymy się później – dodała i także
opuściła pomieszczenie.
Przez chwile
milczałyśmy z Evelin. Postanowiłam przerwać tę niezręczną ciszę.
- O co im tak chodzi?
- Oni tak od zawsze… - zaczęła – Ale
się kochają. Są jak rodzeństwo, a Jace martwi się o Belle.
- O ile dobrze zrozumiałam, to
ona musi żywić się krwią, inaczej umrze.
- Tak, oczywiście, że musi.
Problem w tym, że żaden Wampir, który nie przeszedł jeszcze wszystkich
poziomów, nie musi, aż tak często polować.
- Czyli organizm Isabelle rozwija
się szybciej niż powinien? – spytałam, przeżuwając kęs kanapki.
- Na to wygląda. – odpowiedziała,
ucinając rozmowę. Poczułam, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać. No cóż…
Szybko
dokończyłam swój skromny posiłek i wybiegłam na korytarz w poszukiwaniu
przyjaciółki.
Przemierzając
puste korytarze Domu Żywiołów natknęłam się na…Patricka. Akurat w tym momencie
był mi on najmniej do szczęścia potrzebny.
- Szukasz kogoś? – zapytał, kiedy
mnie zobaczył
- Nie. – odpowiedziałam i
ruszyłam przed siebie
- Bella jest na dziedzińcu. –
dodał i zniknął za zakrętem.
,,Dzięki”, pomyślałam i pobiegłam
na dziedziniec.
Wybiegając z
budynku, oślepiło mnie poranne słońce.
Ciekawe, czy
Wampiry boją się słońca – pomyślałam.
Temat godny, aby teraz nad nim rozprawiać zakpiło moje sumienie.
No tak, racja, szukam Isabelle. Rozejrzałam
się i zobaczyłam grupkę osób przed żelazną bramą. Nie wiedziałam, czy była tam
Bella, ale zaryzykowałam się podejść w stronę owego zbiorowiska istot
nadprzyrodzonych.
Ładna nazwa stwierdziło z przekąsem moje sumienie.
,,Dziękuje” odpowiedziałam. Chyba
przyda mi się psycholog. Albo psychiatra. Tylko czy istnieje specjalista od
problemów Wybrańców?
Rozmyślając tak
nad własnymi problemami z głową, nie zauważyłam kiedy stałam już tylko kilka
metrów od bramy. I wreszcie ją dostrzegłam. Rozmawiała z…Emmą.
,,To ona jest Wampirem?”
przebiegło mi przez głowę.
Jeżeli cię to uspokoi, to możesz na nią mówić pijawka. Wyjdzie na to
samo żachnęło się moje sumienie. Bez zagłębiania się w drzewa genealogiczne
moich koleżanek, podeszłam do nich.
- Dokąd
idziecie? – zagadnęłam wesoło
- Na obiad. – odparła oschle
Bella. Nagle poczułam narastającą irytacje. Nie jestem chodzącą encyklopedią i
nie wiem ile jest prawy w legendzie o Hrabi Draculi, a ile nie, więc mam prawo
wiedzieć, czym się żywi moja przyjaciółka!
- Nie chcesz gadać, to nie. Ale
ja nie jestem wszechwiedząca. – rzuciłam zajadle
- Więc spytaj swoich Aniołków. –
odgryzła się
- Wpadłam na ten pomysł, ale
chciałam się dowiedzieć od ciebie. Jednak widzę, że wolisz zgrywać wielce
obrażoną, więc nie będę ci przeszkadzać. Do zobaczenia. – ostatnie słowa
mówiłam z gulą w gardle. Było mi przykro jak potraktowała nas wszystkich –
mnie, Evelin i Jace’a. W końcu nie robiliśmy tego specjalnie, martwiliśmy się.
Odwróciłam się
na pięcie i zderzyłam się z jakimś chłopakiem.
- Prze..- zaczęłam, ale ucięłam w
pół słowa widząc uśmiechniętą twarz Patricka – Co cię tak cieszy?
- Raczej kto. – odpowiedział, nie
przestając się uśmiechać.
- Chętnie bym posłuchała, o kim
mowa, aczkolwiek, śpieszę się. – powiedziałam, przeciskając się między nim, a
innym chłopakiem.
Wyprostowałam
się i z uniesioną głową weszłam do środka Domu, z jedną, samotną łzą na
policzku.
***
W pierwszej
chwili chciałam iść do Przełożonej, aby dowiedzieć się czegoś na temat ,,diety”
Wampirów, ale jakiś głos wewnątrz (I to nie moje sumienie! A to nowość)
podpowiadał mi, że to nie jest dobry pomysł.
Do ,,moich” Aniołków, jak to
określiła Bella, też nie specjalnie mnie ciągnęło. Nie, żebym ich nie lubiła,
po prostu nie wiedziałam jak zachowam się w ich towarzystwie, bo ostatnio nie
panuję nad swoimi emocjami.
Wzruszyłam
ramionami i ruszyłam w stronę małej sali. Oby nikogo na niej nie było.
***
Wbiegłam
zdenerwowana na salę i...usłyszałam wybuch, a ułamek sekundy później,
zachwiałam się i upadłam. Co się do cholery dzieje? Nalot wojsk powietrznych?
Potrząsnęłam
głową i podniosłam się z ziemi. Odruchowo otrzepałam spodnie z kurzu i chciałam
przyjrzeć się szkodą, jakie wywołał owy wybuch.
Sala wyglądała
tak samo jak zawsze, ale w powietrzu unosił się zapach…wody morskiej. Dziwne…
Powoli podeszłam do okręgu namalowanego na środku hali.
Chciałam wejść do jego środka,
ale czyjaś silna ręka odepchnęła mnie na bok. Do cholery jasnej, czy gdzieś
mogę mieć spokój!?
- Co jest, do
chol…- zaczęłam, ale zamilkłam. To już jest chyba do przewidzenia, że pierwszą
osobą, która jest przy mnie gdy coś się dzieje, jest Damien.
Chłopak zlustrował pomieszczenie
wzrokiem i zwrócił się w moją stronę. Bez słowa wyjaśnienia pociągnął mnie za
ramię i wyprowadził z sali.
- Mogę wiedzieć, co ty robisz? –
warknęłam, zakładając buntowniczo ręce na piersi, kiedy stanęliśmy przed
składzikiem na miotły, który znajdował się tuż obok szatni.
Damien wepchnął mnie do środka i
podał mi torbę.
- Siedź tu cicho i nie wychodź
dopóki po ciebie nie przyjdę. – syknął i trzasnął drzwiami. Po chwili
usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
Czy w tym domu
wariatów na porządku dziennym jest zamykanie uczennic w schowku? Najwyraźniej
tak. Położyłam torbę na ziemi i rozejrzałam się po moim tymczasowym lokum.
Składzik, jak
składzik. Nie różnił się zbytnio od tych w Akademii. To było malutkie
pomieszczenie o szarych (być może kiedyś, białych) ścianach. Po prawej stronie
stały, oparte o ścianę, różne miotły, wiadra, ścierki i płyny o nieznanym mi
przeznaczeniu. Na przeciwległej ścianie, na haczykach, wisiała różnoraka broń.
Mimowolnie, wzdrygnęłam się. Przerażały mnie te wszystkie ostrza wszelkiej
wielkości, łuki i inne takie.
Odwróciłam się.
Za mną, na
ścianie wisiała jedna deska, która zapewne była kiedyś półką. Teraz była
nieużywana. A nad półką znajdowało się jedno, malutkie okienko.
Bez
zastanowienia podeszłam do półki i podciągnęłam się na niej. Usiadłam na
zakurzonej konstrukcji i wyjrzałam przez okno, które (o dziwo!) było względnie
czyste.
Widok za szybą
przyprawił mnie w zachwyt i rozczarowanie równocześnie.
Przyglądałam
się niewielkiej polanie, pełnej różnych kwiatów. Niektóre rozpoznawałam, jednak
większość była mi zupełnie obca. Cała ta łąka była dobrze ukryta pośród gęsto
porośniętych drzew.
To jest to – pomyślałam. To
będzie mój spróchniały pień, z tą różnicą, że to łąka i jestem w Domu Żywiołów,
a nie w Akademii. Tylko dlaczego wcześniej się nie dowiedziałam o tym miejscu?
Przecież to niemożliwe, aby nikt nie wiedział o tej polanie.
Chwyciłam za klamkę okienną.
Ani drgnęła. I
jak tam się dostaniesz, Einsteinie? – zadrwiło sumienie. Chyba czas, aby dać mu jakieś imię…hmmm….może
tak, Upierdliwiec? Tak, to dobry pomysł.
A może ja choruje na rozdwojenie jaźni?
Ha ha ha. Pilnuj,
żebyś nie spadła z tej półeczki odezwało się, poniewczasie.
Zachwiałam się, a po chwili straciłam grunt pod nogami. Pisnęłam,
kiedy wylądowałam w czyichś ramionach.
Zadarłam lekko głowę i zobaczyłam
śmiejącego się Damiena.
- Kiedy następnym razem znowu cię gdzieś zamknę, przypomnij mi, że
mam cię poprosić, abyś nie próbowała się zabić. – odparł i podstawił mnie na
ziemi
- Zabawne. – mruknęłam, nerwowo poprawiając koszulkę
- Co robiłaś na tej półce? – spytał, podnosząc moją torbę z ziemi
- Nic takiego. – opowiedziałam niewinnym głosikiem – Tak tylko
uczyłam się skakać na główkę.
Chłopak odpowiedział mi śmiechem, który był zaraźliwy. Przygryzłam
wargę, aby nie wybuchnąć śmiechem i wyszłam ze składziku.
Chciałam wejść znowu na sale, ale
chłopak mnie powstrzymał.
- Musimy pogadać. – powiedział ściszonym głosem i rozejrzał się
dookoła. – Ale nie tutaj. – dodał i nie
czekając na mnie, ruszył w głąb korytarza.
I co ja mam zrobić? Jak zwykle nie
mogę wiele zdziałać. Muszę iść za nim i złożyć wyjaśnienia. Czuje się tutaj jak
na komisariacie.
_________________________________________________________________________________
Nowy rozdział, krótki, ale jest. Postaram się dodać jeszcze jakiś w przyszłym tygodniu, jako rekompensatę za ten dzisiejszy. Liczę na szczere komentarze odnośnie akcji, uzasadniona krytyka także mile widziana :)
Weronika
Świetne! :3
OdpowiedzUsuńKocham cię po prostu *.*
Przepraszam że nie komentuje i czytam na bieżąco, ale chyba rozumiesz - szkoła, koniec roku :)
Czekam na new i zapraszam do sb na:
juliet-opentanapisaka.blogspot.com
lost-in-the-echo-enigmaticsnoopy.blogspot.com
Jak mogłaś przerwać w takim momencie ?! Rozdział boski *_*
OdpowiedzUsuńJeżeli Cię to pocieszy, to postaram się dodać następny rozdział w przyszłym tygodniu :))
UsuńChceeeew wieeecej !!! -.- :( Rozdzial swietny , szkoda ze skonczylas w takim momencie ! :/ no cuz sprobuje jakos wytrzymac do "nastepnego tygodnia " ! ;)
OdpowiedzUsuńZycze weny i czekam na nexta ! :))
Tym razem na pewno pojawi się w przyszłym tygodniu, bo kończę już rozdział :) Jeżeli będę mieć wystarczającą dużo czasu, to pojawi sie już w poniedziałek ;))
UsuńNajs ^^
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńdzięki c:
UsuńMuszę powiedzieć, ze uwielbiamm odzywki Belli i Patrica. Są tacy zabawni, jak się ze sobą drażnią!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Isabelle pokłóciła się ze wszytskimi.Oni w końcu są jej przyjaciółmi i chcą jej pomóc. Jestem ciekawa, co to oznacza, że jej organizm rozwija się szybciej... To ona też jest wyjątkowa! Wychodzi na to, że wszyscy członkowie Kręgu są w jakiś sposób wyjątkowi. Fajnie!
ACH DAMIEN *.* W tym rozdziale go pokochałam! jego uśmiech aż mnie zaraził. Miło się czyta, gdy jest taki normalny i kochany, a nie ciągle oschły. To jest kochane, że zawsze pojawia się przy Angie, gdy tego trzeba. Ale zdziwiło mnie, dlaczego zamknął ją w schowku? Jest to bardzo zastanawiające. Ale sądzę, że dowiem się po kolejnym rozdziale. Pozdrawiam. Oby więcej było takiego Damiena! Weny! :*
Bella i Patric to naprawdę wspaniałe połączenie, ich spory są zabawne i słodkie- ta nienawiść może przekształcić się w coś na kształt związku, prawda? Nie, nie odpowiadaj- sama chcę się przekonać :D
OdpowiedzUsuń