środa, 4 lutego 2015

Rozdział IV

    Nie wiem, co mną kierowało, żeby wyminąć Damiena i wejść do tej cholernej kryjówki, jak do własnego domu. Uderzył mnie chłodny powiew wiatru i moja odwaga gdzieś uleciała.
Poczułam gule w gardle i zrobiłam krok w tył, wpadając na ścianę. Usłyszałam ciche jęknięcie i gwałtownie się odwróciłam, zderzając z murem. A może jednak to nie była ściana?
Rozmasowałam bolące czoło i spojrzałam z czym się zderzyłam. Ups, to nie ściana. To człowiek. Dokładniej, to Damien. Mruknęłam ciche ,,przepraszam” i odsunęłam się, stając obok niego.
- Do dzieła. – szepnął i każdy poszedł w swoją stronę.
Pierwszym szokiem, jakiego doznałam, były słowa chłopaka oznajmujące, że w tym domu nie ma schodów, tylko winda.
Wolałabym wdrapywać się po drabinie na piętra, niż jechać windą.
- Ty to robisz specjalnie? – syknęła Isabelle
- A wolałabyś wysłać na górę Masona? – odparł równie zawzięcie – Potem i tak musiałabyś lecieć na górę, bo by coś schrzanił.
Dziewczyna zamilkła na dwie minuty, więc w ciszy przeszliśmy szerokim korytarzem, oświetlonym kinkietami, żywcem wyciągniętymi z zamku Draculi. Stanęliśmy przed drzwiami windy i szybko do niej weszliśmy.
Nie lubiłam wind. Zawsze się bałam, że się w nich zatnę i zostanę tam na zawsze. Samo to słowo wywoływało u mnie dreszcze. W dodatku, tutejszy sprzęt nie należał do najcichszych.
Wjechaliśmy na trzecie piętro, a ja z ulgą opuściłam ciasne pomieszczenie.
Znajdowaliśmy na jednym końcu korytarza. Długiego korytarza. Liczyłam, że zobaczę szereg różnych drzwi, ale dostrzegłam tylko jedne. Na drugim końcu holu.
Ugh, nienawidzę złoczyńców. Czy oni zawsze muszą tak konstruować swoje kryjówki, żebym musiała się bać?

***

- Czy naprawdę sądzisz, że to bezpieczne? – zapytała Bella, odwracając się do Damiena po tym, jak także zobaczyła, gdzie musimy iść.
- Nie zabrałem was do luna parku i nie deklarowałem, że to bezpieczna wycieczka. – odparł sucho
- Mogłeś powiedzieć, żebym się ubezpieczyła. – odpysknęła
Przysłuchiwałam się ich rozmowie jednym uchem. Drugim nasłuchiwałam czy nikogo, poza nami, tutaj nie ma.
- Mam pomysł – odezwałam się chrapliwym głosem – Jedźmy na górę i najpierw tam sprawdźmy, a potem tutaj wrócimy.
- Popieram plan An. – mruknęła Isabelle, patrząc hardo na Damiena.
Po raz pierwszy od dłuższej chwili spojrzałam na chłopaka. Wyglądał, jakby miał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu i wrócił do windy. Wampirzyca spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć: ,,Gdzie tu jest haczyk? Dlaczego tak łatwo się zgodził?”, a ja wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do ciasnej kupki żelaza, która miała nas zawieźć piętro wyżej.
Winda znowu ruszyła, tak samo hałaśliwie, jak za pierwszym razem. Stałam przed Damienem, czując na skórze jego przyśpieszony oddech.
Rany, sapie niczym lokomotywa mruknęło sumienie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Od jakiegoś czasu lepiej się dogadywaliśmy, co było dosyć dziwne. Aczkolwiek, sam fakt, że rozmawiałam z samą sobą był już wystarczająco dziwaczny.
Pierwsza opuściłam windę, rozglądając się po korytarzu.
Nie różnił się on niczym od poprzedniego. Znowu mieliśmy do przeszukania jeden pokój, na samym końcu.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na pozostałych. Bella wyglądała na zdeterminowaną. Damiena nie potrafiłam rozgryźć.
Nie byłam zdolna wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. Zresztą, nie bardzo wiedziałam, co miałabym powiedzieć. Nieraz cisza jest najlepszym rozwiązaniem.
- Tu są schody. – szepnęła Izabelle, wskazując coś po prawej stronie.
Spojrzałam tam i oniemiałam. Rzeczywiście, były tam jakieś stopnie, które prowadziły na dół, ale byłam prawie pewna, że nie doprowadzą nas one do głównego holu. Musieliśmy liczyć na tę hałaśliwą maszynę, która ciągnęła nas na dół.
Chłopak nie skomentował odkrycia Wampirzycy. Ruszył przed siebie żwawym krokiem, a ja za nim. Odwróciłam się, aby upewnić się, że Isabelle także za nami podąża. Szliśmy gęsiego i nie wiedziałam, czy mam się cieszyć z tego powodu. Niemniej jednak, tutaj znajdował się tylko jeden pokój i nic nie mogło się przyczaić gdzieś w kącie korytarza. Zauważylibyśmy to.
Szybko przemierzyliśmy odcinek, dzielący nas od tajemniczego pomieszczenia i stanęliśmy przed zwykłymi, mahoniowymi drzwiami. Był nadzwyczaj zwyczajne.
Damien ostrożnie pociągnął klamkę i popchnął drzwi, które bezszelestnie się otworzyły. W pokoju było ciemno. I to bardzo. Zrobiłam krok do przodu, stając w środku tej ciemni. Wolną ręką zaczęłam wymachiwać w powietrzu, szukając czegoś, za co mogłabym się złapać. Napotkałam czyjeś ramie. Nie byłam pewna, czy dotykam chłopaka, czy też moją przyjaciółkę.
Poczułam zapach siarki i podziękowałam Bogu za to, że Bella włada Ogniem. Po chwili, pokój rozświetliła mała iskierka tego Żywiołu, która zawisła na środku pomieszczenia, doskonale je oświetlając. Od razu pożałowałam tego, co tam ujrzałam.
Usłyszałam pisk, dochodzący z mojej prawej strony i szybko się odwróciłam widząc, jak Wygnaniec rzuca moją przyjaciółką o ścianę. Ta, bezwładnie osunęła się na ziemię. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że to nic nie da. Nikki mnie tego nauczyła, a przynajmniej starała się, abym zachowała trzeźwość, kiedy zdarzy się coś podobnego. Jej lekcje nie poszły na marne.
Ścisnęłam mocniej moją rurkę hydrauliczną i wykonałam porządny zamach na wroga, który zaatakował Wampirzycę. Stał tyłem do mnie, więc jednym mocnym uderzeniem zwaliłam go z nóg. Chciałam dokończyć to, co zaczęłam, ale uprzedził mnie Damien, który wbił mu w plecy srebrne ostrze. Jeden z głowy.
Odwróciłam się i stanęłam przed małą armią Wygnańców. Było ich tutaj co najmniej dziesięciu. Nie było szans, abyśmy we dwójkę ich pokonali. Owszem, był ze mną Damien de Winter, ale nawet on nie pokona tak liczebnej gromady. Moja prymitywna broń też nie jest cudotwórcą.
- Bells, możesz wstać? – zapytałam głośno, nie spuszczając wzroku z przeciwników.
Żadnej odpowiedzi.
- Bella, proszę.
Usłyszałam jakiś szmer za plecami, a po chwili obok mnie stanęła przyjaciółka.
- Zaraz podkręcimy atmosferę. – szepnęła, po czym zamknęła oczy.
Kątem oka spojrzałam na chłopaka, który zerkał co jakiś czas na nas. Nasze spojrzenia się spotkały, a on nieznacznie pokiwał głową. Zrozumiałam, co ma na myśli. Będzie nas osłaniał.
Ja także przymknęłam powieki i zaczęłam unaoczniać Wodę. Starałam się włożyć w to jak najwięcej mocy, aby uporać się z wrogiem jak najszybciej. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą kulę złożoną z Wody i Ognia.
Zawsze mnie zachwycało, jak dwa, tak różne Żywioły mogą tak dobrze ze sobą współgrać. Może i przeciwieństwa się przyciągają, ale to było coś więcej. Tego nie dało się wytłumaczyć logicznie. To była po prostu magia. A magia nie ma swojej definicji.
Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu, chcąc załatwić jak największą liczbę przeciwników. Skoncentrowałam się i siłą woli zmusiłam Żywioły, aby zaatakowały największą chmarę Wygnańców.
Kula poleciała z taką siłą, że odepchnęło mnie do tyłu. Isabelle szybko znalazła się przy mnie i złapała, abym nie upadła. Miałam mroczki przed oczami i starałam się uspokoić. Chwile zajęło mi dojście do siebie, a kiedy to uczyniłam, zobaczyłam, że Damien nie próżnował. Zabił już dwóch przeciwników, a na ziemi leżało powalonych trzech – zapewne nieżywych w wyniku starcia z Żywiołami. 
Wampirzyca także nie traciła czasu. Zaczęła atakować dwóch Wygnańców Ogniem, parząc ich. Chłopak równocześnie walczył z dwoma, więc mi został do pokonania jeden.
Napastnik stał bokiem, obserwując poczynania Belli i Damiena. Byłam przekonana, że nie zwraca na mnie uwagi, więc podbiegłam do niego i wymierzyłam cios w serce.
 Niestety, przeliczyłam się. Wygnaniec złapał mnie za rękę, wytrącając mi z niej moje prymitywne ostrze i odepchnął mnie w tył. Zachwiałam się i upadłam, uderzając głową o podłogę. Podciągnęłam się na łokciach, ignorując tępy ból, ale mój wróg nie dał mi się podnieść. Doskoczył do mnie i unieruchomił. Za wszelką cenę nie chciałam zamknąć oczu i uparcie wpatrywałam się w krwistoczerwone oczy Wygnańca, w których można było dostrzec jedną rzecz. Chęć mordu.
_________________________________________________________________________
Ten rozdział oficjalnie otrzymuje tytuł najgorszego rozdziału ever. Ugh, naprawdę się starałam poprawić go najlepiej, jak się da, ale wyszła taka oto miernota. Następny pewnie też nie będzie lepszy. 
Przepraszamprzepraszamprzepraszam. Mam nadzieję, że jakoś przebolejecie to dziadostwo. A jak nie, to nie czytajcie. Nie zmuszam. 
Weronika

9 komentarzy:

  1. Człowieku nie przesadzaj ten rozdział był świetny a nawet lepszy nie wiem co masz mu do zarzucenia bo ja nic prosze cię napisz nn jak najszybciej
    Ps przepraszam że tak mało napisałam ale pisze komentarz na komurce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. daj spokój...ten rozdział jest świetny...mam nadzieję że Angie pokaże Damienowi że jest wyjątkowa!!!!!! Świetny rozdział!!!!!!!!! Szkoda że tak rzadko dodajesz te rozdziały..bo ja naprawdę nie mogę wytrzymać bez nich :) ale rozumiem że w szkole dużo nauki...Czekam z niecierpliwością na nexta !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ, moja droga, co Ty w ogóle mówisz?
    Według mnie rozdział niezły.
    Szkoda troszkę, że taki krótki, ale dla mnie w sumie lepiej, żeby dodawane były często, a nie były długie, bo do cierpliwych osób nie należę :P .
    Pozdrawiam i czekam na następny ;) .

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest bardzo interesujący i czekam na następny
    Pozdrawiam i życzę Weny
    ~Asteria Delos

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Nie chciałabyś może udzielić mi wywiadu na bloga? Bardzo dobrze piszesz - jeśli będziesz chciała proszę podaj mi swój adres e-mail w odpowiedzi lub napisz na narcyzm104@gmail.com miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przesadzaj nie jest aż tak źle. Owszem bywały lepsze rozdziały, ale ten nie jest tragiczny. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń