piątek, 20 lutego 2015

Rozdział V

    Nie krzyczałam. Leżałam, przygnieciona ciężarem wroga. Nie próbowałam się uwolnić. Kiedy ratowałam Andrew, towarzyszył mi łut szczęścia – nic więcej. Teraz wiedziałam, że nic nie pójdzie mi płazem. Zresztą, może to lepiej, jeżeli zginę teraz. Nie będzie problemu z Kręgiem, nikt już więcej nie porwie bliskich mi osób, chcąc dostać się do mnie.
Czekałam. Czekałam na śmierć, która, jak na złość, nie chciała nadejść. Wygnaniec leżał na mnie, ale nic poza tym nie robił. Nie próbował mnie zabić. Przynajmniej na razie. Mimo tego, czułam, jak ogarnia mnie zmęczenie. Chciałam zasnąć. Chociażby zaraz.
Walczyłam z opadającymi powiekami, ale i one zaczęły mnie pokonywać.
- Jasny gwint, Angie, pobudka!
Przechyliłam głowę, kiedy usłyszałam Isabelle. Dziewczyna nadal walczyła Żywiołem, trzymając w ręku moją rurkę. Wyglądała na wzburzoną. Nie chciałabym być w skórze jej przeciwników.
- Myślałam, że okres leżakowania masz za sobą! – krzyknęła.
Nigdy nie chciałam nikogo zawieść. Mimo to, popełniam więcej błędów, niż statystyczny mieszkaniec tego globu i ni jak, nie potrafię temu zaradzić. Moja śmierć wiele by ułatwiła.
- Do cholery jasnej, de Winter, potrząśnij nią! Ja nie mam zamiaru wieźć trupa do Domu Żywiołów!
Nie zawiedź ich.
Dawno już nie słyszałam tego melodyjnego głosu w swojej głowie, ale doskonale go pamiętałam. Niekiedy był on moim jedynym wsparciem, moją jedyną motywacją. Jakby był grawitacją, która przyciągała mnie na ziemię. Teraz też tak było.
Zerknęłam na Wygnańca, który mnie unieruchamiał. Był zajęty przyglądaniem się poczynaniom Belli. To był doskonały moment. Ostrożnie podciągnęłam kolano pod siebie i mocno uderzyłam nim przeciwnika, który niczego się nie spodziewał. Zrzuciłam go z siebie i przeturlałam się na bok, po czym szybko wstałam.
- Nareszcie. – westchnęła z ulgą Wampirzyca, rzucając mi moją rurkę.
Spojrzałam na Wygnańca, który stał naprzeciwko mnie, gotowy do ataku. Zanim zdążyłam pomyśleć, rzucił się w moją stronę. W ostatniej chwili udało mi się odskoczyć. Odsunęłam się na, jak mi się wydawało, bezpieczną odległość, ale on znowu zaatakował. I ja znowu odskoczyłam. Działo się to kilka razy. Można powiedzieć, że to był nasz prywatny układ choreograficzny, który przewidywał na końcu śmierć jednego z nas. Wielki finał nie był jeszcze nikomu znany.
Widziałam, jak Isabelle i Damien powoli tracili siły. Mimowolnie, zacisnęłam rękę w pięść. Nie chciałam, aby coś im się stało.
Złość we mnie narastała. Miałam po dziurki w nosie tego, że cierpieli za mnie moi najbliżsi. Nie byłam ze szkła, mimo iż nie byłam także kuloodporna. Jednak pewne sprawy musiałam załatwić sama. Bez strat w przyjaciołach.
Moja złość przekształciła się w ogromną kulę Wody, która niespodziewanie zaatakowała wroga. Zaskoczyła nawet mnie. To kolejny dowód na to, jak magia jest niezwykła.
Szybko podbiegłam do Wygnańca, który leżał powalony na ziemi i mocnym uderzeniem, wbiłam mu rurkę w serce. Jego żywot zakończył się szybko i bezboleśnie.
Z Wampirzycą załatwiłyśmy jeszcze dwóch truposzy. Damien pozbył się reszty.
- Mam ochotę cię zabić. – sapnęła dziewczyna, kiedy opuściliśmy pokój.
Nie odpowiedziałam. Nie było sensu.
Przyspieszyłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w następnym pomieszczeniu. Odnaleźć mamę.
Drzwi windy się otworzyły, a ja zrobiłam krok, aby wejść do środka. Zachwiałam się, kiedy nie poczułam pod stopami gruntu. Machnęłam ręką, a potem jakaś silna dłoń pociągnęła mnie w tył.
Odwróciłam się w stronę Damiena, ciężko oddychając.
- Nasza skrzynka transportowa gdzieś wyparowała. – stwierdziła Bella, zaglądając w szyb.
- Więc zostają nam schody. – stwierdził chłopak.
Wampirzyca spojrzała na niego spode łba.
- I co jeszcze? Tam pewnie czeka cała chmara tych czerwonookich popaprańców.
- Wybieraj: schody albo skok na główkę w dół tej niekończącej się dziury. – warknął
- Ciebie tam zaraz wrzucę. – odpysknęła
- Dobra, stop! – syknęłam, stając między nimi. Zgromiłam ich wzrokiem. Nie miałam ochoty na ich docinki. Bez większych ceregieli minęłam ich i zbiegłam po schodach, modląc się, aby na dole nie czekało nas gorsze piekło.

***

Przeskakiwałam po dwa schodki, wsłuchując się w miarowe kroki Belli i Damiena, którzy biegli za mną. Szybko znaleźliśmy się na parterze.
Nie wiem, czego się spodziewałam. Powitania przez armię Wygnańców? Przyjęcia urodzinowego? Krematorium? Mimo tego, za Chiny nie pomyślałabym, że stanę w malutkim pomieszczeniu z jednymi drzwiami. Z każdej strony znajdowała się pułapka. Cudownie.
- Nad czym ty się wahasz? – spytała Wampirzyca szeptem – Przecież nie wrócimy na górę. To jedyne wyjście. Nie szukaj wszędzie zasadzki. Wygnańcy to tępe istoty.
Nie przekonywało mnie jej tłumaczenie. Myślę, że byli inteligentniejsi, niż nam się wydawało. Niektórzy mają taką taktykę. Udają słabych, abyśmy przestali być czujni. I kiedy będą gotowi… zaatakują.
Podobną taktykę obrali Jace i Evelin. Ale oni robili to w odrobinę bardziej humanitarnych celach.
Damien nie miał takich rozterek, jak ja. Popchnął drzwi, będąc gotowym do ataku. Poszłam za nim, trzymając mocno przy piersi mój sprzęt hydrauliczny. Szliśmy przez ciemny i wąski korytarz, który, ku mej uciesze, był bardzo krótki. Kończyła go kolejna para drzwi i tym razem, bez zatrzymywania się, wyszliśmy.
Stałam za de Winterem, który skutecznie zasłaniał mi pole widzenia, ale kiedy usłyszałam, jak przeklina pod nosem, odsunęłam się i spojrzałam, gdzie jesteśmy.
To jakiś pieprzony labirynt.
Jak tutaj przyszliśmy, jedyną drogą na górę była winda. A teraz, jakimś cudem, zeszliśmy w to samo miejsce, z którego startowaliśmy. To popaprane.
- Co tutaj się, do cholery dzieje? – syknęła Isabelle.
- Nie wiem. – odparłam cicho, spoglądając przed siebie.
Nie musiałam patrzeć na chłopaka, aby wiedzieć, że też jest w szoku. Staliśmy tam przez dobre kilka minut, będąc idealnymi ofiarami dla Wygnańców. I pewnie stalibyśmy dłużej, gdyby do naszych uszów nie dotarł krzyk. Bardzo donośny krzyk. Z zewnątrz.
Bez namysłu przebiegłam odcinek, który dzielił mnie od wyjścia z budynku i wybiegłam na zewnątrz.
Odwróciłam się na moment, aby zobaczyć co z Damianem i Bellą, chociaż nie powinnam tego robić. Nigdy nie wiesz, kto stoi ci za plecami. Lub przed tobą, kiedy odwracasz głowę.
Ktoś złapał mnie za rękę, sprawiając, że lekko się zachwiałam. Nie byłam na to przygotowana, ale szybko odzyskałam rezon. Spojrzałam w oczy Wygnańca, który trzymał mnie za nadgarstek i zanim wykonał jakikolwiek ruch, wymierzyłam cios w jego serce ostrzem. Nieruchome ciało popchnęłam na ziemię i rozejrzałam się.
Widziałam Patrica. Tak, to był on. Wszędzie rozpoznałabym jego niesforną czuprynę. Walczył z dwoma przeciwnikami. Gdzieś w tle mignęła mi Evelin z Jace’m, którzy również dzielnie się bronili.
Nie wiedziałam, co robić. Cały nasz plan właśnie nawalił. Przy furtce stało zaparkowane auto. Ktoś do niego wsiadał. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Courtney, która pomagała wchodzić do środka jakiejś kobiecie.
Kawałek dalej, jakaś inna dziewczyna walczyła z jedynym Wygnańcem. To Nina. I ktoś jej pomagał. Jakiś chłopak.
Ten rachunek był prosty jak dwa plus dwa. Patric, Jace i Damien byli tutaj. Tylko jedna osoba mogła wpakować się w coś takiego. I miała coś po mnie, bo ja też przyciągałam kłopoty.
Zabiję go, przysięgam. Jeżeli tylko oboje wyjdziemy z tego cało. Andrew Jerry Walton miał siedzieć w samochodzie i nigdzie z niego nie wychodzić, a nie zgrywać bohatera. 
______________________________________________________________________________
 Nie bijcie mnie, błagam. Wiem, że jest do kitu i w ogóle. I lepiej zapewne nie będzie. Ani z treścią, ani z objętością. Tak naprawdę, do rozdziału 12 będzie taki oto badziew. Nie napiszę nic lepszego. Naprawdę. Byłam w szkole dopiero 5 dni, a czuję się, jakbym chodziła cały miesiąc.
Obiecuję poprawę. Ale to na początku maja.
Druga sprawa, to nie wiem czy jest sens kontynuacji. Nie wiem, czy Was to nudzi czy nie chce się Wam komentować, ale wierzcie lub nie, jakiekolwiek słowa dotyczące treści tej historii są dla mnie dużą motywacją. I poprawiają mi humor, który ostatnio jest strasznie do bani. Nie ważne czy to będą same pozytywy czy negatywy. Ważne, że wiem, że to czytacie.
Proszę, napiszcie coś. Cokolwiek. Nawet, co jedliście na kolacje. Zawsze to jakiś ślad Waszej obecności.
Weronika

10 komentarzy:

  1. Boże! Ani mi się waż przerywać opowiadanie!!!!!!!!!!!!! Uwielbiam je tak jak i ciebie...normalnie mogłabym całą noc zarwać żeby tylko wszystko tutaj przeczytać....jak dla mnie ten jak i poprzedni rozdział nie jest wcale nudny...wręcz przeciwnie.....świetny!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już się nie mogę doczekać nexta !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze jest genialne. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne! czekam z niecierpliwością na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolacja, powiadasz? Uraczyłam się bagietką czosnkową.

    A tak serio, to nie wiem, co marudzisz. Ten rozdział był dobry. Nie najlepszy, ale lepszy niż gorszy, jeśli wiesz, co mam na myśli. Osobiście mi się podobało.
    Wiem, jak humor odbija się na naszej wyobraźni, więc podejrzewam, że właśnie ten zły nastrój jest odpowiedzialny za twój idiotyczny pomysł dotyczący rezygnacji z opowiadania.
    Ani. Mi. Się. Waż. Tego. Zrobić.
    ... proszę.
    Naprawdę, nie możesz zakończyć. Nie w takim momencie.
    Bo będzie nam wszystkim bardzo smutno.
    Nie chcesz, żeby nam było smutno, prawda?

    Pozdrawiam, Wszystkiego dobrego :D !

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że jest sens :D Każdy ma gorsze dni, a rozdział wcale nie jest badziewny. Widać, że masz zły humor bo marudzisz jak ja kiedy chcę kupić książkę, a nie mogę xD Ale tak serio to chyba każdy zgodzi się ze mną, że nie możesz teraz skończyć pisać tylko dokończyć nam ich historię :*

    Pozdrawiam, wszystkiego dobrego i weny życzę ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział fajny <3 Nie przestawaj pisać proszę. Twoja twórczość jest bardzo wciągająca. Czekam na następny rozdział i proszę nie mów że rozdziały są do bani. Pozwól nam zadecydować haha!
    Pozdrawiam i życzę Weny
    ~Asteria Delos

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Głowa do góry. I tak to czytamy. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać next!

    OdpowiedzUsuń