sobota, 18 lipca 2015

Rozdział XV

    Nie poszłam do Damiena. Byłam zbyt rozkojarzona. Położyłam się na łóżku, próbując zasnąć, ale jak na złość, sen nie chciał nadejść. Wierciłam się i przekręcałam z boku na bok, bite dwie godziny, aż spasowałam. Wstałam, wygładziłam włosy po czym wyszłam z pokoju.
Bezszelestnie zeszłam na dół i skierowałam się na salę gimnastyczną. W duchu modliłam się, aby nikogo nie spotkać. Szłam blisko ściany, starając się nie rzucać w oczy, gdyby ktoś tutaj był i mnie widział.
Szybko otworzyłam drzwi prowadzące na korytarz, łączący salę, składzik oraz szatnie i w duchu zaklęłam, kiedy zaskrzypiały. Wślizgnęłam się do środka i zamknęłam je, krzywiąc się na ten nieprzyjemny dźwięk nie naoliwionych wrót.
Zrobiłam kilka kroków i otworzyłam drugie drzwi na prawo, które prowadziły do składziku. Było ciemno, więc zaczęłam błądzić ręką po ścianie, szukając włącznika światła. Malutka żarówka zamigotała nad moją głową, a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zmieniło się ani trochę, odkąd byłam tutaj ostatnim razem.
Bez ceregieli wspięłam się na półkę, wiszącą na przeciwległej do drzwi, ścianie i otworzyłam malutkie okienko. Podparłam się na rękach i przecisnęłam przez nie.
Pierwszy i ostatni raz byłam tutaj z Damienem. Malutką polanę oświetlał tylko księżyc, co idealnie współgrało z szumem otaczających drzew i bystrego potoku. Podeszłam do altany, stojącej z boku i usiadłam na ławce, wyciągając przed siebie nogi. Uniosłam głowę, wpatrując się w dach zabudowania i odetchnęłam świeżym powietrzem.
Chyba właśnie tego potrzebowałam – dotlenienia. Wsłuchiwałam się w szum wody, który doskonale współgrał z szelestem liści. Brzmiało to jak idealna muzyka, której żaden kompozytor nie byłby w stanie zagrać. Gdzieś niedaleko mnie, na gałęzi przysiadł jakiś ptaszek, ćwierkając coś pod nosem. Zapatrzyłam się w jego stronę, całkowicie pochłonięta pieśnią, jaką wyśpiewywał.
- Dlaczego nie śpisz?
Krzyknęłam przerażona, słysząc kogoś za moimi plecami. Podskoczyłam ze strachu i straciłam równowagę, spadając z ławki. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Miałam wrażenie, że mój mózg podskakuje, próbując się zatrzymać. Nie tylko on ucierpiał wskutek nieszczęśliwego wypadku. Chyba bardziej poturbował się mój tyłek. Jęknęłam z bólu i spojrzałam z wyrzutem w zielone tęczówki przybysza.
- Dlaczego mnie straszysz, de Winter? – spytałam, a on podał mi rękę, abym mogła wstać. Chwyciłam jego dłoń i podniosłam się, rozmasowując obolałe części ciała.
- Masz coś na sumieniu – stwierdził, siadając na ławce. Spojrzałam na niego pytająco i przeszłam na drugi koniec altanki. Oparłam się o jedną z belek podtrzymujących całą konstrukcję i schowałam ręce za plecy. – Nie wystraszyłabyś się, gdybyś nie narozrabiała. Mój ojciec zawsze tak mówił.
- Po nim odziedziczyłeś ludowe mądrości, jak koła na wodzie? – zapytałam opryskliwie, uśmiechając się wrednie.
- Nie, to twórczość własna.
- Wyprawa do miasta Szekspira zainspirowała cię do poetyckiej wizji świata?
Chłopak się zaśmiał, odchylając głowę.
- Za dużo kofeiny zainspirowało cię do łażenia po nocach?
- Nie, natłok myśli – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Czasami mam ochotę strzelić sobie pięścią w twarz za moje gadulstwo. Odwróciłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć. Czułam na sobie jego czujne spojrzenie, ale pomimo wszystko nie miałam ochoty się odwracać. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
Chłopak chrząknął, a ja nieznacznie drgnęłam.
- Nie wiem, czy cię to zainteresuje, ale Courtney i Nina ostatnio nie pojawiają się na treningach.
Skubaniec. Wiedział, jak mnie podejść. Ale pomimo jego zachowania, byłam mu odrobinę wdzięczna, że nie poruszył tematu moich wędrówek.
Niechętnie spojrzałam na niego i wywróciłam oczami.
 - Nie pomyliłeś mnie z ich matką albo Selene? To chyba jest ich fucha, nie moja.
Damien wzruszył ramionami.
- Wydawało mi się, że się przyjaźnicie.
Prychnęłam.
- Może i jesteś mądry, ale za grosz nie masz pojęcia o relacjach międzyludzkich. Żeby się z kimś przyjaźnić, trzeba go poznać, a ja wiem tyle, co ty o tych dwóch. I co, przyjaźnisz się z nimi?
Westchnął głośno i podniósł się z ławki. Zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja odruchowo chciałam się cofnąć. Zapomniałam, że za mną była tylko belka. Schowałam ręce za siebie i uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
Staliśmy na tyle blisko siebie, że słyszałam, jak bierze oddech. Prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Nogi się pode mną uginały i żeby nie upaść, wbijałam sobie paznokcie w skórę.
- Chciałbym cię lepiej poznać, ale ty zawsze uciekasz – wyszeptał, nachylając się w moją stronę.
Poczułam w gardle nieznośną gulę, stworzoną z natłoku wszystkich niewypowiedzianych słów i każdej emocji. Tylko on potrafił wycisnąć ze mnie wszystko, niczym z gąbki. Jego widok sprawiał, że miałam ochotę wyrzucić z siebie wszystko.
Nie da się w sobie dusić wszystkiego w nieskończoność. Prędzej czy później w człowieku coś pęka i załamuje się. Jego mechanizm obronny zaczyna kuleć.
- Nigdzie się teraz nie wybieram – powiedziałam. Nie poznawałam własnego głosu. Był strasznie chrapliwy i wysoki.
Chłopak nieznacznie się uśmiechnął i pokiwał głową.
- To dobrze.
W pewnym momencie, kiedy wasza ochrona jest już na wyczerpaniu, wasz mózg nie pracuje tak jak trzeba. Zaczynacie działaś pod wpływem chwili, nie myślicie co może stać się potem. Nie przejmujecie się konsekwencjami swoich czynów.
Ja też nie przejmowałam się niczym, kiedy wspięłam się na palce i pocałowałam de Wintera. Na początku był zdezorientowany, ale po chwili objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Zamknęłam oczy i oplotłam go rękami za szyję.
To nie był delikatny pocałunek, ale do namiętnych także nie można go zaliczyć. To ten rodzaj, kiedy nie do końca kontrolujesz swoje czyny, ale masz wystarczająco dużo rozumu, aby nie posunąć się za daleko. Idealnie ze sobą współgraliśmy. W tym duecie to ja byłam tym wybuchowym ogniwem, a on hamował mój zapał.
Oderwaliśmy się od siebie, a ja natychmiast się cofnęłam, napierając plecami na belkę. Damien złapał mnie za rękę i dotknął swoim czołem mojego. Oboje ciężko oddychaliśmy.
Tak. Będę tego żałować. Ale to dopiero jutro.

***

- Dlaczego de Winter szczerzy się do ciebie jak mysz do sera? – zapytała Bella, kiedy siedziałyśmy rano w stołówce. Nachylałam się nad miską płatków i ukradkiem zerknęłam w stronę bufetu.
Stał tam. I patrzył w moją stronę. Zagryzłam wargę i udając, że niczego nie widziałam, zabrałam się za jedzenie.
Wampirzyca westchnęła i oparła się na krześle.
- Ja cię ostrzegałam.
Uniosłam brew i prychnęłam.
- Nigdy mnie przed nim nie ostrzegałaś.
- Aha! – krzyknęła zwycięsko, wyrzucając ręce w powietrzu. – Spotkaliście się wczoraj.
- To przestępstwo? – zapytałam nonszalancko, zakładając ręce na piersi.
Wkopałam się w jej chorą gierkę. Zaraz wyciśnie ze mnie wszystko, jak z gąbki. Mogłam się domyślić, że nie zostawi tej sprawy w spokoju.
Zerknęłam na pozostałych przy stoliku, którzy przyglądali nam się z zaciekawieniem. Posłałam Jace’owi słaby uśmiech i pokręciłam głową.
- Doszukujesz się problemu tam, gdzie go nie ma, Bells – powiedziałam, zanim dziewczyna zdążyła się odezwać.
- Dokładnie – poparł mnie Anioł. – Pilnuj lepiej Patrica.
Odruchowo spojrzałam na szatyna, który siedział przy swoim stoliku i rzucał się z jakimś chłopakiem wędliną. Parsknęłam śmiechem i wróciłam do swojego śniadania.
- On potrzebuje niańki o mocnych nerwach, która nauczy go, że jedzeniem się nie bawi – stwierdziła Wampirzyca.
- Przecież ty masz nerwy jak stal – odparł uszczypliwie Jace.
- Żebym ci kiedyś tą stalą w łeb nie musiała walnąć – odpyskowała mu, a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Na całe szczęcie temat Damiena odszedł w niepamięć.

9 komentarzy:

  1. Niesamowite, wkońcu!!!! Po protu bomba. Nie mogę sie docekc kolejnego rodziału. Jestes niesmowitą pisarką. Troche sa za krotkie rodziały ale da sie wytrzymac. Ta historia zapier dech w piersiach. Albo ten komentarz belli jak Damoen sie usmiechal. Cieszd sie ze Angie go pocałowła. Niech teraz sie wspierają. Pomagają wytłumaczą wszystko. Czekam ze zniecierpliwieniem. I mm ndzieje ze w koncu wyjasnisz te wszystkie niescilosci ;)



    Kocham tego bloga ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał... W końcu coś między nimi zaistaniało. Chcę tego więcej. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. no wreszcie był buziak :) mam nadzieje że coś sie między nimi zacznie dziać :) już sie nie moge doczekac następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za rozdział ♥ strasznie długo na niego czekała, ale było warto :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Mam nadzieję że nie będziesz zla że raz komentuje tu a raz na wattpadzie. Tam pod nickiem : fermata2
    Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś nominowana do LBA
    Więcej u mnie
    http://m0jedrugieja.blogspot.com/2015/07/lba3.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję!
    Ogółem miałam skomentować zaraz po przeczytaniu, ale coś nie pykło i nie mogłam opublikować komentarza. Wybacz, że dopiero teraz, i nie mam już tego uczucia, jakie zwykle się miewa po przeczytaniu rozdziału, więc komentarz jest krótki i nie oddaje moich uczuć, ale pamiętam, że byłam bardzo zadowolona po jego przeczytaniu ;). Serio, to napięcie trwało zbyt długo, i choć nie mam pewności, czy to przypadkiem nie była tylko chwila słabości Angie, to myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Z utęsknieniem czekam na następny, dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie kolejny! Od nie dawna czytam twojego bloga i nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    A akcja w altance... oooooooooh... :3
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Pozdrawiam i życzę weny! :3
    ~Lumbi

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej świetny rozdział ! Wreszcie między Angie a Damienem idzie wszystko w dobrym kierunku. Kiedy następny rozdział ? Szkoda bo dawno już nic nie wstawiałaś :(

    OdpowiedzUsuń