wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział XXI

      - Nigdzie z wami nie pojadę – oznajmiłam dosadnie, zakładając ręce na piersi. Will uniósł jedną brew i zrobił krok w moją stronę. Odskoczyłam najdalej jak potrafiłam i oparłam się plecami o pień dębu.
- I co zrobisz? Wrócisz tam – odezwał się, wskazując palcem za siebie, zapewne w stronę Domu, bo dokąd indziej mogłabym się udać? – Oni już wiedzą, że zniknęłaś i wierz mi, nie przyjmą cię z otwartymi ramionami.
- Zdziwiłbyś się – prychnęłam, kręcąc głową. Musieli to zrobić. Nie mogli mnie wyrzucić. Byłam im potrzebna, wiedziałam o tym.
- Pobudka, królewno! – krzyknął, machając ręką. – Zdaję mi się, że pokłóciłaś się z najlepszą przyjaciółką, a jakiś facet, który pojawił się z nikąd, zaczął się rządzić i wszyscy go słuchają. Chcesz wrócić do tego? – spytał cicho, robiąc krok w moją stronę.
Nie chciałam. Mimo wszystko nie chciałam tam wrócić, bo oni nie chcieli mi pomóc. Nie wiedziałam, czy oni także mi pomogą, ale byli lepszą opcją niż Dom Żywiołów. Teraz każda opcja wydawała się lepsza.
- Zgoda – mruknęłam, opuszczając bezwiednie ręce. – Pojadę z wami, pod warunkiem, że mi pomożecie.
- Chyba nawet wiem w czym – odparł Will, uśmiechając się półgębkiem. – Zacznijmy od początku, dobrze? – Pokiwałam głową, a on wyciągnął w moją stronę rękę. – William Todd.
Na moment się zawahałam, ale uścisnęłam jego rękę.
- Angelina Tamblyn.
- Dobra, więc skoro część oficjalną mamy za sobą, może się stąd ewakuujemy? – wtrąciła zdenerwowana Nina, wskazując dłonią na Dom Żywiołów, którego nie było widać między drzewami. Jednak krzyki już dało się słyszeć.
- Mają psy gończe? – spytał Will, przestępując z nogi na nogę. W osłupieniu patrzył przed siebie, po omacku grzebiąc w kieszeniach.
- Mają de Wintera – odparłam, nasłuchując.
- Idą. Rozdzielili się – powiedziała Courtney, przykucając. Położyła ręce na ziemi i zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech.
- Z której strony? – spytał chłopak, nie patrząc na żadną z nas.
- Z każdej. Rozdzielili się – odpowiedziała Nina.
- Dobra, ile mamy czasu? – zapytał ponownie, przetrzepując kieszenie swojej kurtki.
- Tak właściwie, Todd, to go nie mamy – prychnęła Courtney, wstając. Brunet zaklął pod nosem.
- Do diabła, co ty wyprawiasz?! – wysyczała Brown, mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- Ratuję wasze niewdzięczne tyłki – odpowiedział po chwili, pokazując kluczki do samochodu.
To mogło nam wiele ułatwić, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Nie żartuj, że przyjechałeś tym złomem – jęknęła Rain, ukrywając twarz w dłoniach. Cóż, jak widać nie do końca jesteśmy uratowani.
- Nie obrażaj Persefony! – pisnął, przyciskając do piersi kluczki.
- Nie obrażam żony Hadesa, kretynie – prychnęła Pół Anielica, zakładając ręce na piersi. – Obrażam tego wraka.
- Chętnie posłuchałabym dalej tej interesującej wymiany zdań – warknęła Nina, podchodząc do Willa. – Ale na ogonie siedzi nam banda wyćwiczonych w walce frajerów i jeżeli nie chcesz robić za ich maskotkę, ruszaj tyłek i zaprowadź nas do samochodu.
Chłopak pokiwał głową i ruszył przed siebie, zerkając na mnie przez ramię. Dogoniłam ich i zrównałam się z Niną, która zabijała wzrokiem plecy Todda. Brunet zwinnie manewrował między drzewami, nie wysilając się zbytnio, aby zachować ciszę. Deptał każdą możliwą gałązkę i rozkopywał opadłe liście, które nieprzyjemnie szeleściły.
- Wiesz, ilu ich jest? – odezwałam się cicho do Niny.
- Wielu – odparła szeptem, spoglądając za siebie. - Wyczułam Damiena i Patrica. Na pewno reszta też do nich dołączyła.
- Jak ty to zrobiłaś? – zapytałam, zerkając na nią szeroko otwartymi oczami. Spojrzała na mnie pytająco, nie rozumiejąc moich słów. – Jak ich wyczułaś? – uściśliłam.
- W Domu uczą was tylko, jak walczyć Żywiołami, ale one mają szerokie zastosowanie – odparła z pogardą. – Spójrz na Courtney – dodała, wskazując palcem na koleżankę, która szła przed nami razem z Willem. – Potrafi wyczuć za pomocą delikatnego drgania podłoża, jak daleko znajdują się ludzie lub jakiekolwiek inne stworzenie. Ma bardzo czuły zmysł dotyku. Ja za to potrafię wyczuć zagrożenie, ale tylko jeżeli wiatr wieje z odpowiedniej strony.
- Czyli masz wyostrzony zmysł węchu? – spytałam, schylając się, aby przejść pod jedną z niżej osadzonych gałęzi.
- Dokładnie. Bronić można się na wiele sposobów. Uciekanie jest jednym z nich, a my potrafimy wykorzystać do tego Żywioły.
- Dobra, a co z Ogniem i Wodą? – zapytałam, patrząc na nią wyczekująco.
- Fajnie jest być odpornym na poparzenia, co? Albo umieć wytrzymać pod wodą dłużej, niż zwykli ludzie, prawda? Wszystko można wykorzystać, Angie, pod warunkiem, że wiesz jak.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo znaleźliśmy się na niewielkiej polanie, na środku której zaparkowano pomarańczowego minivana.
- Oto wasza limuzyna, drogie panie – powiedział Will, otwierając drzwi od strony kierowcy.
- Ten kolor wcale nie rzuca się w oczy. Wcale – mruknęłam, a Nina pokiwała głową na moje słowa.
- Przysięgam, że kiedy nauczę się kontrolować wiatr, zepchnę tę kupę żelastwa w przepaść.
- Pomogę ci – dodała Courtney, klepiąc pocieszająco koleżankę po ramieniu.
Zapakowaliśmy się do samochodu – ja i Brown z tyłu, a Will z Rain z przodu. Słyszałam, jak Nina mruczy pod nosem coś o niedopaleniu się silnika, ale jej obawy szybko się rozwiały, kiedy Todd przekręcił kluczyki w stacyjce, a maszyna głośno zawarczała.
- Nie dość, że ma bardzo maskujący kolor, to jeszcze jest cichy. Cud, a nie auto – parsknęłam, rozśmieszając obie dziewczyny.
- Grabisz sobie, Angie – powiedział ostrzegawczo chłopak, patrząc na mnie we wstecznym lusterku.
- Jak ten rzęch zatrzyma się na środku drogi to ty sobie nagrabisz – stwierdziła złowrogo Nina, wzdychając głośno.
William niespiesznie wyjechał na drogę. Jak się okazało, polana, na której zaparkował znajdowała się na skraju lasu, więc nie było z tym większego problemu. On pojawił się później, kiedy po jakimś czasie spokojnej jazdy, zobaczyłam w lusterku, że ktoś za nami jedzie. Z początku tym się nie przejmowałam, ale kiedy kierowca uparcie skręcał tam, gdzie my, zaczęłam się przejmować. I nie tylko ja.
- Angie, nie odbierz moich słów źle, ale powinnaś… się skurczyć i nie wychylać – oznajmił Todd, nieznacznie przyśpieszając. Skuliłam się na siedzeniu, zakładając kaptur na głowę. Moje serce biło jak oszalałe. Bałam się, że nas złapią, a byli niewyobrażalnie blisko swojego celu.
- Do cholery, ten wehikuł nie pojedzie szybciej? – spytała zdenerwowana Nina, spoglądając za siebie.
- Nie gorączkuj się tak, złotko. – William zacmokał z dezaprobatą, po czym znowu skręcił.
- Jeżeli oni nas złapią, osobiście cię im oddam – zagroziła.
- Will, błagam cię, przyśpiesz – poprosiła Courtney, patrząc na niego z błaganiem w oczach.
- Nie mogę tego zrobić, bo Persefona jest strasznie chytra. Jeśli docisnę choć trochę ten pieprzony gaz, zacznie żłopać benzynę i za chwile nam jej braknie – odpowiedział, zaciskając usta w wąską linię.
- Nie napełniłeś baku, kretynie?! – krzyknęła Nina, uderzając go w tył głowy. – Jak można być tak głupim?!
- Mogłyście poinformować mnie wcześniej o tym, że uciekacie! Nie miałem na to czasu!
- Ale na bezmyślne gadanie już tak!
- Dobra, przestańcie się wydzierać – wtrąciła Courtney. – Angie, nie wiesz, kto jeździ takim samochodem? – spytała, odwracając się w moją stronę.
- Wydaję mi się, że to Damien – stwierdziłam po chwili, wytężając wzrok. W tych ciemnościach nie widziałam absolutnie nic, ale byłam pewna, że to on. De Winter nigdy nie dawał za wygraną.
- To ten fagas, który was złapał, tak? – upewnił się, nie spuszczając wzroku z samochodu, który siedział nam na ogonie.
- Ten sam – przytaknęła Courtney spokojnie. A zaraz potem krzyknęła przerażona – Co ty robisz?!
- Ratuję wasze niewdzięczne tyłki. Znowu – odparł jak gdyby nigdy nic. Chłopak nacisnął jakiś guzik znajdujący się obok licznika i spuścił z gazu. Zanim Nina zdążyła na niego nawrzeszczeć, usłyszeliśmy pisk opon.
Odwróciłam się gwałtownie i otworzyłam usta ze zdziwienia, widząc, jak sportowe auto de Wintera zatrzymało się na środku drogi.
- Coś ty zrobił? – szepnęłam, nie patrząc na Willa.
- To co było konieczne. Nadal sądzicie, że Persefona to złom? – zapytał, a ja wymieniłam z Niną zdziwione spojrzenia.
- Przepraszam, królowo – wyszeptała zszokowana, głaszcząc delikatnie oparcie swojego fotela.
Nigdy bym nie pomyślała, że w podwoziu starego minivana można ukryć tysiące, ostrych jak brzytwa, lodowych kolców, które przebiją nawet najlepsze opony. I uratują nasze niewdzięczne tyłki.

17 komentarzy:

  1. O matko! Ale akcja! Super! Ciekawi mnie co będzie dalej? Czy Damien będzie zły na siebie, że Angie uciekła? Może będzie na nią zły? A Angie? Będzie bardzo tęskniła za swoimi przyjaciółmi? Nie mogę się doczekać nexta ! Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już lubię Willa. I Persefonę. Podoba mi sie sposób w jaki Nina zwróciła sie do niej pod koniec rozdziału. Szacunek do pomarańczowych minivanów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co nie zmienia faktu, że wiem, że Angie w końcu ogarnie dupę i zacznie tęsknić za swoimi przyjaciółmi. I Damienem.

      Usuń
    2. Pytanie tylko, kogo uważa za swoich przyjaciół ;)

      Usuń
  3. Super czekam na next :-) :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Koocham to opowiadanie, jestem tu z Tobą od początku, ale nigdy wcześniej nie komentowałam żadnej części, sama nie wiem dlaczego. Teraz wiem, że to błąd bo masz talent dziewczyno i żałuję, że Ci tego wcześniej nie powiedziałam, choć pewnie doskonale zdajesz sobie z tego sprawe.
    Co tej części, jestem strasznie ciekawa jaki związek z Angie ma ten cały Lookwod, no i czy łączą ich jakieś więzy krwi.. Jakie przygody spotkają ją w przyszłych częściach? I czy będzie więcej wątków Angie-Damien
    Nca koniec chciałabym ci życzyć WENY WENY i jesze raz WENY !
    pozdrowienia od wielkiej fanki i wiernej czytelniczki :* :)
    PS. CZEMU TU JEST TAK MAŁO KOMENTARZY?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie jesteście :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rodział? :c

    OdpowiedzUsuń
  7. EJ GDZIE JESTEŚ CHOLERO
    Mówię to czułym głosem, żeby nie było.
    ALE GDZIE JESTEŚ?
    Długo Cię nie ma.
    Ja chcę moją wampirzycę (chociaż sobie pewnie poczekam, teraz będzie dużo Niny, Courtney i Willa (ale on też wydaje się super))
    Wracaj.
    Tęsknię.
    Tęsknimy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy ty nas zostawiłas : c
    Wszyscy czekamy i tęsknimy! ����

    OdpowiedzUsuń
  9. Daj chociaż jakiś znak życia. Że tu jesteś i że wszystko jest ok. Domyślam się, że straciłaś zapał, to całkowicie w porządku. Weź sobie przerwę, nikt Cię nie goni C; . Ale daj znać co tam u Ciebie, bo się martwimy, ok?

    OdpowiedzUsuń
  10. Tęsknimy autorko :( Wrócisz jeszcze do nas ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam zastanawiam się czy masz jeszcze zamiar kontynuować to opowiadanie? Byłabym bardzo zawiedziona gdybyś tego nie zrobiła; ) masz mega wielki talent do pisania, a ten blog jest jednym z najlepszych jakie czytałam ;) ( a trochę ich już przeczytałam). Bardzo mi przykro ze nie mogę teraz przeczytać dalszej części ( wszystkie poprzednie chłonełam bez ustananku od 2 dni) wciągnęła mnie ta historia i jestem pełna podziwu dla twojego kunsztu. Wielka strata byłoby gdybyś nie pisała. Nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz. Jeśli tak proszę, żebyś napisała jakoś krótka informacje na temat twoich planów co do tego opowiadania.
    Życzę Ci dużo weny i żebyś nigdy nie straciła wiary w swoje umiejętności; ) moim skromnym zdaniem powinnaś pisać bo świetnie ci to idzie; )
    malvaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weszłam tutaj po ponad półrocznej przerwie i naprawdę zdziwiłam się, widząc tyle komentarzy i to takich, które dodaliście stosunkowo niedawno. Bardzo za nie dziękuję i przepraszam za taki zastój.
      Co do historii... Nie jest ona najlepsza, nie ukrywajmy. Zaczęłam pisać ją prawie trzy lata temu i od tamtego czasu, mój styl się trochę zmienił, mam nadzieję, że na lepsze.
      Próbuję wrócić do "Niektóre rzeczy są kruche", ale na razie nie umiem. Założyłam także Wattpada (https://www.wattpad.com/user/Veronieex), gdzie mam opublikowanych troszkę więcej historii, w tym także te dwie, które stąd "przeniosłam". Z opowiadaniami z Wattpada także mam zastój i naprawdę próbuję wrócić do systematycznego pisania, ale na razie nie potrafię. Wiem, że moja przerwa to już gruba przesada, ale obiecuję, że kiedyś dociągnę tę historię do końca, bo z natury jestem trochę perfekcjonistką i nie lubię zostawiać spraw niedokończonych.
      Mam nadzieję, że Ci nieliczni, którzy tu zaglądają, zrozumieją mnie. I mimo wszystko, zachęcam Was, abyście zerknęli na Wattpada, bo tam jestem częściej i szybciej Wam odpiszę, gdybyście chcieli mnie opieprzyć. :)

      Lots of love,
      Weronika.

      Usuń
    2. Ufff...! Wreszcie dałaś znak życia :D
      Cieszę się, cieszę. Chociaż na Wattpadzie nie będę mogła komentować z Anonima, co tak bardzo lubię robić XD

      Usuń
    3. A ja z chęcią poznam Twoją Wattpadową tożsamość :D I mogę z dumą poinformować, że godzinę temu zaczęłam pisać kolejny rozdział i mam już 3/4 strony w Wordzie. :)

      Usuń